XXX

199 8 0
                                    

Przygładzając swoją spódnicę po raz kolejny i starając się pozbyć z niej nadmiaru nitek, Beth zostawiła Johna w swojej pracowni, wychodząc na korytarz, gdzie Maud rozmawiała właśnie z jakimś mężczyzną.
- Elizabeth, oto Henry Edwards. Panie Edwards, to panna Auchter - uścisnęli sobie ręce. Mężczyzna miał a oko około czterdziestu lat. Beth miała wrażenie, że gdzieś słyszała już jego nazwisko nie była jednak pewna gdzie - Pracował nad The Failure, The City of Beautiful Nonsense i także The Kinsman, jeśli chodzi o nowsze tytuły - oczy Beth w końcu rozbłysły zrozumieniem. Reżyser filmowy.
- Urzekły mnie panny kostiumy - Edwards od razu przeszedł do rzeczy - Czułbym się zaszczycony, gdyby zechciała panna zawrzeć ze mną współpracę nad kolejnym filmem. Pracuję właśnie nad John Forrest Finds Himself... - mężczyzna zaczął pokrótce opisywać historię, którą zamierzał nakręcić, lecz Beth nie potrafiła się na tym przyzwoicie skupić. Reżyser filmowy chciał z nią współpracować. Jej policzki zapewne już płonęły z podekscytowania.
- Jest panna zainteresowana? - zapytał, a Beth ochoczo pokiwała głową. Mężczyzna uśmiechnął się - Wyślę pannie wiadomość odnośnie spotkania, na którym omówimy szczegóły. Miło było pannę poznać, panno Auchter - skinął głową, oddalając się.
- Przyjemność po mojej stronie - dziewczyna odpowiedziała, lecz było to raczej cicho wymamrotane zdanie. W jej głowie pojawiło się pełno myśli. Biznes filmowy dopiero zaczynał się rozwijać, jednak więcej i więcej ludzi zdawało się brać go na poważnie. Beth kochała teatr, lecz może to było właśnie miejsce, które było jej pisane?
- Nie podoba mi się, że ktoś zamierza cię ukraść - rzuciła Maud, gdy Edwards był już wystarczająco daleko. Po chwili ciszy spojrzała na dziewczynę obok siebie, a Beth wyczytała w jej oczach, iż prawdopodobnie ma się spodziewać reprymendy za to, że została przyłapana z dłońmi Johna pod spódnicą. Szybko więc ulotniła się z powrotem do swojej pracowni.

Przez całą drogę do domu John nie potrafił wydobyć z Beth ani słowa na temat tego co się stało. Sądził, iż może Maud surowo zruzgała ją za nieprzyzwoitość. W takim wypadu jednak Beth byłaby prawdopodobnie mniej zamyślona, a delikatny, rozmarzony uśmiech nie błąkałby się po jej ustach.
John zatrzymał samochód przed Garrison.
- Po twoim wyrazie twarzy wnioskuję, że zasługujesz na najlepszy Gin Fizz - wyjaśnił, spotykając pytające spojrzenie Beth, która spodziewała się zapewne powrotu do domu. Powietrze na ulicy nadal było chłodne, jednak o wiele przyjemniejsze niż jeszcze na początku lutego.
- Harry, Gin Fizz dla mojej ślicznotki, whiskey dla mnie - John rzucił, opierając się o bar i zerkając na Beth, która z buzującą w środku ekscytacją ściskała jego dłoń. Udali się do stolika, gdzie dziewczyna w końcu wyjawiła treść rozmowy, którą odbyła w teatralnym korytarzu.
- Opuszczasz swój ukochany teatr?
- Nie opuszczam. Jedynie sprawdzam różne opcje - odparła, biorąc pierwszy łyk, po czym znów uśmiechnęła się, robiąc słodką minę.
- Sprawdzasz opcje, hm? - postanowił chwilę się podroczyć, spoglądając wymownie na pierścionek na palcach dziewczyny, którym zaczął się bawić, kręcąc nim delikatnie.
- Nie potrzebuję innych opcji niż ty, Johnny. Wiesz o tym - przewróciła oczami, przysuwając się nieco do niego, jakby wtapiając się w jego ramię. John wplótł palce w jej włosy, bawiąc się nimi.
- Moja słodka Elizabeth... - mruknął, jakby sam do siebie.
- Beth - poprawiła go.
- Beth - powtórzył, delikatny uśmieszek zawitał na jego ustach, gdy pocałował ją w czoło.

Koniec

To tylko jest we mnie, czego nie ma // John ShelbyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz