35. Las Vegas

2.4K 98 15
                                    

Beatrice

Ktoś mnie śledzi.

To Las Vegas, a ja chodzę w miniówie więc nic dziwnego, że ludzie – w większości faceci – się za mną oglądają, ale jestem pewna, że ktoś mnie obserwuje. Robi to na zlecenie.

Niespodziewanie czuję stres. Nie strach, stres. To może być każdy. Binenti jakimś cudem mógł dowiedzieć się o moim przyjeździe i wysłać po mnie swoich żołnierzy.

Odwracam głowę. Tak jak myślałam, nic szczególnie podejrzanego. Jeśli miałabym patrzeć po garniturze czy czarnym ubraniu, już mam trzydziestu kandydatów. Jeżeli rzeczywiście ktoś jest moim cieniem, muszę wypatrywać mężczyzny. Wątpię, by została wysłana jakaś kochanka.

Idąc Las Vegas Strip, chłonę każdy budynek. Uwielbiam to miasto za różnorodność, za bycie spontanicznym i to, że w Vegas wszyscy patrzą na siebie inaczej. Co wydarzyło się w Vegas, zostaje w Vegas.

Byłam już tu kilka razy z rodzicami. Co prawda wszystko należy do Camorry, ale wiele razy tata dostawał zaproszenie na jakieś przyjęcie, do kasyna... Jednak nie wolno mi było poruszać się tu nawet z ochroną, tylko z ojcem. Tak samo w Neapolu. Rodzice podjęli decyzję, że tak będzie bezpieczniej.

Nevada zawsze miała w sobie coś ciekawego. Może to ten cały vibe i to, że posiada miasto zawierające wiele innych w sobie.

Ziewam przeciągle, po czym wzdycham ciężko. Mało sypiam. Powiedziałam sobie, że muszę być czujna na wszelki wypadek, a tak naprawdę mój stan może wszystko pogorszyć. Przydałoby się coś na orzeźwienie, na przykład amfetamina albo ecstasy. Ale ja nie biorę. I na pewno nie kupię niczego od tutejszych dilerów, ani od nikogo, kto nie pracuje dla La Cosa Nostry. Nie dam im zarobić.

Wyciągam z torebki telefon i sprawdzam godzinę. Dopiero południe. Wyłączam tryb samolotowy, a kolejne nieodebrane połączenia, wiadomości i powiadamiania zasypują mój ekran główny.

Od: Vito

Kurwa mać, nie możesz wiecznie uciekać, Beatrice!

Od: Vito

Gdzie jesteś? Zrozum, że może grozić Ci niebezpieczeństwo. Jesteś sama, wiele ludzi Cię kojarzy.

Od: Gerardo

Braciszek zaraz wywoła wojnę wśród wpływowych ludzi, jeśli nie dasz znaku życia. Grozi każdemu, torturuje ich... Bea, jemu odpierdala.

Od: Barbara

Wszystko w porządku? Proszę, odezwij się do mnie. Martwię się.

Od: Cesare

Co ty odpierdalasz? Robisz sobie problemy. Ogromne. Czegoś takiego się nie robi. To zdrada. Gdyby Matteo tylko to widział... Lepiej wróć sama, zanim my Cię znajdziemy.

To tylko jedne z najnowszych.

Powinnam trząść się ze strachu, wziąć taksówkę na lotnisko i kupić bilet na najbliższy lot do Palermo, ale nie przestraszą mnie ich groźby. Wrócę za tydzień, miesiąc, rok, a może nigdy. Wrócę, gdy ja tak zadecyduję. Vito na pewno odnajdzie ukojenie wsadzając kutasa w usta jakiejś dziwki. Trudno. I tak może mnie już nigdy nie dotknie.

Chowam urządzenie z powrotem do torebki, tym razem jedynie z wyłączonymi dźwiękami. Strzelam kośćmi w palcach i przechodzę na zielonym świetle przez ulicę.

Z dwóch stron pędzą czarne vany. Z piskiem opon zatrzymują się przed ludźmi, którzy krzyczą i rzucają się biegiem przed siebie. Ja jednak zatrzymuję się wiedząc, że mam kompletnie przejebane. No bo po co inaczej ta akcja? Z samochodów wychodzą mężczyźni w kominiarkach. Zaczynam się wycofywać, jednak jeden z nich łapie mnie od tyłu.

– Sycylijska królowa... – szepcze po włosku. – Zabierzemy cię do naszego szefa.

Wbijam obcas w jego stopę. Facet ani drgnie, za to podchodzi drugi, który mocno uderza mnie w twarz. Moja głowa odskakuje w bok. Zgrzytam zębami i mrugam gwałtownie.

– Pamiętaj, że żadna policja ci nie pomoże. Nikt, laleczko. Mamy ważnych ludzi po swojej stronie, tak jak wasza mafia.

Ten za mną odwraca mnie przodem do siebie. Łapie mocno za mą żuchwę i obnaża swoje zęby w szerokim uśmiechu.

– Jestem zwykłym żołnierzem, ale może będę mógł zagościć w twoich dziurach, gdy już szef się znudzi.

Najpierw krzywię się z obrzydzenia, a sekundę później spluwam na jego twarz. Puszcza mnie jedną ręką i ściera z oczu ślinę, po czym wymierza mi siarczysty policzek.

– Suka!

– Po co kazał wam mnie zabrać?! Jest w Neapolu! – drę się. – Po co?!

Zaciągają mnie do jednego z aut. Wpychają do środka, a ja w ostatniej chwili ratuję się przed uderzeniem w głowę.

– Wrócił szybciej. Jesteś jego prezentem, zatem pozwolisz, że zwiążemy cię, zakneblujemy i... Wygląda pani na zmęczoną. Podamy coś na rozluźnienie.

Van rusza. Moja torebka leży niedaleko, ale nie ma nawet opcji, że uda mi się po nią sięgnąć.

Jeden z żołnierzy kuca obok mnie z liną. Rzucam się na niego z pazurami, drapiąc jego twarz i szyję. Kopie mnie w brzuch, jednak ja jakbym nie czuła bólu. Adrenalina działa. Drapię go raz jeszcze i gryzę w dłoń.

Nagle... Ukłucie w ramię.

Ktoś mnie ukuł.

Unoszę wzrok. Pada on na innego mężczyznę, który nie ma już kominiarki i oblizuje się obrzydliwie na mój widok. Trzyma strzykawkę.

– Skończycie w piachu – mówię na wydechu.

Rozlega się śmiech. Głośny. Zbyt głośny, zaraz rozsadzi mi głowę.

Wszystko się rozmazuje, przed oczami pojawia mi się ciemność, a ostatnie co słyszę:

– Mogłaby dostać większą dawkę. Powiedzielibyśmy, że to wypadek przy pracy.

NEW MAFIA DONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz