Następnego dnia wybraliśmy się nad jezioro, aby zebrać potrzebne mi zioła. Znalezienie kłącza szaleju w okolicznych szuwarach, którym zamierzałam poczęstować Złodziei Czasu, nie sprawiło mi trudności, a Renny'emu udało się także znaleźć krwawnik, rumianek i korę wierzby. Czułam lekki niedosyt, dopóki nie trafiłam na malutki i niepozorny trójżeniec. Cebula tej rośliny mogła mi dostarczyć surowiec do pokrycia naszych broni. Narzędzia potrzebne do sporządzenia naparów, okładów oraz maści znaleźliśmy w szafce Iwo, dzięki czemu nie musieliśmy się martwić, że czegoś nam zabraknie.
Wieczorem, kiedy Nasira i Cathal wrócili z pierwszego obchodu, udaliśmy się na pobliską polanę. Dzięki bogom para wojowników względnie zaczęła się ze sobą dogadywać, choć nie wymieniali się zbyt dużą ilością słów. Być może był to właśnie klucz do tymczasowego rozejmu. Zaczęliśmy od krótkiej rozgrzewki i dobraliśmy się w pary. Na początek dwa krótkie pojedynki, podczas których mieliśmy okazję przyjrzeć się bliżej naszym technikom i nieco się rozruszać. Wymieniliśmy się sugestiami i uwagami, a następnie próbowaliśmy wprowadzić je w życie.
Starałam się unikać ataków Renny'ego, ale mój wzrok cały czas wracał do walczącej obok pary. Mieli bardzo różne style, ale nie sprawiało to, że mogłabym z góry założyć zwycięzcę. Nasira była szybka jak wiatr hulający nad naszymi głowami. Często walczyła nisko i robiąc uniki wykorzystywała całe swoje ciało. Wykonywała przewroty, skoki oraz wygięcia, o jakich mogłabym marzyć. Cathal natomiast przypominał drzewo. Stał mocno na nogach i wykorzystywał swoją siłę, aby parować ataki, zamiast ich unikać.
‒ Może sobie siądziemy i pooglądamy? ‒ zaproponował w pewnym momencie mój partner.
‒ Co? ‒ spytałam i skierowałam całą uwagę na niego. Zauważyłam, że rapier zwisał luźno u jego boku, a on sam przypatrywał mi się z założonymi rękami i pobłażliwym uśmieszkiem błąkającym się na ustach.
‒ Jeśli masz tak ze mną walczyć, to już lepiej sobie darujmy. Sam chętnie przyjrzę się ich walce. W końcu to z nich miała ujść nagromadzona frustracja i złość. ‒ Uśmiechnął się zawadiacko podchodząc do mnie i zostawiając na moim policzku wyjątkowo mokry pocałunek.
Otarłam rękawem obślinioną skórę i skrzywiłam się.
‒ Za co to?
‒ Za to, że więcej uwagi poświęcasz im, niż mi. ‒ Wskazał brodą parę nadal wymieniającą się ciosami. W przeciwieństwie do nas, oni byli kompletnie skupieni na sobie.
‒ Ciebie już znam na wylot. ‒ Lekceważąco machnęłam ręką.
‒ To nie znaczy, że nie wymagam atencji ‒ zaśmiał się pod nosem.
‒ Oh, już ja dobrze wiem, jakiej ty atencji wymagasz. ‒ Szturchnęłam go w żebra.
‒ Au! Kobieto! Czy ty się opanować nie umiesz? ‒ Roztarł bolące miejsce. ‒ Bogowie, jakim cudem ja się w tobie zakochałem?
‒ Sama zastanawiam się nad tym samym zagadnieniem. ‒ Posłałam mu kłujący w oczy, olśniewający uśmiech. ‒ Chodź, usiądziemy i poczekamy, aż ta dwójka skończy. Z tego, co widzę, musimy przypilnować, aby ten sparing nie zakończył się jednak rozlewem krwi. ‒ Pociągnęłam go w stronę najbliższego drzewa i usiadłam na trawie, opierając się o nie plecami.
‒ Stawiam na Cathala ‒ odparł złodziej po chwili.
‒ Co? Aż tak nie wierzysz w umiejętności swojej siostry? ‒ zdziwiłam się.
‒ Wierzę, ale on wydaje się bardziej wytrzymały ‒ odpowiedział, sprawnym okiem oceniając aktualny stan walczących.
‒ A ona bardziej wściekła ‒ zauważyłam.
CZYTASZ
Miasto Złodziei (Część 3) - Rhodebury
FantasyLily nigdy nie szafowała swoim zaufaniem, ale teraz ma wątpliwości nawet wobec własnych pragnień i uczuć. Mimo to, chce doprowadzić do końca sprawę zaczętą w Mariporcie, choć tym razem w dużej mierze będzie musiała się zdać na swojego wspólnika. Re...