9: Polowanie Na Czarownice

74 23 2
                                    

Wooyoung nie miał na celu spoufalanie się z nikim w garnizonie.
Podczas posiłków siedział sam, w najdalszej części hali. Przez snem wpatrywał się w małe okno i wściekłe pomarańczowe światło latarni na zewnątrz, podczas gdy trójka żołnierzy rozmawiała za jego plecami o wszystkim co ślina na język przyniosła. Wciąż czuł się jakby to wszystko co się działo, było całkiem inną rzeczywistością. Nie dopływały do niego żadne informacje, nie widział się z Orysem, który mówiłby mu jak ma się w zachować, z Irene, nawet z rodzicami i Roan. Złapał się nawet na myśli czy w ogóle jeszcze żyją.

Już na pierwszym apelu, gdy tylko zostali zwolnieni, nim zdążył odmaszerować na swoje miejsce poczuł ból między łopatkami i upadł nieprzyjemnie na twarz. Piach dostał się do rozcięcia na brwi i sprawił, że piekło go jak sypane solą, ale nie odważył się nawet pisnąć. Ktoś za jego plecami zaśmiał się ironicznie, ale nie zdążył nawet dowiedzieć się kim był. Nim wstał, sięgnął palcami do rany, z której sączyła się krew i przetarł ją nadgarstkiem. Mundur nadawał się do prania, z czym oczywiście będzie musiał poradzić sobie sam. Miał tylko nadzieję, że nie narobił na kolanach dziur.

- Wstawaj Jung.

Spojrzał w stronę głosu by zobaczyć Yunho, który wyciągał do niego nonszalancko dłoń. Nie przyjął jej oczywiście, ale też nie spuszczał go z wzroku.

- Nie potrzebuję pomocy.

- Jasne- zagwizdał.- Jak sobie życzysz.

Był tu zaledwie trzy dni, a zdawało się być to całą wiecznością. Przeszedł szybkie szkolenie, ale nie wypuszczali go jeszcze poza bramy, więc dla niego czas stanął.
Pytał się Yunho raz czy dwa kiedy wyjdą z resztą żołnierzy poza, ale nikt tu nic nie wiedział.
Jeong był w porządku, nie zadawał wielu pytań, akceptował obecność Wooyounga i zdawało się, że żył jak wcześniej. Yeosang w ogóle się nie odzywał, jedynie czasem na niego zerkał, jakby obserwował każdy jego ruch. Seonghwa za to kilka razy próbował zacząć rozmowę. Wooyoung go irytował, cała jego tajemnicza obecność w ich hangarze sprawiała, że szukał odpowiedzi na własną rękę.

- Jung, Park obchód!

Dostali proste polecenie i obaj bez słowa zabrali swoje karabiny kierując się spójnym krokiem pod mury obiektu. Garnizon był dość spory, obejście całości zajmowało dobre dwadzieścia minut. Zaczęli od głównej bramy i skierowali się za zabudowania, w kierunku hali ćwiczeniowej. Wooyoung chciał mieć to za sobą, było ciemno i padało, przemakał jak zbity pies, myślał więc tylko o suchej pościeli i śnie, który czekał go za niecałe pół godziny.

- No to...

Zaczęło się, Park nie mógł wytrzymać bez zaczęcia dennej rozmowy.

- Maszeruj- poprawił go, ale nie wygrał.

- Widziałem zakończenie tych Igrzysk, kazali nam je oglądać w dużej hali, zresztą jak każde.

- Nie chcę o tym rozmawiać- odburknął.

- Nie nie, czekaj. Słuchaj, ja jestem z czwórki. Czaisz? Znałem Armin- przyznał szczerze i po wahaniu w jego głosie Wooyoung wiedział, że mówi prawdę. Nie wiedział tylko, czy chce ją znać.

- Znałeś Armin? Nienawidziła mnie, więc chyba nie ma czym się chwalić.

- Nie, ona była taka dla każdego, nie przejmuj się. Co prawda widziałem ją po raz ostatni kilka lat temu, zanim się zaciągnąłem, od razu po skończeniu osiemnastu lat. No i potem trafiłem tu, tak samo jak Yunho z dwunastki i Sang z szóstki. No, ale to już teraz bez znaczenia bo wszyscy jesteśmy tu i nikt nie pamięta skąd właściwie przyjechaliśmy.

Ballad Of Chaos [2] ¤ WOOSANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz