9 lat wcześniej
W końcu nadszedł oczekiwany zarówno przez Riley jak i przez Declana dzień. Dzień, w którym wszystko miało się zmienić, po którym… nareszcie miało być dobrze. W końcu ile można? Codzienne wyzwiska, docinki? Nadszedł czas aby to skończyć.
Ludzie mogą się z nas śmiać, ale czasem potrafimy wywrzeć na nich tak głębokie wrażenie, że wszelkie nieprzyjemności stają się po prostu nie na miejscu. Łatwo jest dobić leżącego, kogoś kto w naszym przekonaniu nie znaczy nic. Jeśli jednak odkryjemy jego prawdziwą wartość, która często przewyższa to co widzimy w sobie samym, wymierzenie jeszcze kilku złośliwych uwag staje się trudniejsze, albo sprawia nam coś w rodzaju dyskomfortu. Dlaczego więc nie pomóc sobie, wykorzystać to co ma się w sobie niezwykłe i postarać zawstydzić wszystkich którzy z ciebie drwili?
Niezaprzeczalnym talentem Riley, który zaczęła zauważać dopiero po odejściu z grupy tanecznej, był śpiew. Śpiewała wspaniale, a co najlepsze nie widziała problemu z występami publicznymi, bo robiła to praktycznie od zawsze i przez to wydawało jej się to wręcz naturalne. Przygotowywała się od paru tygodni, na szkolny konkurs. Pomagał jej oczywiście Declan, bo któżby inny. Czasem wpadał też Darren, ale cóż ten prosty chłopak mógł wiedzieć o sztuce?
Riley miała tego dnia na sobie swoje ulubione ubranie. Założyła rurki w czarno białe pasy, koszulkę z Ramones, kremowy dziergany sweter i glany. Wychodząc z domu zauważyła prześwitujące przez chmury słońce i sięgnęła jeszcze po swoje ukochane lenonki. Była w zupełności gotowa na rozpoczęcie rewolucji w jej życiu. Przechodząc przez szary chodnik naciągnęła na głowę swoją wełnianą bordową czapkę. Poprawiła jeszcze wystającą spod niej równiutko przyciętą, prostą grzywkę i zapukała do domu sąsiadów. Nie musiała długo czekać, bo w drzwiach prawie natychmiastowo pojawił się Declan.
-Świetnie wyglądasz- komplementował ją co chwila w drodze do szkoły.
-Przestań!- zaśmiała się dziewczyna, która zdążyła się już zrobić cała różowa na policzkach od jego nieustannych komplementów. –Wcale nie rozładowujesz napięcia.
-Przecież wiesz, że dasz sobie radę.
Riley i tak nerwowo zaczęła bawić się końcem swetra i patrzyła na swoje stopy.
-Zapomniałbym!- uśmiechnął się Declan i wyciągnął ze swojego plecaka paczuszkę, ze znanym dziewczynie logiem cukierni. –Smacznego- dodał wręczając jej pakunek.
Dziewczyna nieśmiało zerknęła do środka i wyciągnęła z szerokim uśmiechem na twarzy jej ulubioną babeczkę, truskawkową z białą czekoladą. Declan objął ją swoim ramieniem i razem w o wiele lepszych humorach ruszyli w kierunku szkoły.
-Denerwuję się- powiedziała przed samym wejściem na scenę. Declan wpatrywał się w jej idealną twarz, której nigdy nie widział w takim stanie. Wszystkie mięśnie były napięte, a na jej twarzy pojawił się nerwowy grymas.
-Uśmiechnij się. Jestem z tobą- chciał powiedzieć coś jeszcze, ale nauczycielka prowadząca uroczystość poprosiła o brawa dla Riley Dickens. Nie było wyjścia. Dziewczyna musiała udać się na scenę. –Powodzenia- powiedział jeszcze i wrócił na swoje miejsce na widowni.
Riley z nieznanym jej wcześniej zdenerwowaniem i tremą weszła spokojnie na środek sceny. Przed nią siedziała cała szkoła. Widząc twarze jej prześladowców miała ochotę uciec, zobaczyła jednak Declana. Uśmiechniętego, wznoszącego dwa kciuki w górę. Chwyciła mikrofon, wzięła głęboki oddech i lekko przymrużyła oczy rozpoczynając utwór.
I stare at my reflection in the mirror
Why am I doing this to myself?
Pierwsze dźwięki wydobyte z jej gardła nie zdołały jeszcze uciszyć niezbyt pochlebnie nastawionej publiczności. Pomimo to Riley nie zatrzymywała się i śpiewała dzielnie dalej.
CZYTASZ
Never let me go
Teen Fiction"-Nigdy więcej Cię nie opuszczę. Obiecuję. -A ja nigdy więcej nie pozwolę Ci odejść" Riley Dickens i Declan Collins poznali się 18 lat temu i od zawsze byli parą najlepszych przyjaciół, którzy wiedzieli o sobie praktycznie wszystko. Jednak bieg wyd...