39. Jeden z nich to Vito

2.9K 120 28
                                    

Beatrice

– Ubierz się w to.

Przede mną na ziemię upadają błękitne body z koronki. Patrzę się na nie, a po chwili na mężczyznę, który wszedł tu i je rzucił.

– Słucham?

– Masz. Się. W. To. Ubrać. Przeliterować ci jeszcze?

– Wypierdalaj – wskazuję palcem drzwi.

– Mów mi P.

– Głuchy jesteś? – wstaję i poprawiam sukienkę. – Wyjdź!

– Nie podoba mi się twoje zachowanie.

P pokonuje dzielący nas dystans w trzech krokach. Łapie mnie za szyję i rzuca o ścianę. Mój zduszony śmiech miesza się z jękiem bólu. Nim zdążę osunąć się na ziemię, mężczyzna znów łapie mnie dłonią pokrytą tatuażami za gardło.

– Pozwolono mi cię zerżnąć, a ja z ogromną chęcią z tego skorzystam. Nie jesteś łatwa, a ja takie lubię. Uwielbiam wyzwania.

Łapie mnie mocno za tyłek, drugą ręką coraz bardziej miażdżąc mi gardło. Zaczynam się dusić. Unoszę więc rękę, dłoń zaciskam w pięść i przywalam mu z całej siły w twarz. Syczy. Ja też bym pewnie to zrobiła, bo ból z ręki zaczyna promieniować na dalszą część ciała, ale nadal nie puszcza.

– Złe zagranie z twojej strony, ślicznotko.

Włoski w jego ustach brzmi obrzydliwie. Czuć akcent amerykański, chyba mało używa ojczystego języka. Ale nie mam na myśli akcentu, tylko tego, że wypadające z jego ust słowa są ohydne jak on sam. Ma za dużo żelu na ciemnych włosach, mógłby się ogolić, a przede wszystkim umyć, bo gość chyba dopiero co wrócił z ringu.

Poluźnia nieco uścisk.

– I co teraz, zabijesz mnie, bo jestem niegrzeczną dziewczynką?

– Zerżnę. A co zrobi z tobą szef, to już nie mój problem, złotko.

Unosi rękę z zamiarem uderzenia mnie, więc szybko zginam kolano i uderzam nim w jego kroczę. Szybko wyswobadzam się z pomiędzy niego a ściany, odskakując w bok. P prędko wystawia przed siebie ręce, ratując się przed przywaleniem w mur.

Biegnę do drzwi. Szarpię za nie, a te ciężkie wrota puszczają dopiero za trzecim razem. Nie ma żołnierzy, co jest bardzo dziwne. Nikt nie pilnuje dołu.

Nie odwracam się za siebie, biegnę przez korytarz cuchnący stęchlizną. Skręcam w prawo, a na widok schodów serce uderza mi w piersi dwa razy mocniej. Od ścian odbija się wystrzał, a moje nogi szybciej wbiegają po schodach.

– Nie uciekniesz! – wrzeszczy P. – Pożałujesz, że w ogóle spróbowałaś!

U szczytu schodów są kolejne drzwi. Całe szczęście otwarte. Nagle z obskurnego podziemia pojawiam się w drewnianym korytarzu, który po bokach ma jeszcze po trzy pary drzwi. To chyba zaplecze. Pachnące drewnem, miętą oraz cytryną.

Ale chwila. Słychać krzyki. I strzały. Coś dzieje się w głównej części lokalu.

Nim zdążę dobrze wszystko zakodować...

Szarpnięcie.

Auć, kurwa!

Zostaję obrócona tyłem do oprawcy, który wygina mi ręce za plecy. Lewą trzyma i ciągnie tak mocno, że mój krzyk na pewno słychać w Kanadzie. Po chwili znów rzuca mną o ścianę, tym razem z kilkukrotnie większą siłą niż ostatnio.

Boli.

B a r d z o.

– Kurwa mać! – drę się. – Złamałeś mi rękę, ty chory pojebie!

NEW MAFIA DONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz