20: Lodowy Olbrzym

80 19 7
                                    

- Mam dla ciebie niespodziankę.

Wooyoung nie wiedział, czy Roan wziął sobie za punk honoru wyrwanie go ze smutnej rzeczywistości, czy może obudziły się w nim po latach braterskie zobowiązania, ale wydawało się to dziwne. Nagle zaczął być miły, nagle zagadywał go i stał się opiekuńczym starszym bratem, jakiego zawsze chciał mieć. Tylko, że teraz było już za późno, Wooyoung nie był tym kruchym, bezbronnym chłopcem beż przyjaciół, a Roan nie był centrem wszechświata. Był tylko niepotrzebnym, kolejnym członkiem rodziny, którego równie dobrze mogłoby nie być.
Widział w jego oczach szczerą radość i chyba właśnie ta autentyczność wydawała się mu najdziwniejsza.

- Niespodziankę?

Musiał odchrząknąć by jego głos nie przypominał zardzewiałej tarki do warzyw. Wpatrywał się bezemocjonalnie w brata, który wyjął zza pleców dwie pary łyżew.

Nie były drewniane, a to już coś. Wydawało się nawet, że zrobiono je z prawdziwej skóry, a ostrza były wypolerowane na błysk. Pamiętał gdy był na łyżwach po raz ostatni, może z pięć, sześć lat temu. Był zbyt mały żeby chodzić nad zamarznięte jezioro samotnie, ale zbyt zbuntowany, by grzecznie podążać zawsze za swoim bratem. Wymknął się raz pod nieuwagę rodziców i wpadł do przerębli schowanej za śniegiem. Ludzie z wioski, często zdesperowani by znaleźć zimą nieco pożywienia, wykuwali przeręble na jeziorze i zasłaniali je śniegiem, tak by pozostało to tylko ich żyłą złota. Żyłą, która okazała się dla małego chłopca niemal wyrokiem.

Wydostał się z niej o własnych siłach, z czego dziwił się nawet jego surowy ojciec, ale nie obeszło się bez reprymendy, sprzedania jego lsnących łyżew, których każdy mu zazdrościł. No i oczywiście choroby. Przeleżał w łóżku dwa tygodnie, ale gdzieś pośrodku tej nudy i męki wszedł do jego pokoju San, uśmiechnął się dumnie i rzucił od niechcenia:

- No no, nie sądziłem, że jesteś taki dzielny.

I wtedy uznał, że było warto.

Gdy Roan trzymał przed nim za wyciągnięte sznurówki całkiem nowe łyżwy, Wooyoung poczuł się jakby znowu miał trzynaście lat.

Obiad z rodzicami nie wypadł nawet tak źle, udało mu się szybko zbyć wszelkie pytania o jego służbę, a potem gdy chciał już wyjść, unikając spojrzeń matki i pomrukiwania ojca, zatrzymał go Roan.

- Ro...

- Nie daj się prosić- uśmiechnął się i Wooyoung musiał przyznać, że nigdy nie widział żeby jego brat tyle się szczerzył.

- Nie mam czasu. Zacznie się ściemniać.

- W wojsku na pewno nie masz uciechy. Odśnieżyłem kawałek jeziora.

Nie mógł odmówić, wiązałoby się to z długim tłumaczeniem. Szybciej było po prostu odpuścić. Więc już chwilę potem znaleźli się nas obszernym jeziorem ukrytym pośród drzew, które w lecie przynosiło ochłodę, a w zimie zdawało się być portalem do innego świata. Przezroczysty niemal lód, gruby na wiele centymetrów sprawiał, że nie bali się na niego wchodzić. Na samym środku jeziora była mała wysepka, w lecie zakładali się kto pierwszy do niej dopłynie i rzecz jasna Wooyoung nigdy nie wygrał. W zimie szli do niej przez lód, albo dojeżdżali na łyżwach póki nie zostały całkowicie zabronione.

Teraz znów stał na lodzie, trząsł się i spinał wszystkie mięśnie by nie upaść. Wyszedł z wprawy, kto by się spodziewał. Mroźny wiatr powiewał jego płaszczem przeszywając chude kości, a on wbijał wzrok w jeden punkt by nie stracić równowagi.

Wysunął jedną nogę i ruszył ślizgiem do przodu, starał się nie przyspieszać, ale też nie hamować ponad wszystko.

- Co tak wolno ty z siódemki?!

Ballad Of Chaos [2] ¤ WOOSANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz