Gdy tylko zostali zwolnieni, Wooyoung wypadł z pomieszczenia jakby sekunda dłużej w nim spędzona miałaby go zabić. Całkiem zignorował wołanie własnego imienia i pobiegł prosto do swojego hangaru. Dorwał się do swoich rzeczy, których i tak nie miał wiele i zaczął je maniakalnie pakować. Gdy w amoku wkładał menażki i nożyli do plecaka poczuł się jakby dalej był na arenie, jakby nigdy tak naprawdę się z niej nie wydostał. Ciężkie łzy spływały mu po policzkach by skapnąć na jego chude dłonie. Słyszał w uszach dudnienie, chciał się z rego wydostać, przestać być jedynie więźniem własnego umysłu.
Przecież nie muszą go znaleźć, San jest na to za sprytny, umie zacierać własne ślady i...
- Jung.
Prawie poderwał się do pionu kiedy poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Wpadł we własne rzeczy i dopiero wtedy dostrzegł nad własną twarzą całkiem zmartwionego Yunho. Zamyślił się i westchnął, a potem uklęknął obok, tak by zrównać się z nim wzrokiem.
- Wszystko dobrze?
- Nie, nic nie jest... nic nie jest dobrze. Po to tu jestem, tak? Żeby być przynętą? Żeby wystawili mnie tam jak wabika?
- Nie, na pewno nie o to im...
- Nie?!- Krzyknął i wstał, choć dalej o chwiejnych nogach.- Mam resztę życie szukać jego ducha w lesie? Biegać za kimś kto powinien dawno nie żyć?
- Jesteś gwiazdą Wooyoung, na pewno nie zostaniesz tu na zawsze.
- Byłem gwiazdą.
- I jesteś nadal- rozejrzał się wokoło i ściszył głos gdy upewnił się, że nikt ich nie słucha.- Crane i Organizatorzy mogą uważać swoje, ale ci ludzie tam cię uwielbiają. Kochają twoją historie, kto wie, może za rok nagrają o was jakieś tanie romansidło. Nie wierzę, że zgnijesz tu razem z innymi szarymi żołnierzami jak ja.
- Nie rozumiesz, nie byłeś tam- złapał się za skronie i delikatnie je rozmasował.- Zrobiłem coś co im się nie spodobało, jeśli zechcą to wykreślą mnie z historii tego kraju.
- Twój ojciec jest burmistrzem- nie dawał za wygraną.
- Musiałby być chyba samym pieprzonym prezydentem, żeby mnie z tego wyciągnąć.
Chciał mu wtedy wszystko powiedzieć. O Sanie i o tym, że naprawdę żyje. O wielkim planie jaki wymyślił, o tym, że tak naprawdę dalej ma nadzieję, a to co zrobił w jedynce to nie jedynie chwila słabości i utracone zmysły. On go widział.
Jednak nie zrobił tego. Nie ufał już na tym świecie nikomu poza Sanem, nie kiedy chodziło o ich życie.- Nie jesteś w więzieniu, tylko w wojsku.
- Bo tropienie jedynej osoby, którą kocham by ją zabić to wcale nie jest więzienie.
Chciał mu wykrzyczeć to w twarz, chciał by wybrzmiało to groźnie i okrutnie, ale nie potrafił. Był wycieńczony i wyprany z uczuć. Mało jadł i pił, jego organizm nie zdążył się zregenerować po arenie, bo nadal nie potrafił naprawdę żyć. Ciągle był jedną nogą na polu walki, miał koszmary i słyszał krzyk w swojej głowie i czuł zapach krwi. Ciągle miał z tyłu głowy niespełnioną misję.
- A więc tak- Yunho znów zacmokał, co było jego cechą charakterystyczną i zaczesał jasne, odrastające włosy do tyłu.- Ty naprawdę nie grałeś przed tymi kamerami.
Wooyoung zmrużył oczy i pokręcił głową.
- Nie, jak ktokolwiek mógł tak myśleć?
- Nie byłeś specjalnie... dobry dla niego w pierwszej części gry.
- Nie, ale miłość nie zawsze przychodzi od pierwszego spojrzenia.
- Jasne- przyznał rozpinając swoją kamizelkę kuloodporną. Odłożył ją na swoje łóżko i odetchnął głęboko. Yunho pochodził z dwunastki i chyba tylko dlatego miał jeszcze tak małe pojęcie o tym co dzieje się w Kapitolu. Za to był życzliwy i zabawny. Wszędzie widział jasne strony, nawet w tak beznadziejnej sytuacji jak ta. Był też wysoki i dobrze zbudowany, Wooyoung zastanawiał się czasem, czy zdążył kiedykolwiek pracować w kopalni, czy może wyjechał do wojska zanim w ogóle miał okazję. Może atletyczna budowa ciała była genetyczna?
CZYTASZ
Ballad Of Chaos [2] ¤ WOOSAN
FanficWooyoung zostaje okrzykniętym zwycięzcą osiemdziesiątych siódmych Głodowych Igrzysk, rozbity i bez chęci życia wraca na ekrany stając się prawdziwą gwiazdą, który w oczach widzów stracił miłość życia by przetrwać. On jednak nie chce odpowiadać na ża...