26: Teatr Wielki

38 13 0
                                    

San przymknął oczy i zdawało mu się, że przenosi się w czasie. Czuł we włosach świeży, wiosenny wiatr, zupełnie jak tamtego dnia. Roznosił się zapach deszczu, który właśnie przeminął zostawiając za sobą jedynie pełne kałuże i prześwietlające je promienie słońca. Lubił ten zapach, lubił to jak ziemią pachniała po deszczu, jak nagle wszystko wydawało się bardziej żywe i zielone. Zupełnie jakby był świadkiem kolejnej pobudki z krótkiego snu.

Miał zaledwie piętnaście lat i jak to zwykle mieli w nawyku piętnastolatkowie, znalazł sobie swoją małą obsesję. Był nim Wooyoung, z pozoru taki nudny i szary dzieciak, wiecznie obrażony i odcięty od innych, kompletne przeciwieństwo tego czym był San. A jednak coś go do niego ciągnęło. Dziwne, mrowiące uczucie gdy znajdował się blisko, nie mówiąc już o tym gdy słyszał jego głos, albo odzywał się bezpośrednio do niego. Choć to ostatnie miało miejsce niezwykle rzadko. Wooyoung generalnie mało mówił.

- Byłem praktycznie dzieckiem- dodał z pewną dozą zażenowania.- To oczywiste, że chciałem ci zaimponować.

- Zaimponować?

- No tak. Hej, nie patrz się tak na mnie! Wiem, że cię to bawi- szturchnął go znowu i przełknął śmiech by móc mówić dalej.- Nie wiedziałem co do ciebie czułem, ja praktycznie nie rozumiałem emocji, a już na pewno nie tych romantycznych. Zresztą, nawet gdybym jakimś cudem znalazł w głowie resztki zanikających neuronów i zrozumiał, to i tak nigdy bym tego nie pokazał, to przecież było niepojęte, syn burmistrza, z innym mężczyzną, brzydziłbyś się.

- Nie, to nie tak, że...

- Nie musisz się tłumaczyć, oboje dobrze wiemy, że tak by było. To nic złego- odchrząknął by mówić dalej. W tym czasie Wooyoung wyswobodził się z jego objęć i sięgnął po dziurawy sweter, który szybko naciągnął na głowę prawie się w nim topiąc.- Ale to nie zmieniało absolutnie faktu, że miałem wewnętrzną potrzebę pokazania ci jak bardzo jesteś ważny. Roan miał wtedy fioła na punkcie tej dziewczyny ze szkoły, jak się nazywała? Lora? Lara? Nie pamiętam, on sam pewnie by tego nie pamiętał, dał jej bukiet kwiatów z przypiętą karteczką, nabazgrał tam jakieś tanie słówka i gadał o tym całymi dniami. Wiesz na co wpadłem? Też chciałem dać ci coś wyjątkowego.

- Pamiętam to- na jego twarzy pojawił się cień realizacji.- Bałem się, że jak znajdzie sobie dziewczynę to całkiem się ode mnie odsunie. To było dość przykre.

- Wiem. Dlatego nie chciałem, żeby było ci... żebyś wiesz, myślał o tym. Już ostrzegałem, że byłem głupim dzieciakiem- zaśmiał się, ale w jego głośnie, choć zawsze tak radosnym, krył się pewien smutek. Spoważniał, jego spojrzenie stało się odrobinę chłodniejsze.

- Dlatego chciałeś napisać mi głupi liścik?

- Nie, chciałem dać ci głupie kwiaty- uśmiechnął się, ale Wooyoung już tego nie odwzajemnił. Krył się za tym smutek, głęboko zakorzeniony strach przed odrzuceniem, którego wtedy nawet San nie rozumiał.

- Kwiaty?

- Takie jak burmistrz dawał twojej mamie na urodziny. To znaczy, nie dokładnie takie, każdy lubi inne kwiaty. Nazbierałem bzu, on naprawdę pięknie pachnie, całe pełne kiście kwiatów i...

- O nie- szepnął pod nosem.- Ja je wyrzuciłem.

- To nie twoja wina, nie miałeś pojęcia.

- Zacząłem krzyczeć, że nienawidzę kwiatów. Wyrzuciłem je z dzbanka w kuchni przez okno, to były one prawda?

- Zostawiłem je tam żeby postały w wodzie aż wrócisz, ale to nie twoja wina, ja nie...

- Jestem okropny.

Ballad Of Chaos [2] ¤ WOOSANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz