Rozdział XX

767 39 36
                                    

          Giyuu's POV:

    -Kocham, cię, Giyuu...

      Sanemi przymknął powieki, a jego ręka nie trzymała już tej mojej. Zaniosłem się niekontrolowanym płaczem. Shinazugawa ledwo oddychał i przynosiło mu to coraz większą trudność. Czułem się taki... bezradny. Nic nie mogłem zrobić, nie miałem jak mu pomóc. 

        Zauważyłem, że Sanemi próbuje otworzyć oczy, lecz za nic mu to nie wychodziło. Ciepła krew cały czas wypływała z głębokiej rany na jego brzuchu. Nie udało mu się zatrzymać krwotoku oddechem, który teraz tracił z każdą sekundą.

        Desperacko ściskałem jego dłoń, nie mogąc przestać płakać.  Dostrzegłem, że po pokaleczonym policzku  Sanemiego spływa pojedyncza, krystaliczna łza. Delikatnie starłem ją kciukiem. Nie... to nie może być koniec. Nie mogę mu dać tak łatwo odejść! Ale sam nic nie zrobię... 

- POMOCY!! Halo, niech ktoś pomoże! Pomocy... - krzyknąłem, ale głos mi się załamał.

       Ludzie dawno się ewakuowali, a wszyscy zabójcy niższej rangi nie żyją, bądź uciekli. Zanim zjawią się tutaj zatajacze Sanemi... umrze. 

      
       -Pomoc... - mój krzyk został przerwany przez niespodziewany atak kaszlu.

      Tak bardzo skupiłem się na ranie Sanemiego, że nie zauważyłem, iż moje ciało także jest wykończone i pokiereszowane. Bolało mnie wszędzie, a z niektórych ran nadal leciała krew.

     Traciłem resztę sił, lecz mimo to krzyczałem po pomoc. W pewnym momencie przed oczami pojawiły mi się mroczki i zakręciło mi się w głowie. Mokre od płaczu policzki piekły mnie, oddychało mi się coraz ciężej. 

     Odpadłem delikatnie na pierś Sanemiego, tracąc przytomność.

     

           Ostatnie co pamiętam, to tylko zwalniające z każdą sekundą bicie serca Sanemiego Shinazugawy....

  Sanemi's POV:

   Jak przez mgłę słyszałem nawoływania Giyuu o pomoc. Chciałem spojrzeć w jego piękne, granatowe oczy i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze...  Ale skłamałbym. 

    Nie mam siły poruszyć palcami. Nawet zabranie płytkiego oddechu sprawia mi ogromny ból. Szanse na przeżycie mam naprawdę niewielkie. Dlaczego akurat teraz? Dlaczego ten cholerny demon pojawił się akurat wtedy, gdy znalazłem szczęście?!

    Cieszę się, że chociaż udało mi się przed śmiercią wyznać Giyuu miłość.  Cieszę się, że ostatnie chwile mogłem spędzić z tak cudownym mężczyzną. Cieszę się, że go mam...

     - Pomoc...-  ostatni krzyk Giyuu został przerwany przez nagły kaszel.

        

      Najwyraźniej Tomioka skupił się bardziej na moim życiu, niż na swoim. Nagle poczułem niewielki ciężar na piersi i usłyszałem miarowe oddychanie.

   
      Giyuu stracił przytomność. Nie dość, że przeze mnie płakał, to jeszcze zapomniał zadbać o siebie po walce...

     Nagle poczułem nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej. Pomimo desperackich prób, nie mogłem nabrać powietrza.

          To koniec. Umieram....

                       
                         .        .         .
     

Not The Same - sanegiyuuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz