27: Dysonans Poznawczy

45 16 4
                                    

Wooyoung grzebał widelcem na własnym talerzu, co chwila zahaczał o jego spód tak mocno, że wywoływało to na stołówce nieprzyjemny pisk.
Roan skrzywił się i syknął, ale nie ścierając uśmiechu z ust.
Wszystko wokół wydawało się krzyczeć, ludzie rozmawiający głośno przy posiłku, grupa wron za oknami walcząca o skórkę suchego chleba, czy nawet dźwięk przeżuwanego jedzenia. Wszystkie głosy nasilały się, otaczały go i osaczały na tyle mocno, że miał ochotę roztrzaskać talerz o posadzkę i wyjść. Coraz bardziej bolała go głowa, ilość dźwięków powoli przerastała jego granice i mało brakowało by całkiem ją przekroczyła. Zaciskał palce na widelcu coraz mocniej i mocniej, aż stały się blade i czuł w nich lekkie mrowienie.
Wtedy Roan położył mu dłoń na ramieniu i wszystko ucichło. Znów widział tylko jego krzywy uśmiech.

- Chyba nie jesteś głodny. Nie martw się, mama będzie wysyłać nam znacznie lepsze jedzenie. Ojciec mówił, że połowę z podarunków najczęściej zabierają, ale coś zawsze do nas trafi. Zresztą mówił też, że...

Kompletnie go to nie obchodziło. Jego ojciec nigdy nie przejmował się młodszym synem, nie zrobił absolutnie nic by pomóc mu gdy tu trafił, dlaczego więc miał oczekiwać teraz jego pomocy? Da sobie radę i bez tego, bez Roan, bez nikogo, kto na siłę chce zyskać jego sympatię.
Roan dalej coś mówił. Mamrotał pod nosem kompletne farmazony, jakby ekscytował się tym co tu robi.

- Roan- przerwał mu unosząc wzrok znad talerza.- Co ty tu robisz?

Dziwne, że to pytanie nie padło wcześniej. Siedzieli razem na stołówce już dziesięć minut, a to był pierwszy raz, kiedy Wooyoung w ogóle się do niego odezwał. Patrzył mu prosto w oczy oczekując jasnej odpowiedzi, bo dobrze wiedział, że coś musiało się za tym kryć.

- Słucham?

- Co ty tu robisz?- Powtórzył dokładnie tym samym tonem głosu.

- Ja... chciałem być blisko ciebie- oczywiste kłamstwo.- Po tym co się stało wiedziałem, że... pewnie potrzebujesz kogoś bliskiego.

- Nikt nie idzie do wojska z takiego powodu- odparł jakby to było oczywiste.

- Nie ukrywam, że to łatwiejsza droga żeby iść śladami ojca i potem...

- Roan- przerwał mu znowu śmiejąc się ironicznie.- O co chodzi? To jakiś kolejny plan?

Nic nie odpowiedział. Może nie spodziewał się, że Wooyoung dorósł na tyle, że był w stanie wprost zadać takie pytania. Szukał w swojej głowie najlepszej odpowiedzi, ale Wooyoung stracił cierpliwość. Chciał wstać, aż Roan nie złapał go za nadgarstek i pociągnął w dół.

- Nie mogę ci jeszcze powiedzieć. Za dużo tu ludzi, za dużo uszu- wyszeptał.- Ale jak przyjdzie czas to...

- Dla ciebie to jest zabawne?- Wyrwał się z uścisku.- To jest wojsko Roan, to jest ciężka praca, każdy dzień poniżania i wyciskania do ostatniej kropli potu. Jestem tu bo muszę. A ty? Uważasz, że to dobra zabawa?

- Wooyoung, nie rozumiesz...

- Nigdy nie zrozumiem bo najwyraźniej nie chcesz powiedzieć mi prawdy. Nie jesteśmy już w podstawówce, nie możesz zjawić się tu i mieć wszystko czego chcesz bo ojciec traktuje cię jak oczko w głowie. On też ci tu nie pomoże, nikt nie będzie traktować cię lepiej ze względu na to kim jesteś.

- Wiem, ale to nie o to chodzi, to dużo bardziej poważne niż...

- Skończ. Po prostu przestań. Odbierasz mi wszystko co mam, Sana, potem bezpieczeństwo we własnym domu, rodziców, Orysa, teraz chcesz odebrać mi jedyne miejsce, w którym zapominałem o tym co działo się na arenie i...

Ballad Of Chaos [2] ¤ WOOSANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz