Rodział XIX

1K 47 75
                                    


Nobody's POV: 

         - Jestem Douma, miło mi was poznać!  Ooo, czyżbyście byli Filarami? W końcu godni przeciwnicy!!!  Wy, ludzie, jesteście tacy biedni i żałośni... Tacy słabi, a jednak pchają się do walki z demonami...     Ale się cieszę... To mi wyjdzie na dobre! Trochę było tu nudno....   To co, czas zacząć zabawę!!!  

            Mężczyźni, pomimo wyszkolenia, poczuli niepokój. Owszem, dostali ostrzeżenie, iż demon, który grasuje w tej okolicy może mieć wyższą rangę, lecz takie ostrzeżenia otrzymywali ciągle. Podejrzewali, że to znowu fałszywy alarm. Ale niestety, nie tym razem.

        Dlatego teraz, stali przed Doumą kompletnie nieprzygotowani na walkę. Jak wielkiego trzeba mieć pecha? Gdy w końcu byli szczęśliwi, odnaleźli siebie nawzajem,  zaznali spokoju... Aż tu nagle przed nimi stanął Większy Księżyc rangi drugiej... Tam gdzieś, z tyłu głowy,  byli świadomi, że mogą nie przeżyć tej walki na życie i śmierć...  

            Ale teraz, pozostaje im tylko walczyć do końca i za wszelką cenę zabić demona.  Mężczyźni przyjęli pozycje bojowe. Mimo strachu, stresu i wątpliwości, nie zamierzali się poddać.

       Douma, widząc ich postawę, uśmiechnął się ironicznie.

- I wy naprawdę myślicie, że macie ze mną jakieś szanse... Aż jest mi was żal... - mruknął pod nosem, a po chwili, rozłożywszy ostre jak brzytwa wachlarze, przygotował się do ataku.

     " ...Technika krwi. Mroźny lotos..."

          Nagle temperatura gwałtownie spadła, a mrożący powietrze w płucach, lodowaty wiatr zawiał z ogromną siłą. Dachy pobliskich domów i drzewa pokryły się szronem.

      Zmrożone powietrze niefortunnie dotarło do Shinazugawy. " Cholera! To powietrze praktycznie rozrywa płuca..." - pomyślał Sanemi, oglądając się na Giyuu, którego mroźny podmuch jeszcze nie dosięgnął.

- GIYUU !! Nie wdychaj tego powietrza! 

      Mężczyzna, usłyszawszy słowa Sanemiego kiwnął głową i postąpił według jego instrukcji.  Zwinnie ominął podmuch wiatru i stanął obok Shinazugawy, osłaniając go przed ewentualnymi atakami, by ten mógł odetchnąć po mroźnym ataku.

"...Technika Krwi: Rozrzucenie Lotosu..."
         

         Demon rozpoczął kolejny atak, widząc jak szybko Filary uodporniły się na mroźne powietrze.  Tym razem, wysłał w ich stronę tysiące lodowych sopli, zakończonych ostro jak igła. Wystarczyłoby kilka, żeby skutecznie zmasakrować przeciwnika. 

        Na szczęście,  Tomioka zareagował na ten atak o wiele szybciej niż Sanemi.  W mgnieniu oka złapał towarzysza za kołnierz mundura i odskoczył w bok, unikając lodowych ostrzy. Douma, patrząc na nich, uśmiechnął się kpiąco. Demon wyraźnie lekceważył mężczyzn, nie uważając ich za ciężkich do pokonania przeciwników.

          Giyuu, sprawnie odbijał sople od katany, odpychając je od siebie i Sanemiego. Filar Wiatru dopiero po chwili zorientował się, jak mocny był atak. Tomioka przestawał nadążać za ostrzami. Demon atakował ich tak szybko, że oczy mężczyzny nie wyłapywały każdego sopla. W pewnym momencie jeden z nich zaciął go na czole, powodując piekący ból. 

   
     Shinazugawa  nie zdążył zareagować, gdyż ataki Doumy były zbyt szybkie. Przeklął w myślach, besztając się za swoją nieuwagę. Uwolnił się z uchwytu Tomioki, zerkając kątem oka na mężczyznę. Sanemi stanął u boku Giyuu, gotów na rozpoczęcie obrony i ataku. W jednej chwili, zabójcy ruszyli w stronę demona, rozpoczynając atak.

Not The Same - sanegiyuuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz