I pomyśleć że za ten jeden wybór będę się nienawidzić do końca życia. Ten jeden wybór, który pociągnie za sobą lawinę dobrych i złych wyborów. Nie przedłużając obudziło mnie głośne chrapanie. Zaskoczyło mnie to równie mocno jak to że byłam obolała. Czułam że wiele moich kończyn jest obolałych. Potem poczułam że jestem naga. Kurwa. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. Ku mojemu zaskoczeniu to nie był mój pokój. Delikatnie podskoczyłam kiedy czyjaś ręka dotknęła mojego ciała, a kiedy zobaczyłam że jest cała w tatuażach momentalnie przypominam sobie wczorajsze wydarzenia. Przespałam się z cholernym Tony'm Mometem. Z Tony'm. Japierdole. W tamtym momencie stwierdziłam że nie ma na co czekać i że to jest czas na ewakuację. Szybko odnalazłam swoje ubrania na podłodze i innych meblach. Powli podniosłam się z materaca i pozbieram rzeczy i założyłam je na siebie. Po cichu i w pośpiechu poszłam do pokoju. Coś za dobrze mi szło. Coś musi pujść nie tak. Ku mojemu zaskoczeniu zegarek pokazywał czwartą nad ranem. I właśnie to skłoniło mnie do dalszego spania tym razem w moim łóżku. Za drugim razem gdy się obudziłam była dziewiąta. No to se pospałam. Pośpiesznie wygrzebałam się z łóżka i ruszyłam do garderoby. Wyjęłam z niej ciuchy które puźniej ubrałam. Jak już miałam wychodzić moją uwagę przykuł leżący na biurku książkowy bukiet. Więc podeszłam do niego i podniosłam. Postanowiłam go także rozpakować. To co znalazłam w środku mnie zdziwiło. Były tam kluczyki. Najprawdopodobniej do motoru. Nie wierzyłam własnym oczą, bynajmniej postanowiłam poprosić najmłodszego brata Monet o wspólną przejażdżkę.
Potem postanowiłam zejść śniadanie. Zadziwiające było to że w kuchni nie było żywej duszy. Od razu po skończeniu posiłku uznałam że dobrym pomysłem będzie gra na fortepianie. Tak jak niegdyś z mamą. Na instrumencie zagrałam utwór : Sonaty fortepianowe Mozarta. Niby jest to jeden z trudniejszych ale z czasem stawał się do mnie łatwiejszy. Na końcu mojej gry zauważyłam opartego o framugę drzwi chłopaka w którym byłam zakochana.- Cześć mała. - przywitał się z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Cześć.
- Jak tam rano. - powiedział ze szyderczym uśmiechem.
- Weź ty się pierdol.
- A tak wogule - szybko zmienił temat. - wczoraj przyszła zaadresowana do ciebie paczka.
- To dlaczego nic nie mówiłeś?! A od kogo?
- Ej ej ej. Spokojnie. Nic nie mówiłem bo musieliśmy narpierw zbadać przesyłkę, w razie gdyby to było coś co mogło by zaszkodzić twoj...
- A od kogo?
- Nadawcą jest jakiś Anthony Frost. Znasz kogoś takiego?
- Tak. Stary przyjaciel. - skłamałam szybko ponieważ wiedziałam że takie nazwisko ma White na fałszywym dowodzie. - to gdzie ta paczka? - zapytałam a brunet wyciągnął pakunek zza pleców. I już wtedy wiedziałam w co będzie się bawił. - Oddaj. - poprosiłam.
- Narpierw mnie pocałuj. - Jebany chuj. Mimo wszystko podeszłam do chłopaka który mnie namiętnie pocałował. Pocałunek nie trwał długo ponieważ do pomieszczenia przez drzwi wpadła moja przyjaciółka którą gonił Dylan. Gdy nas zauważyli stanęli jak wryci. Nic nie powiedzieli. Nam też się do tego nie śpieszyło dlatego w bibliotece zapanowała grobowa cisza, która została przerwana dopiero kiedy do pomieszczenia jakby nigdy nic wszedł ostatni z będących w budynku brat Monet. Kurwa.
- Coś się stało? - zapytał zdezorientowany.
- Ten drań całował się z Yn! - krzyknęła Hailie.
- Ej, uspokuj się... - zaczął blondyn lecz brunetka nie dała mu dokończyć. Podeszła do Tony'ego i spoliczkowała go.
- Jak tak możesz?! Wiecie dlaczego jestem zła?! Dlatego że to Tony! Mone jak się z nią przyjaźniłam też wykorzystał! Ją też tak zranisz?! - i właśnie wtedy przestałam ogarniać. Co tu się odpierdala? Dziewczyna nie dała mu czasu na odpowiedź wybiegają z pokoju.
- Stary, wiedziałem że się spotykacie ale żeby się całować w miejscu najczęściej odwiedzanym przez młodą? Popierdoliło cię już do reszty? - zapytał śmiejąc się starszy bliźniak.
- Wiecie dlaczego się tutaj całowaliśmy? - na moje pytanie retoryczne chłopaki spojrzeli z wyczekiwaniem. - Bo ten idiota powiedział że da mi jebany prezent od najważniejszej w moim życiu osoby dopiero wtedy kiedy go pocałuje.
- Tak blisko jesteś z przyjaciółmi? - zapytał mój chłopak. Ja pierdole zjebałam.
- Dobra już nie ma co kłamać. - powiedziałam pod nosem - Wcześniej bałam się wam o tym powiedzieć ale mam kontakt z moim bratem. Więc w sumie jedziemy na jednym wózku. Wy ukrywacie Camdena a ja White'a. - i wtedy ich wmurowało. Takiego zdziwienia u nikogo jeszcze nie widziałam.
- Skąd wiesz że nasz ojciec żyje? - tym pytaniem blondyn przerwał trwającą w pomieszczeniu ciszę.
- Szłyszałam kiedyś rozmowę Egberta z Adrie...
- Podsłuchujesz? - zapytał oburzony Shane.
- Wierz czy nie ale Egbert tak się darł że ja w kuchni słyszałam jego krzyki. Chcę podkreślić że oni byli w wygłuszonym skrzydle pracowniczym. - bo nie ma różnicy w słuchaniu krzyków a podsłuchiwaniu krzyków.
- W sumie to nawet dobrze - odezwał się w końcu wytatuowany brunet. - tylko musimy obgadać to z chłopakami i....
- Przepraszam że przerywam ale mogę już wziąć ten prezent, wyjść? - przerwałam ponieważ gdybym nie upomniała się o swoje to prawdopodobnie bym dostała to za miesiąc. Tony popatrzył na mnie chwilę poczym dał mi paczkę, a jego bracia odsunęli się pozwalając mi przejść. Od razu poszłam do pokoju by zobaczyć ten tajemniczy pakunek. Gdy tylko zamknęłam drzwi zauważyłam swoją przyjaciółkę. Ja pierdole nawet nie można w spokoju prezentu rozpakować. - Hej Haillie głupio wyszło z tym Tony'm ale ja Ci to wytłumacz...
- Nie Yn. Ja nie gniewam się na ciebie. Sama wcześniej popierałam wybory Tony'ego ale teraz gdy was zobaczyłam... Miałam deja vu. Widziałam jak całował tak Mone, a puźniej jak płakała całymi dniami i nocami mówiąc jakim to on jest frajerem. I poprostu boję się że to samo spotka ciebie. - powiedziała to tak szybko że trochę zajęło mi analizowanie tych słów.
- Wiesz ja po śmierci rodziców postanowiłam że już nie będę płakać i cokolwiek by nie było rozpierdol będę mieć psychiczny i to taki żeby nikt tego nie ogarnął.
- A śmierć Adriena? - zapytała a ja cicho się zaśmiałam.
- Ogólnie to powiem Ci tak w tajemnicy że połowicznie to była moja wina, a płakałam tylko dla roli. - dziewczyna powoli ogarniała o co naprawdę chodzi.
- Czyli masz kontakt z bratem?
- Mam. I to na podobnych warunkach jak ty z Camdenem. Tylko mniej się widujemy.
- Skąd wiesz o moim ojcu?
- Kiedyś słyszałam rozmowę Egberta z Adrienem.
- No dobra a co to za paczka? - zapytała widocznie zaciekawiona.
- Taki prezent urodzinowy od White'a.
- Rozpakujemy? - nie musiała długo czekać na odpowiedź. Od razu wzięłam się za rozpakowywanie. Po krótkiej chwili wyjęłam z pudełka torbę. Natomiast gdy ją otworzyłam zauważyłam łyżwy figurowe. Jak on mnie zna. - łyżwy?
- I to nie jakieś tam łyżwy. To są figurówki.
- Umiesz na tym jeździć?
- Kiedyś często chodziłam na lodowisko. Tak często że nauczyłam się jeździć figurowo. Potem poznałam Mithela z którym szybko się zaprzyjaźniłam. Okazało się że obydwoje to umieliśmy więc zaczęliśmy kombinować. I tak się nauczyłam jeździć w parze. Spędziłam z nim wspaniałe lato. A potem okazało się że umiera na raka i że to jego ostatnie miesiące. Od tamtej pory jeździłam tylko po to żeby się odstresować.
- Niezła historia. - i wtedy zaczęłyśmy różne rozmowy w których dowiedziałam się że Hailie Monet potajemnie spotyka się ze swoim byłym a dokładniej z Leo. Po jakiejś godzinie rozmów stwierdziłyśmy że fajnym pomysłem będzie obejrzenie jakiegoś filmu. Padło na małą syrenkę. To był piękny wieczór.
CZYTASZ
Na zawsze razem / Dylan Monet x Yn
Teen FictionYn Kane jest zwykłą 16-latką która ma dwoje kochających rodziców i starszego brata White'a. Życie dziewczyny wywraca się do góry nogami gdy dowiaduje się że jej rodzice umierają w lawinę śniegu. I właśnie wtedy pod swoje skrzydła przyjmuje ją pan Sa...