Październik nie zaczął się przyjaźnie. Strugi deszczu spływały po policzkach Beth, która dopiero co opuściła dworzec, a już czuła wodę wdzierającą się pod jej płaszcz. Mary, która upierała się, iż pomoże w przeprowadzce, z tego samego powodu zaczynała już żałować swojej decyzji.
- Daleko jeszcze? - drobna Mary, mimo dobrego serca, nieco uginała się już pod ciężarem walizki, którą ofiarowała się nieść. Robiła się też marudna, gdy chłód kropli deszczu zlewał się z jej skórą.
- Mniej więcej dziesięć minut drogi - odparła Beth, ocierając wodę z oczu. Buty ich obu zapadały się w błocie, które powstało na drodze.
Finalnie dotarły pod ceglaną, nieco obskurną kamienicę, do której przytwierdzona była stara tabliczka, na której dało odczytać się wyblakłe "Floyer Road 10".
- Naprawdę zamierzasz tu mieszkać? - jasne włosy Mary ściemniały od wody i kleiły się do jej czoła, gdy uniosła oczy na ponury budynek.
- To tymczasowe - mruknęła Beth, jakby naprawdę chciała wierzyć w to co mówiła. Z kieszeni płaszcza wygrzebała klucze i otworzyła drzwi, przepuszczając przyjaciółkę przodem.
Było to niewielkie mieszkanie na parterze. W środku było ciepło, nieco duszno i ciemno, lecz po chwili Beth włączyła lampy na suficie. Mary rozejrzała się po pomieszczeniach. Przedpokój, kuchnia, sypialnia i maleńka łazienka.
- Pomogę ci z rozpakowywaniem - zaoferowała. Pierwotnie miała jedynie pomóc w przenoszeniu obu walizek, lecz zostawienie przemokniętej Beth samej w tym ponurym miejscu nieszczególnie jej się uśmiechało.
Tak więc dopiero pod wieczór, po wypiciu kilku herbat, ułożeniu ubrań w szafie i przejrzeniu wszystkiego, co tylko można było w tym niewielkim mieszkaniu zobaczyć, Beth spoglądała przez okno jak Mary biegnie przez ulicę, zakrywając twarz przed deszczem. W końcu jednakpatrzeć mogła jedynie na spadające, bębniące o szybę krople i pogrążającą się w mroku ulicę, której latarnie świeciły tak słabo, że nie robiło to żadnej różnicy.
Westchnęła, odwracając się od okna.
- Mój nowy dom - wyszeptała do siebie, sprzątając ze stołu i starając się nie myśleć o tym, ile złego słyszała o tym miejscu. Dlatego wyprowadziła się tutaj, czynsz nie był wysoki. Do Londynu miała jedynie pół godziny drogi pociągiem, była w stanie to wytrzymać. Wiedziała jednak, że nie będzie mogła spędzać w teatrze całych dni, tak jak zwykła to robić. Nie była tam potrzebna tak bardzo, jakby chciała. Szyła kostiumy, wystarczające było, aby raz w tygodniu pojawiała się tam, dając je aktorom do przymiarki. Nie musiała nawet pojawiać się na premierach. Nigdy nie musiała. To bolało ją najbardziej.
Noc minęła jej na wsłuchiwaniu się w dźwięki nocy, w deszcz szumiący za oknem, w rytm tykania zegara na ścianie w kuchni i na przyzwyczajaniu się do nowego zapachu powietrza.
CZYTASZ
To tylko jest we mnie, czego nie ma // John Shelby
FanficJesień, 1919 rok, wojna skończyła się tak dawno, a jednocześnie każdy jeszcze czuje jej posmak. Beth nie jest w tym wyjątkiem i tak jak wszyscy ludzie w Londynie, stara się ułożyć swoje życie na nowo, chcąc udowodnić samej sobie, iż jest w niej wyst...