Rozdział 8 cz. 2 - Podróż

325 256 43
                                    

Po trzech dniach lotu prosto na południe w końcu zobaczyliśmy morze. W tym czasie zdążyłem się przyzwyczaić do latania i zasypiałem, jak tylko Lu'bong złapał rytm i ustabilizował swój lot. Przystawaliśmy na polanach w sercu lasu, aby jak najbardziej zminimalizować ryzyko zbyt wczesnego wykrycia nas przez ludzi.

Dla bezpieczeństwa Akasa w trakcie postoju zmieniała postać na ludzką, co za każdym razem wprawiało mnie w osłupienie. Tak w jedną, jak i w drugą stronę. Przede wszystkim, po przemianie była naga. Oczywiście z szacunku odwracaliśmy wzrok, ale wystarczyła mi sama świadomość tego faktu. Musieliśmy czekać, aż się ubierze lub rozbierze i dopiero, kiedy dawała nam znak, mogliśmy zabierać się za rozbicie obozu. Smoki poza surowym mięsem i wodą nie potrzebowały niczego, ale Akasa chętnie dołączała do nas podczas posiłku, kiedy stawała się człowiekiem.

Dopóki księżniczka nie udała się na spoczynek, omawialiśmy naszą wizytę w stolicy Rayam, ale też uczyliśmy się od siebie nawzajem. Opowiadała nam o swoim gatunku, a my odwdzięczaliśmy się tym samym. Potrafiła zadawać bardzo dziwne pytania. Ludzkie ciało interesowało ją wręcz na niezdrowym poziomie. Widocznie wcześniej nie miała specjalnie okazji o tym rozmawiać, ale udręczona i skrępowana mina Lily, którą spotkał zaszczyt bycia jej mentorką w tej sprawie, zostanie z mną na zawsze.

Dopiero kiedy wszystkie smoki zamykały oczy, złodziejka po raz kolejny przedstawiała mi wszystkie poznane przez siebie fakty na temat Waterfortu i samego króla, choć broniłem się przed tym rękami i nogami. Dopadła mnie w tej kwestii już na pierwszym postoju.

‒ Jestem przekonana, że z naszych poprzednich prób przeanalizowania czegokolwiek nic nie wyniosłeś, więc musimy to zrobić od początku ‒ zarządziła.

‒ Masz rację, nie kojarzę kompletnie nic, ale to twoja wina. ‒ Uśmiechnąłem się zaczepnie.

‒ Nie zamierzam tracić czasu na twoje zagrywki. Niedługo wylądujemy na dworze. Do króla i królowej też będziesz się tak uśmiechał? ‒ zbeształa mnie, ale znajome drgnięcie w klatce piersiowej powiedziało mi, że także miło wspominała ten czas, a jej myśli powędrowały w tym samym kierunku, co moje.

Chyba wczoraj zapytała, czy jej biust mi odpowiada. Zaraz potem skryła twarz w poduszce i wymruczała w nią coś niezrozumiałego. Nie przypuszczałbym, że Lily mogła być niepewna czegokolwiek, co jej dotyczy, dlatego mocno mnie tym faktem zaskoczyła. Widziałem, że zależy jej na mojej odpowiedzi, ale jednocześnie niesamowicie ją ta rozmowa krępuje. 

‒ Lily, jesteś piękna. Cała. Poczynając od nóg, które przyciągają mnie niezmiennie, aż do czubka twojej upartej głowy. Nie ważne, ile razy bym się próbował tobą nasycić, nadal jestem głodny ‒ powiedziałem jej wtedy, za co mi potem całkiem ochoczo podziękowała.

Nie kłamałem. Złodziejka nie musiała być ideałem dla każdego. Wystarczyło, że była taka dla mnie. Ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami.

Niestety nie udało mi się jej odwieść od pomysłu ponownego edukowania mnie. Chcąc, nie chcąc, zostałem obdarowany wiedzą na temat wszystkiego, co miała mi do powiedzenia o stolicy Rayam oraz rodziny królewskiej.

‒ A więc. Całe królestwo to cztery mniejsze księstwa: Elowyn na zachodzie, górski Cadar na północy, Braden na wschodzie za pustynią i Doliną Smoków, a także Aranel na południu.

‒ Nadal nie wiem dlaczego w najmniejszym księstwie znajduje się stolica ‒ mruknąłem.

‒ To bardzo proste. Paradoksalnie, przez swój trójkątny kształt ma najdłuższą linię brzegową i najlepiej prosperujące porty. Poza tym, to tam osiedlił się Wielki Książę Waterfort, od którego imienia nazwano stolicę. To on otworzył szlaki handlowe, zarówno morskie, jak i lądowe, a do tego ujednolicił system monetarny oraz podatkowy, co pozwoliło zjednoczyć się poszczególnym wioskom i miastom. No i miał całkiem sporą armię, więc konkurencja nie miała z nim szans.

Miasto Złodziei (Część 3) - RhodeburyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz