29: Mapa

52 11 0
                                    

Pierwszy raz nie poszedł do Sana. Nie dlatego, że nie chciał go widzieć, uznał jednak, że ma znacznie ważniejszą misję do wykonania.

Roan musiał zniknąć. A bardziej precyzyjnie to oni musieli zniknąć z zasięgu wzroku Roan. Jak najszybciej. Wymknąć się z tawerny nie było wcale tak ciężko, jego koledzy byli dawno pijani i pochłonięci zabawą.
Wciąż wstrząśnięty tym jak prawdziwy Roan pokazał przed nim zęby, wrócił dobrze mu znaną ścieżką do garnizonu. Śnieg co prawda już prawie zniknął, ale chłód dalej docierał do jego chudych ramion i przeszywał mu kości. Zmusił się, by iść, nawet mimo bólu. Zostawił w barze rękawiczki, w dodatku był przemoczony, kilka kieliszków musiało niepostrzeżenie rozlać się na jego spodnie, ale to były teraz jego najmniejsze problemy.

Trząsł się, trochę z zimna, trochę ze strachu. Zdołał dotrzeć do bazy przed wszystkimi, którzy opuścili ją na przepustce tego wieczoru, ale nie udał się do swojego baraku. Było ciemno, na noc wyłączano wiele świateł by oszczędzić energię. Świeciły się jedynie reflektory wokół całego garnizonu i główne światła w holach budynków. Oznaczało to, że jeśli się postara, może niepostrzeżenie przemknąć do działu archiwów, unikając wszystkich strażników. Sam dobrze znał trasy ich obchodów, zataczali pełne koło wokół wąskiego budynku, zajmowało im to plus minus pięć minut, wystarczająco by zdążyli zniknąć poza zasięg jego wzroku, a on przemknąć się do środka. Oczywiście drzwi były zakluczone, ale nie stanowiło to problemu dla kogoś, kto dobrze wiedział jak taki zamek wyłamać.

Rozejrzał się wokół siebie, patrol złożony z dwóch żołnierzy właśnie zniknął za rogiem. Zbierając w sobie ostatki odwagi dodanej kilkoma kieliszkami alkoholu, chowając się w cieniu przemknął między nagimi krzewami wbiegając wprost do budynku. Zamknął za sobą drzwi. Nie widział tak naprawdę, czy w środku będzie jakaś straż. Zawsze na tym etapie mógł powiedzieć, że jedynie się zgubił w poszukiwaniu komendanta, co było bardzo głupie, ale zapewne wystarczyłoby by uniknąć kary. Korytarz był natomiast pusty, oświetlony tylko jedną żarówką, która co chwilę migała, jakby miała się zaraz wypalić na amen.

Wooyoung zastanowił się przez chwilę, przeanalizował swoją sytuację.
Co on właściwie wyprawia? Po tym co i tak już zrobił, nie umiał sobie wyobrazić kolejnego wymiaru sprawiedliwości w jego stronę jeśli ktoś połączyłby fakty. Przełknął gorzko i zamknął na sekundę oczy. Chociaż ta sekunda ciszy i spokoju by wszystko przemyśleć. Miał szczęście, że od tawerny do garnizonu przy samej granicy lasu było kilka kilometrów. Inaczej nie zdążyłby na tyle przetrzeźwieć, żeby nie popełnić zbyt wielu błędów.
Otworzył znów czarne jak smoła oczy i westchnął. Musi to zrobić.

Odepchnął się od zamkniętych za sobą drzwi wejściowych i ruszył po ciemniejszej stronie korytarza. Po lewej, niedaleko stołówki znajdował się dział archiwalny. Nie był to najlepszy trop, bo wiedza z granicy mogła się zmieniać, ale ja próżno było szukać wskazówek w gabinecie komendanta, to byłoby zbyt duże ryzyko. Musiało mu wystarczyć to co znajdzie tu. Dostał się więc do ciemnych drzwi, dotknął intuicyjnie klamki, ale oczywiście były zamknięte.

Zerknął na parapet przy oknie, stał na nim mały wiatrak, który obecnie z powodu pory roku był odłączony od gniazdka, zbierał jedynie kurz i liczył na to, że w końcu ktoś go użyje gdy nadejdą cieplejsze dni. Wyłamał z niego jedno śmigiełko, wokół obwiązał kawałek chusteczki, którą przy sobie nosił i trzymając za zabezpieczoną część, wsunął metal między drzwi i zamek.

Wymagało to nie lada wprawy, wyłamanie zamka spowoduje hałas. Mógł jedynie liczyć na to, że nikogo o tej godzinie w budynku zwyczajnie nie będzie. Licząc do trzech, użył siły, a zamek ustąpił. Metalowe śmigło jedynie lekko się wygięło. Nie był w stanie nijak owego zamka potem naprawić. Pewnie ktoś się w końcu nim zainteresuje, liczył jedynie na to, że niezbyt szybko.
Swój niezawodny uniwersalny klucz do wszystkich zamków wsunął pomiędzy liczne stare i zapomniane akta, nie chciał by ktoś kiedykolwiek znalazł go w jego rzeczach. W środku było ciemno, a światła w takich pomieszczeniach jak te się nie zapalały.
Musiał więc liczyć na to, że wystarczy mu lekka poświata dochodząca z reflektora za oknem. Przyzwyczaił wzrok do ciemności i zaczął szukać.

Ballad Of Chaos [2] ¤ WOOSANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz