∞
Riley pojechała prosto do nowej szkoły, bez żadnych przystanków, pomimo że dzieliło ją od niej kilkaset kilometrów. Muzyka grała w głośnikach o wiele za głośno, dziewczyna próbowała tak zagłuszyć narastające poczucie winy i wyrzuty sumienia. Co chwile ocierała automatycznie łzy spływające po policzkach, które nieco utrudniały jej widoczność. W połowie drogi już prawie w ogóle nie myślała o mokrej twarzy i spuchniętych oczach, a będąc na miejscu, nie było widać śladu po przepłakanych godzinach w samochodzie.
Dziewczyna skierowała się w kierunku wejścia do ogromnego budynku przed którym stała. Akademia Sztuk Artystycznych wyglądała zupełnie inaczej niż uniwersytet, do którego przyzwyczaiła się przez ostatnie lata. Była znacznie większa, a budynek wyglądał na starszy, ale za to bardzo dobrze zachowany. Przed wejściem, rozciągały się schody pełne uczniów zajętych swoimi własnymi sprawami. Był koniec sierpnia, wszyscy powoli zaczęli się tam zjeżdżać z całego kraju. Riley niepewnie wyszła z samochodu i wyciągnęła swoją walizkę. Wzięła jeszcze jeden głęboki oddech po czym wyprostowana z podniesioną wysoko głową przeszła wśród nieznanych jej twarzy. Czuła na sobie spojrzenia niektórych z nich, ale nikt zbytnio nie przejmował się kolejną, nową uczennicą, zwłaszcza, że było takich wiele. Bez niczyjej pomocy szybko znalazła sekretariat. Stanęła przy wysokiej ladzie i uśmiechnęła się do siedzącej za nią kobiety.
-Dzień dobry, nazywam się Riley Dickens- przedstawiła się.
-Rozumiem, że chciałabyś otrzymać plan zajęć i klucz do pokoju, prawda?- zapytała znudzona kobieta, czytając studentce w myślach.
-Tak jest.
Kobieta zaczęła coś wstukiwać w komputer, mocno uderzając w klawiaturę, po czym przewertowała jeszcze kilka kartek, wpisała jeszcze coś do systemu i po paru minutach Riley otrzymała to na co czekała. Numerek na kluczu wskazywał, że będzie mieszkała w pokoju 789. Idąc w kierunku wskazanym przez kobietę, przypomniała sobie, że chciała się zapytać o swoją lokatorkę. Nie miała jednak ochoty wracać tam i zawracać głowę kobiecie, która z pewnością nie była zainteresowana kolejną wizytą Riley.
Kiedy dotarła do swoich drzwi okazało się, że pytanie o lokatorkę nie było aż tak potrzebne. Na drzwiach pokoju, oprócz numeru 789 wisiała biała kartka z wypisanymi mieszkańcami. Dużymi czarnymi literami było tam napisane Rilley Dickens, (oczywiście z błędem, kto wpadł na pomysł, aby pisać jej imię, przez dwa L?) oraz Vivi St. Morrison. Riley westchnęła i wpakowała się do pokoju zastanawiając się co myśleli sobie państwo St. Morrison nadając dziecku imię Vivi…
Ku swojemu zmartwieniu, nie było jej dane dowiedzieć się o tym przez kolejne dwa miesiące. Intrygująca Vivi zaplanowała swój przyjazd dopiero na połowę października o czym Riley dowiedziała się przez przypadek w bibliotece. Szkoła była niesamowita. Nareszcie dziewczyna mogła robić to co kochała: tańczyła i śpiewała. W starej szkole była przybita ciągłymi wykładami, na zupełnie nieinteresujące ją tematy. Nowe miejsce miało jednak swoją jedną wadę. Po raz kolejny Riley czuła się samotna. Nie miała wielu znajomych, praktycznie żadnych. Miała nadzieję, że zmieni się to gdy pozna swoją współlokatorkę. W dodatku tęsknota do dawnych przyjaciół, zwłaszcza Declan’a zabijała ją od środka z każdym dniem. Dlatego też pochłaniała się pracy, nauce i muzyce praktycznie przez cały czas.
-Zastanówcie się chwilę i wybierzcie do zaśpiewania piosenkę, która najbardziej chcielibyście zaśpiewać. Dzisiaj mam dobry humor, więc daję wam wolną rękę- uśmiechnęła się ich nauczycielka śpiewu i zasiadła wygodnie w swoim fotelu.
CZYTASZ
Never let me go
Ficção Adolescente"-Nigdy więcej Cię nie opuszczę. Obiecuję. -A ja nigdy więcej nie pozwolę Ci odejść" Riley Dickens i Declan Collins poznali się 18 lat temu i od zawsze byli parą najlepszych przyjaciół, którzy wiedzieli o sobie praktycznie wszystko. Jednak bieg wyd...