ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SIÓDMY

223 12 5
                                    


                – Myślisz, że możemy tu zostać? – zapytał Beck, gdy on i Zoey leżeli na tylnym siedzeniu jej G-Wagonu. Leżeli pod puszystym kocem, a przyciemnione okna sprawiły, że było to idealne miejsce na spokojne wspólne oglądanie filmu.

– Nie, za kilka minut mamy zajęcia – odparła, bawiąc się jego włosami. Westchnął i spojrzał na nią. Opierał głowę na jej piersi, rękę miał wsuniętą pod jej koszulkę i gładził jej brzuch. – Możesz przestać?

Dziewczyna ułożyła swoją dłoń na tej jego, zaczynając ją gładzić.

– Trzy lata.

– Ale to bardzo długo.

– Wiem, ale nie chcę być w ciąży w szkole, a chcę skończyć liceum.

Beck wydął wargi i wrócił wzrokiem do dużego PearPada.

– Już i tak jesteś dużym dzieckiem, nie potrzebuję kolejnego, dopóki ty nie wyrośniesz z pieluch – zażartowała, klepiąc go po tyłku.



─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───



                Kiedy Beck i Zoey weszli do klasy Sikowitza, Jade i Aaron siedzieli obok siebie i wysyłali SMS-y... Kłócili się przez SMS-y? Byli na siebie wściekli, to było pewne.

– Poważnie?! – Aaron zapytał Jade, patrząc na swój telefon. – Dobra.

Zaczął odpisywać, a dziewczyna szeroko otworzyła oczy.

– Co? CO?! Tak chcesz?!

Ona też wysłała SMS-a, a Andre nachylił się do Zoey i Becka.

– Zastanawiam się, o co się kłócą.

– Zapytajmy ich. – Beck wzruszył ramionami.

– Hej, słuchajcie...

– Nie wtrącaj się!

– Nie krzycz na nią, kurwa!

– Wolałbym się nie wtrącać – mruknęła Zoey, odwracając się, by razem z Beckiem móc zająć ich miejsca.

Wtedy do sali weszła rozchichotana Cat.

– Hej mała – przywitała się Zoey.

– Hej, Cat.

– Cześć wszystkim. – Zachichotała. – Puk, puk.

– Kto tam?

– Czyż.

– Czyż kto?

– Czyż życie nie jest niesamowite?– Zachichotała. – No wiem.

– Dzień dobry, czyli jak mówią w Gwatemali: una tortuga se comió a mi mujer – odezwał się Sikowitz, wchodząc do klasy i na scenę.

– To oznacza „żółw pożarł moją żonę" – zauważyła Zoey, kręcąc głową.

– Och, to smutne – Sikowitz zmarszczył brwi. – Ale zabawne!

– Hej, co tam masz? – zapytał Robbie.

– To... – Wskazał na pudełko. – Ekspres do kawy na jedną filiżankę, dostałem go w prezencie od naszego szanownego dyrektora.

Sikowitz skrzyżował ramiona na piersi.

– Masz urodziny czy coś? – odezwała się Jade.

– Nie, dzisiaj jest jego dziesiąta rocznica pracy w Hollywood Arts, proszę bardzo. – Zoey wręczyła mu kopertę.

ELECTRIC TOUCH ━ BECK OLIVEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz