29. Można różnie osiągnąć sukces

2.6K 88 21
                                    

Beatrice

Czarny samochód podjeżdża przed nasz dom. Zatrzymuje się, a moje wnętrzności zaczynają się gotować. Pierwszy wychodzi Cesare, przechodzi przed maską i otwiera drzwi swojej ciężarnej żonie. W tym samym momencie otwierają się tylne drzwi i wychodzi ich córka.

– Tylko spokojnie – przypomina Vito.

– Nie mów tak, bo pogarszasz sytuację – warczę.

– Beatrice, to naprawdę nie jest nasza sprawa.

– Okej!

Odchodzę od okna i podchodzę do męża. Staję obok niego i tak samo jak on wzdycham głośno, krzyżuję ramiona na piersi oraz kręcę głową na boki, a wtedy coś strzela tak głośno, że można by było obudzić trupa.

Jako pierwsza wbiega Theresa z szerokim uśmiechem. Znika on jednak, gdy widzi nas mało zadowolonych i w takich pozycjach.

– Ciociu, wszystko dobrze?

Ani trochę.

– A nie widać po mnie odpowiedzi? – ściągam do siebie brwi.

– Yyy... no... widać...? – odgarnia za ucho włosy, które z przodu są podpięte spineczkami.

– To po co pytasz? – wywracam oczami.

Jezu. Co z tymi dziećmi jest nie tak?

Vito spogląda na mnie, kącik ust mu drga.

Za małą pojawia się ojciec, który łapie ją pod pachy i unosi. Dziewczynka piszczy, gdy ojciec sadza ją na swoich ramionach.

– Ciocia jest dziś nie w humorze, Thereso. Nie męcz jej, dobrze? – mówi pełnym napięcia głosem.

Theresa skina głową, czego ten pierdolony dawca plemników nie widzi, ale zapewne wie, że się z nim zgadza.

Może i zapłodnił jej matkę, ale dla mnie nie jest już nikim więcej. Skoro nie umie być wierny żonie, jak ma być dobrym ojcem? Wraca do domu i cuchnie innymi.

Widzę już uśmiechniętą Ginevrę. Nie mogę na nią patrzeć. Wiem, że z moim kuzynem nie jest jej źle. Może wieść o zdradzie by ją zabolała, ale by tego nie pokazywała. Może wolałaby milczeć.

Głupstwo.

– Coś nie tak, Beatrice? Nie wyglądasz za dobrze – Ginevra podchodzi do męża i opiera głowę o jego ramię. – Możemy porozmawiać, jeśli chcesz.

– Z wielką chęcią, ale nie mam siły na kolejną kłótnię z mężem i twój przedwczesny poród w swoim domu.

– Oh... – kobieta zaczyna nerwowo głaskać się po brzuchu. – w porządku.

Odwracam się, łokciem szturchając Vito. Strzelam kośćmi w palcach i oddycham głęboko, próbując uspokoić się, bo naprawdę mało brakuje, bym wdała się w kłótnię.

Siadam wściekle przy stole. Kelner rusza w moją stronę z butelką wina, unikając kontaktu wzrokowego.

– Naleję sobie sama.

– Pani Tor...

– Zamknij się i dawaj butelkę.

Podchodzi i odbezpiecza ją przy mnie. Wyrywam mu ją i nalewam sobie pełny kieliszek, a on zaczyna się wycofywać.

Gdy unoszę kieliszek do ust i pociągam łyk, ciepłe usta dotykają mojego ucha.

– Ginevra spytała mnie, czy jesteś w ciąży.

Wypluwam wino.

Co?

Co, kurwa?

Oczy pozostałej trójki skupiają się na mnie. Vito siada u szczytu stoku, a ja wierzchem dłoni wycieram usta, zapewne pozbywając się całego błyszczyka.

NEW MAFIA DONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz