19: Tonący w Czerwonym Morzu

80 20 2
                                    

Unosił mechaniczne nogę za nogą, wysoko niemal na wysokość goleni, a wzrokiem utkwił w jeden, pusty punkt. Nie padał już śnieg, za to słońce w końcu wyjrzało zza gęstych chmur i teraz rozświetlało całą pokrywę lodową, tworząc z ziemi wielkie lodowisko. Nawet śnieg na drzewach lekko topniał, by zaraz znów związać i przypominał bardziej szkło niż przyjemny, miękki puch. Wooyoung, by całkiem nie zwariować, musiał skupić się na maszerowaniu. Wychodziło mu to całkiem dobrze, maszerował, potem strzelał, wychodził na obchód z Seonghwą, który z czasem przestał zadawać pytania i wracał do hangaru na błogi sen. Trzy dni do kolejnej przepustki, to nie było dużo patrząc na to, że ostatnie pół roku zleciało mu w zaledwie kilka chwil.

Mróz odcinał mu czucie w palcach kiedy kurczowo trzymał karabin oparty o jego prawy bark. Przez te trzy dni, zaledwie raz wyjechali do lasu na poszukiwania Sana. To dziwne, bo wcześniej był tam niemal codziennie, to znaczy, że odpuszczali, czy może wręcz przeciwnie, pojawiły się domysły na jego niesuwerenność?

Gdy poranny obchód się skończył, mógł zjeść w końcu pospolite śniadanie, a przez kolejne kilka godzin mógł odpocząć w hangarze z resztą żołnierzy, by wieczorem znów obejść cały garnizon.

Jednak jego plany uległy lekkiej zmianie.

Wrócił do hangaru, tak jak planował, a nawet zdążył zdjąć z siebie mundur i zostać w jedynie cienkiej, szarej koszulce i lnianych spodniach. Położył się na niewygodnym materacu, nawet przymknął oczy by na chwilę zregenerować swoje siły, aż w środku nie pojawił się Yeosang.
Wooyoung go nie lubił, bo był inteligentny i spotrzegawczy, więc jako jedyny niemal równy jemu samemu, stanowił zagrożenie. Oboje sobie tak naprawdę nie ufali, a to pokazywało tylko jak daleko im jest do względnej zgody.

- Oh, myślałem, że nikogo tu nie ma.

Wooyoung uchylił jedną powiekę i spojrzał na niego podejrzliwie, potem zamknął ją i na powrót wrócił do wygodnej pozycji na wznak.

- Nie przeszkadzaj sobie- mruknął pod nosem.

Yeosang dokładnie obejrzał pomieszczenie, potem wyjrzał przez okno, a gdy upewnił się, że nikogo w pobliżu nie ma, ruszył wprost do pryczy Junga i opadł o jej krawędzie swoje kościste palce.

- Wiem, że ukrywszy coś o czym nikt inny tu nie ma zielonego pojęcia- powiedział w pośpiechu.- Coś, co wydaje mi się nie być ani trochę zgodne z zasadami.

Wooyoung w środku spanikował. Nauczony jednak gdy aktorskiej, znów uchylił zaledwie jedną powiekę, zilustrował go wzrokiem i westchnął uśmiechnąć się delikatnie.

- Jak dowiesz się co takiego ukrywam to mi powiedz. Czasem sam nie wiem o co mi właściwie chodzi.

Wooyoung z nim pogrywał, a Yeosang nienawidził pogrywania. Zacisnął palce mocniej na metalowym pręcie łóżka i wziął głęboki oddech.

- Dobrze wiesz o czym mówię. W tym lesie nie wydawało się, że jedynie zgubiłeś drogę. Ty wiesz co tam jest i gdzie jest i ja to znajdę.

Wooyoung uśmiechnął się pod nosem i nałożył na oczy swój beret by zakryć dopływ jakiegokolwiek światła.
Czasem gdy pogrążał się w mroku, wydawało mu się, że spada. Miał wrażenie, że z sekundą zamknięcia powiek leci w dół, jego bezwładne ciało tańczy na wietrze, a on ze stoickim spokojem ogląda je z boku jakby jego dusza dawno je opuściła i oglądała jedynie rychły upadek. Nie upada, a przynajmniej jeszcze nie upadł. Dryfuje w bezkresie czekając na jakiś bodziec, na coś co sprawi, że w końcu poczuje.

Wydaje mu się wtedy, że jest nikim, że leci tak i oddaje swój los w ręce całkiem kogoś mu obcemu. Jakby miał wiele twarzy i nie umiał wybrać, która jest prawdziwa. Zdawało mu się, że przestaje istnieć. Może tak byłoby lepiej? Gdyby całe igrzyska się nie wydarzyły, on nie wziął w nich udziału, albo zginąłby na arenie przy pierwszej lepszej okazji. Gdyby nie San, tak zapewne by się stało.
Czasem go nienawidził za to, że miał czelność go uratować. Nie powinien na siłę zmieniać jego losu, nie powinien w to ingerować i sprawiać, że tak wiele się zmieniło, a Wooyoung nienawidził zmian. Czasem już łapał się na tym, że nie zależało mu na naprawieniu tego co się stało, a jedynie na powróceniu do stanu sprzed całek tragedii. Tylko to mogłoby naprawdę wyleczyć jego zepsuty umysł i sprawić, by znów był naprawdę sobą. Nie miał niestety maszyny do podróży w czasie. Gdy zaczynał to rozumieć, powracać do rzeczywistości i orientować się gdzie naprawdę jest, to żałował wszystkich swoich decyzji. Nigdy nie będzie już tak samo, prawda?

Ballad Of Chaos [2] ¤ WOOSANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz