30. Oko za oko, ząb za ząb

2.4K 95 5
                                    

Beatrice

Minęły dwadzieścia cztery godziny, odkąd wiem o prawdzie.

Właśnie wychodzę z gabinetu męża, trzymając w dłoni zwykłego Glocka 19. Jest załadowany i odbezpieczony. Nie wiem, czy w jakiś sposób go użyje, ale chcę, żeby Vito poczuł zagubienie i zdezorientowanie.

Mam za sobą nieprzespaną noc. Połowę przeleżałam, a połowę przechodziłam po willi. Może w pewnym momencie wyczuł brak mojej obecności, ale nie wspomniał o tym słowem przy wspólnym śniadaniu. Zjadłam jedynie mango, bo z trudem cokolwiek przechodziło mi przez gardło. Wypiłam szklankę wody i na tym koniec.

Zostałam zdradzona przez pieprzonego Vito. Don kłamał. Jeśli już myślałam o jakiejś zdradzie, to na pewno nie była to ta.

Korytarz jest pusty, nikogo nie ma. Chowam broń za pasek od spodni i zakrywam koszulą. Czuję suchość w ustach. Powieka mi lekko drży.

W salonie podchodzę do torby sportowej i odsuwam zamek. Mam tam kilka zestawów bielizny, dwie sukienki, bluzę, trzy topy, długie spodnie, trzy pary krótkich, sandały, adidasy, buty na obcasie, dużą kosmetyczkę, dokumenty, ładowarkę do telefonu, dwadzieścia tysięcy euro i trzydzieści tysięcy dolarów.

Chowam ją za kanapę, po czym na niej siadam. Zakładam nogę na nogę i czekam. Kilka minut temu napisałam krótką wiadomość do męża, by tu przyszedł.

Wyciągam broń.

Kładę palec na spuście i unoszę rękę. Przygryzam wargę na widok tego, że to ja trzymam teraz czujesz życie w rękach. Muszę przyznać, że czuję nawet wilgoć między udami.

To naprawdę piękne uczucie, móc odebrać komuś życie.

– Co ty, cholera, robisz?

Pozwalam ręce opaść na moje nogi. Patrząc na męża oblizuję powoli usta, kładę wolną rękę na zagłówku, a palce wplątuję we włosy z tyłu głowy.

– Po co ci broń, Beatrice? I jakim prawem ją zabrałaś z mojego gabinetu, co? – unosi brew, powoli do mnie podchodząc. – Oddaj mi ją.

Bardzo powoli kręcę głową.

– Zawiodłam się na tobie – mówię w stu procentach szczerze. – Jednakże podziwiam za odwagę.

Przystaje w połowie pomieszczenia.

– O czym mówisz?

Z powrotem unoszę rękę, by wycelować lufę prosto w jego serce.

– O tym, że przyjechałeś wtedy tutaj, by rozpocząć swój plan. Poprosiłeś o moją rękę, wzięliśmy ślub, a następnego dnia zabiłeś Matteo. Donem stałeś się ty, jednym z Capo twój brat... Sprytnie to rozegrałeś.

Przygryza policzek od środka i skina głową. Wsuwa dłonie do przednich kieszeni garniturowych spodni i przekrzywia delikatnie głowę w bok. Patrzy na mnie intensywnie. Nie wygląda na przerażonego, że ktoś wie. Bardziej na zaintrygowanego tym, w jaki sposób się dowiedziałam.

– I tak nikomu nie powiesz, tesoro. Nikt ci nie uwierzy.

– Masz rację, nie pisnę ani słówka. Mam lepszy pomysł.

Będzie za mną gonił po całym świecie. Całym, kurwa. Zaczynając od tego dnia. Będzie myśleć o tym, czy kiedy kiedykolwiek w ogóle mnie odnajdzie.

– Więc co planujesz? – robi krok w przód. – Strzelisz?

Przesuwam rękę w górę i lewo. Celuję w łeb.

– Możliwe. Oko za oko, ząb za ząb.

– Uważaj na nadgarstek, moja pani. Oh, no i pamiętaj o moich słowach. Mój braciszek znajdzie ci świetnego męża.

Moim ciałem wstrząsa dreszcz obrzydzenia, a na jego przystojnej twarzy rośnie irytujący uśmiech. Mam coraz większą ochotę nacisnąć spust.

Plan był taki, że tylko doprowadzę do jego dezorientacji, choć nawet to nie wyszło.

Jego telefon zaczyna dzwonić. Wyciąga obie ręce, by wyjąć urządzenie z wewnętrznej części marynarki.

– Muszę odebrać, Beatrice. Obrazisz się, jeśli wyjdę i wrócę za godzinę? Hm, no może dwie.

Czy. On. Sobie. Ze. Mnie. Żartuje?

– Właśnie powiedziałem ci, że wiem o wszystkim, a ty tak po prostu chcesz wyjść? Co z ciebie za człowiek?! Mogę strzelić, powinieneś chociaż ze mną porozmawiać!

– Są rzeczy ważne i ważniejsze.

On. Jest. Niepoważny.

Vito wychodzi.

Zostaję sama, oszołomiona i z otworzonymi szeroko ustami. Broń wypada mi z dłoni i pada na kolana.

Zabezpieczam spluwę i zostawiam ją na kanapie. Nie przepuszczą mnie z nią na lotnisku, a muszę polecieć normalnym lotem.

Inaczej nie zdążę wejść na pokład, a już mnie złapie.

***

Zostałam przywieziona przez kierowcę do nowej siłowni nad morzem. Powiedziałam, że Vito o wszystkim wie, a ja muszę oczyścić umysł poza murami domu. Wyszłam tylnym wejściem i wsiadłam w zamówioną taksówkę, która zawiodła mnie na lotnisko.

Właśnie odbieram bilet na samolot do Berlina. Kobieta jest młoda, może lekko po dwudziestym piątym roku życia. Z wyćwiczonym, szerokim uśmiechem, wklepuje coś w komputer.

– Życzę udanego lotu, proszę pani.

– Dziękuję.

NEW MAFIA DONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz