5. [15 lat wcześniej]

1.1K 77 13
                                    

15 lat wcześniej

            Dwójka trzecioklasistów siedziała spokojnie w swojej sali oczekując nauczycielki. Dziewczynka miała włosy zaplecione w dwa, długie warkocze, a chłopiec nosił nowe okulary, z grubymi, czarnymi oprawkami. Nie wywołały one zbytniego entuzjazmu wśród kolegów, a nawet jeden z nich (Freddie- dlaczego mnie nie dziwi, że właśnie on?) śmiał się z biednego chłopca. Jednak Declan, nie zwracał na niego uwagi. Ważne, że podobało się Riley.

            Tamta lekcja poświęcona była ptakom. Dzieci oglądały obrazki, odsłuchiwały ich śpiewu. Na sam koniec lekcji miały wybrać po jednym z wymienionych na lekcji zwierząt i je narysować. Riley i Declan bez konsultowania tego ze sobą od razu wybrali kolibra. Zbieg okoliczności? Mało prawdopodobne. W końcu podobiznę tego ptaka znali już od kilku lat- obydwoje nadal nosili wisiorki, które otrzymali w dniu swojego pierwszego spotkania.

            Gdy lekcje się skończyły, cała klasa tłumnie wybiegła na korytarz i skierowała się do szatni, zostawiając na końcu niezbyt lubianą dwójkę. Obydwoje spokojnie się spakowali i wyszli jako ostatni z klasy. Declan wychodząc powiedział jeszcze uprzejmie „Do widzenia” do pani Suzie, która odpowiedziała mu z uśmiechem i pomachała chłopcu.

            Riley od razu wpadła w silne ramiona ojca. Tego dnia to właśnie Jack miał ich wziąć do domu. Declan bardzo go lubił. Oczywiście nie bardziej niż swoich rodziców, ale Dickensowie byli inni i nie dało ich się oceniać według tego samego schematu. Jego rodzice byli bardziej poukładani, spokojni, tak samo jak on. Riley wraz z rodzicami, tworzyła mieszankę wybuchową. Kolorowi, spontaniczni.

            Jack zawsze się uśmiechał. Rząd białych zębów zawsze lśnił niczym wypolerowane lustro. Nosił dżinsy i czarne koszulki. Jego ręce często były umazane niedomytym smarem, albo miał plamy po nim na twarzy. Był zapalonym mechanikiem, uwielbiał swoją pracę. Tego dnia miał na sobie niebiesko-szarą koszule i swoje zwyczajowe, ciemne dżinsy. Przez jego wspaniały, rozbrajający uśmiech, prawie niezauważalna była mała plama na spodniach.

            -Gdzie moi państwo życzą się udać?- zapytał wesoło dzieci.

            -Na ciastka!- zawołała ochoczo Riley, a Declan radośnie kiwnął głową. Jack uśmiechnął się jeszcze raz pokazując swoje białe zęby. Przeczesał palcami swoje włosy, które pomimo nieładu jak zwykle wyglądały świetnie i wyciągnął obie dłonie w kierunku dzieci. Riley

i Declan szybko je chwycili i wszyscy razem opuścili budynek szkoły.

            Ich ulubiona cukiernia była bardzo niedaleko. Z zewnątrz, nie wyglądała zachęcająco. Mała budka, szara, ponura. Jack Dickens miał jednak nosa do takich miejsc. Już pierwszego dnia po przeprowadzce odkrył to miejsce. Od tamtej pory chadzał tam regularnie z dziećmi. Każdy ze stałych bywalców cukierni miał swoje ulubione ciastko. Wiśniowo-czekoladowa babeczka dla Jacka, truskawkowa z polewą z białej czekolady dla Riley i kakaowa z waniliowym budyniem dla Declana. Po zakupach, przechodzili do parku, którym wędrowali aż do domu. Wygłupiali się wtedy i śmiali, zajadając się ciastkami. Jack był świetnym rodzicem i miał świetny kontakt z dzieciakami. One go uwielbiały! Spędzał z nimi i tak zbyt mało czasu. Za bardzo poświęcony był pracy, chociaż każdą wolną chwilę starał się spędzać z rodziną, do której zaliczał też Collinsów. Nic dziwnego, znali się prawie całe życie.

            Jack, Cyntia, Caleb i Tess wcale nie poznali się tego samego dnia co ich dzieci. Znali się już o wiele, wiele dłużej. Jack i Caleb już w liceum byli najlepszymi przyjaciółmi. Nierozłączni, dwóch kumpli, którzy skoczyliby za sobą w ogień. Byli jak bracia, czasem nawet ich mylono, bo młodsi, byli do siebie całkiem podobni. Uchodzili za chuliganów, a przecież nie robili niczego niezgodnego z prawem, ich czyny nie ocierały się nawet o wandalizm.

            W ostatniej klasie zwrócili uwagę na dziewczyny. Obie były z różnych klas, nie znały się wcześniej, co najwyżej z widzenia. Połączył je jeden projekt ze sztuki. Potem był już równie nierozłączne jak i Jack z Calebem. Z jednym wyjątkiem- one były najlepszymi uczennicami w szkole.

            Szkolnemu marginesowi takiemu jak Collins i Dickens nie było łatwo podbić serca ulubienic nauczycieli. Tess ocierała się o najwyższą średnią w historii szkoły, była ogólnie lubiana, a z dyrektorką chadzała czasami nawet do kawiarni po szkole. Miała wtedy długie brązowe włosy, których raczej nie spinała, tylko pozwalała im opadać na plecy. Uśmiechnięta buzia z pewnością była jej atutem. Za to Cyntia niewiele zmieniła się przez lata. Jako nastolatka również zwracała na siebie uwagę wszystkich swoim optymizmem i kolorowymi ubraniami. Zawsze była uśmiechnięta i widziała wyjście z każdej, choćby najgorszej sytuacji.

            Te wszystkie wspomnienia napełniały Jacka radością. Był naprawdę szczęśliwy, że teraz też są wszyscy razem, a ich dzieci się przyjaźnią. Miał nadzieję, że Riley i Declan będą mieli równie wspaniałe wspomnienia jak ich rodzice. Razem z Cyntią uważali, że są one jednym z najważniejszych elementów życia, że wspomnienia i nasza przeszłość kształtuje charakter i osobowość. Gdyby on, jako dziecko nie robił takich szalonych rzeczy, nie miał by na pewno takiego luzu i lekkiego podejścia do ciężkich spraw. Cyntia całe życie pracowała nad swoją wyobraźnią, bojąc się, że gdy wydorośleje ona całkowicie zaniknie. Na szczęście tak się nie stało. Dzięki swoim niezwykłym przyjaciołom, Tess przestała być nieśmiała i trzymać się z tyłu. Caleb nauczył się żyć marzeniami, marzyć. Jeden uczył się od drugiego.

            Rzecz jasna, ich życie nie składało się z samych tęczowych chwil. Były wspomnienia okryte bólem i smutkiem, ale i bez takich nie byli by takimi samymi ludźmi. Każda sekunda odbija się potem w życiu, w przyszłości. To co robimy za życia, odbija się echem w wieczności. Dlatego też Jack, Caleb, Tess i Cyntia stworzyli trzy zasady, którymi kierowali się w późniejszym życiu i które wpajali swoim dzieciom: 1. Ciesz się każdą chwilą życia; 2. Rób to co się kochasz; 3. Niczego nie żałuj.

             W przeciągu całego roku, zdarzyło się jeszcze wiele rzeczy, małych i dużych, które utkwiły w pamięci tych ludzi jako jedne z piękniejszych chwil ich życia. Wszyscy razem, jak wielka rodzina. Bo pomimo braku pokrewieństwa tak się czuli. Szkoda, że ich szczęście nie trwało długo.

Króciutka część, ale mam zamiar dodać jeszcze jedną, dłuższą dziś wieczorem! :)

Never let me goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz