13. [6 lat wcześniej]

893 81 11
                                    

6 lat wcześniej

            Riley weszła do szkoły z Freddie’m trzymając się ręce tak jak zawsze. Na twarzy przyklejony sztuczny uśmiech, do którego zdołała przywyknąć, ale przymilanie się do Stone’a przy ludziach nadal wydawało się jej obrzydliwe. Minął już ponad rok odkąd zostali parą. Prawie wszędzie pojawiali się razem, trzymali za ręce, całowali, starali się wyglądac na szczęśliwą parę. Cierpiała na tym przyjaźń z Declan’em. Oczywiście chłopak nadal nie wiedział, a nawet nie domyślał się, dlaczego Riley w ogóle zadaje się z kimś takim jak Freddie. Nie udawał, że towarzystwo Stone’a mu nie odpowiada i powiedział jej, że nie podoba mu się to, że ona ciągle z nim przebywa.

            Udało mu się złapać przyjaciółkę, gdy wracali ze szkoły do domu.

            -Proszę, proszę, tym razem nie ze swoim chłoptasiem? Cóż się stało?- zażartował zupełnie bez humoru Declan.

            Riley nie odezwała się ani słowem, tylko jeszcze bardziej przyśpieszyła kroku i spuściła głowę w dół.

            -No nie, czyżbyś teraz nie rozmawiała już z nikim kto nie jest Alfredem, co? To wstyd się ze mną zadawać, będąc dziewczyną kogoś takiego jak on.

            -Declan, błagam zamknij się.- wydukała zdenerwowana Riley.

            -Nie zamknę się, dopóki nie przejrzysz na oczy! Co ty tak właściwie robisz z tym chłopakiem?!

            Tym razem słowa Declana sprawiły, że dziewczyna stanęła w miejscu i obróciła się w jego stronę.

            -Nie będziesz mi mówił, z kim mogę, a z kim nie mogę się przyjaźnić, a już na pewno z kim nie mogę chodzić!- krzyczała dziewczyna.

            -Czy ty wiesz co ty robisz? To przecież Alfred! Nasz największy wróg od… zawsze! Niszczył twoje dzieciństwo, wypłakiwałaś przez niego oczy…

            -Ludzie się zmieniają-  odpowiedziała chłodno Riley.

            -Zamierzasz sprawdzić prawdziwość tego stwierdzenia na jego przykładzie? Powodzenia- prychnął zirytowany Declan, unosząc ręce do góry.

            -Przykład tego, że ludzie się zmieniają widzę przed sobą.

            -Że niby ja?!- zdziwił się chłopak, ale już nie krzyczał. To co powiedziała zaskoczyło go i… zabolało.

            -Tak, ty!- krzyknęła Riley podchodząc bliżej.- To ty ciągle przesiadujesz w towarzystwie Sophie, a dla mnie nie masz czasu!

            -To ty uroiłaś sobie, że chodzę z Sophie i za każdym razem sama siebie przekonujesz, że już się tobą nie interesuję, a to nie prawda! To ty się zmieniłaś! Ja jestem zawsze przy tobie, zawsze kiedy czegoś potrzebujesz, zawsze kiedy nie masz nikogo kto mógłby cię pocieszyć! Kiedy ostatnim razem to ty zrobiłaś coś dla mnie? Mam nadzieję, że twój nowy chłopak wynagrodzi ci czas stracony ze starym przyjacielem.

            -Obiecywałeś, że nigdy mnie nie zostawisz- powiedziała już o wiele ciszej Riley, próbując patrzeć przyjacielowi w oczy.

            -A ty obiecywałaś, że nigdy nie odejdziesz. Jak widać niektóre obietnice zostały złamane. Żegnaj Riley.

            Po tych słowach odszedł, zostawiając Riley na środku drogi. Z trudem powstrzymywała się od płaczu. To była ich pierwsza prawdziwa kłótnia.

            Riley otarła łzy spływające po jej policzkach. Kopnęła nogą pudełko przepełnione zdjęciami, chcąc się od niego odciąć, odsunąć je jak najdalej od siebie. Chciała zapomnieć to wydarzenie, dzień, w którym przestali się przyjaźnić. Chciała zapomnieć wszystko z nim związane. Niestety, wspomnienia- te złe jak i dobre- są z nami połączone już na zawsze i nie ważne co byśmy zrobili, one będą powracać. To właśnie wspomnienia kształtują to jakimi jesteśmy ludźmi, jak się zachowujemy, jak myślimy, kim jesteśmy. Bez wspomnień nie bylibyśmy sobą. W pamięci zapisują się wydarzenia, miejsca i ludzie, którzy oddziaływają na nas, a my na nich. Razem tworzy się nasza rzeczywistość, która bez tego wszystkiego nie mogłaby być taka sama. Myśli o jedynym, prawdziwym przyjacielu Riley, zaczęły powracać masowo do jej głowy i czy tego chciała czy nie, musiała się z nimi zmierzyć.

            -Koniec, to nie może tak dalej wyglądać!- krzyknęła Riley trzaskając drzwiami pokoju Freddiego. On leżał na łóżku nie robiąc nic.

            -Ej, ej, ej, chwila- podparł się na łokciach i zaczął przyglądać się nieproszonemu gościowi- Wiesz, że to niegrzecznie tak trzaskać drzwiami, zwłaszcza jeżeli się w nie wcześniej nie zapukało, zwłaszcza jeśli się tak naprawdę włamało do czyjegoś domu? Właściwie, mógłbym zadzwonić na policję i zgłosić włamanie.

            -Ja mówię na poważnie. Twój plan sprawił, że teraz Declan w ogóle nie chce się do mnie odzywać.

            -I to jest niby źle?

            -Chyba żartujesz!- oburzyła się dziewczyna.- Chciałam, żeby kłócił się z Sophie, a nie ze mną.

            -Uspokój się, będzie miał focha, przez góra tydzień, a potem do ciebie wróci, nie przejmuj się.

            -Skąd ta pewność?- dziewczyna była wyraźnie zirytowana.

            -Z całym szacunkiem, ale- to frajer.

            -Z szacunkiem?- Riley przewróciła oczami.

            -Ktoś taki jak on, będzie myślał, że spokojnie sobie poradzi bez ciebie, zwłaszcza, że ma mojego pożal się boże braciszka i pannę Moore. Ale wtedy przejrzy na oczy, że on im nie potrzebny, bo doskonale się czują tylko w swoim towarzystwie, ładnie cię przeprosi i będzie jak dawniej, a nawet lepiej.

            -Obyś miał rację- westchnęła Riley siadając obok chłopaka na łóżku.

            -Naprawdę jest ze mną aż tak źle?- zaśmiał się Freddie.

            -Jesteś idiotą i nienawidzę cię, ale- zawahała się- zawsze mogło być gorzej no nie?

            -Dobra odpowiedź- uśmiechnął się Freddie i cmoknął Riley w policzek.- Mam udawać, że jestem zajęty, czy sama się wyniesiesz?- zaśmiał się, a dziewczyna walnęła go w ramię i śmiejąc się pod nosem wyszła z pokoju swojego „chłopaka”.

Mijały dni, miesiące. Riley straciła prawie całkowicie kontakt z przyjacielem. Ona zajmowała się swoim nowym chłopakiem, Freddie’m, oraz paczką koleżanek: Pattie, Maddie, Jenette, a także paroma innymi punkami. Declan pogłębiał swą przyjaźń z Aaronem i Sophie. Było im dobrze, ale obydwoje odczuwali ewidentną pustkę, czegoś im brakowało. I oboje wiedzieli dokładnie co, a raczej kto to był.

            Ukradkowe zerknięcia na korytarza, w klasie, zasłonięte zasłony w domach, samotne wędrówki do szkoły i domu zdecydowanie utrudniały powrót do normalnego życia bez tej drugiej osoby. Tym bardziej brakowało im wspólnych rozmów, wyspy i tego czasu, który mogli spędzać ze sobą.

            Błędy też są istotną częścią życia. Para przyjaciół przekonała się, że czasem warto pocierpieć, aby otrzymać potem od losu wynagrodzenie.

To już trzynasty rozdział, kurczę szybko idzie :)) Mam nadzieję, że 13 nie będzie tym razem pechowa :) No to miłych świąt Wam jeszcze życzę, wolne, nareszcie :D

Never let me goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz