( Tydzień po zaręczynach droga do więzienia)
- Napewno chcesz się z nim spotkać? - zapytał gdy już dojeżdżaliśmy do zakładu karnego.
- To mój brat. Nie widziałam go od roku a z tego co wiem to chciał by wiedzieć że jego siostra się żeni nie? - od razu po tym zaśmiałam się ironicznie.
- Tak. Na najbliższe tygodnie to twoja jedyna biologiczna rodzina. Będę mógł go poznać? - zapytał natomiast ja szybko wymyśliłam formę szantażu.
- Jezu jesteś obleśny. - na te słowa on jedynie się roześmiał. - Tak ale mam jeden warunek.
- Jaki?
- On jest dobrym więźniem więc raczej bez problemu ale podpytaj czy możemy się z nim przejść. Tak wiesz wokuł więzienia. W razie czego to twój Ochroniarz ma broń.
- Jak to twój jedyny warunek to postaram się tego nie spiepszyć. A tak właściwie za co siedzi?
- Za niewinność.
- A w co go wrobili?
- W morderstwo i handel narkotykami. - on nie zdążył się odezwać bo właśnie zaparkował na parkingu. Pośpiesznie otworzyłam drzwi i wyskoczyłam z samochodu.
- Ej ej bez pośpiechu. Daj rękę. - powiedział wystawiając swoją dłoń w moim kierunku. To w jaki sposób to powiedział brzmiało trochę jak rozkaz. Aby nie było podejrzeń chwyciłam jego rękę by chwilę puźniej przejść przez próg budynku. - Dzień dobry. - powiedział Adrien do najwyraźniej nowego komendanta.
- Witam. W jakiej państwo sprawie przychodzą? - powiedział na całkowitej wyjebce policjant.
- Chcielibyśmy odwiedzić jednego więźnia. Nazywa się White Kane.
- A kim państwo są.
- Yn Kane siostra Whit'a. A to mój narzeczony Adrien Santan. - wtrąciłam nim Adrien zdążył odpowiedzieć. Chłopak był znany na całym kontynencie więc typowi opadła szczęka.
- Oh. Przepraszam. Zapytam czy chce z wami porozmawiać.
- Przepraszam. - powiedział Santan zwracając na siebie jego uwagę. - zależało by nam na tym byśmy mogli trochę z nim pospacerować na dworze. Oczywiście będzie z nami mój ochroniarz.
- Dobrze. - nareszcie poszedł. Nie powiem wkurzył mnie ten typ. Gdy po chwili zobaczyłam wyłaniającego się z za zakrętu brata nie mogłam się powstrzymać od podbiegnięcia do niego i przytulenia go.
- Siemanko młoda. - Rozejrzał się po pomieszczeniu. - A gdzie starzy?
- Opowiem Ci na spacerze. Choć. Zapoznam cię z moim narzeczonym.
- Dzień dobry. Adrien Santan. - wyciągnął rękę do Whita.
- Cześć. White Kane. Mam pytanie mogę z siostrą pogadać trochę na osobności?
- Oczywiście nie ma problemu.
- Idziemy? - zapytałam gdy posyłali sobie podejrzliwie spojrzenia.
- Tak. To co tam u rodziców.
- Pamiętasz jak w zeszłym roku mieli wyjechać na weekend majowy?
- Tak. I co. Wyjazd się udał?
- Właściwie to nie. Zginęli w wyniku lawiny śniegu.
- Kurwa. Japierdole naprawdę? Boże ty chuju jak mogłeś na to pozwolić? To byli dobrzy niewinni ludzie. - nie powiem ale spodobał mi się ten żart do Boga. - A co było z tobą?
- No przygarnął mnie ojciec Adriena.
- Czyli jeśli dobrze rozumiem to wychodzi na to że mieszkaliście razem przed tym jak zostaliście parą.
- Tak wogule to streszczę Ci jak to się stało że Adrien jest moim narzeczonym. - przerwałam łapiąc oddech. - zacznijmy od historii matki. Nasz dziadek był bogaty i chciał wydać ją za mąż dokładnie miała poślubić brata ojca Adriena. Wtedy poznała tatę i z nim uciekła. Pewnego dnia gdy odwiedzała ojca Adriena to przyszedł tam też dziadek. No i ogulnie to mama pod przymusem podpisała umowę która miała wyrównać rachunki pomiędzy nami a Santanami. Czyli w założeniu mama miała urodzić córkę która miała wyjść za syna Egberta.
- Więc ty teraz musisz z nim być. Kochasz go?
- A propos to mam prośbę. Będziemy mieć ślub za tydzień i... Chcę byś uciekł z więzienia i go zabił.
- Co? Ty sobie żartujesz? Jak ja mam to zrobić?
- To już zaplanowałam. Wywrócę się i będę udawać bul nogi tym czasem ty z drugiej strony ośrodka dźgniesz go tym - wsunęłam mu wyjątkowo ostry nóż do kieszeni. - zwiążesz go tym - tym razem wsunęłam mu do kieszeni linę. - i uciekniesz. Nie masz kajdanek więc będzie łatwiej. Mamy identyfikatory więc ukradniesz ten jego i wyjdziesz. Ukradniesz także kluczyki do jego samochodu. Czarne porche w bagażniku masz rzeczy na przebranie, kamizelkę kulo odporną, farbę do włosów, kartę z mojego konta oszczędnościowego, broń naboje i nasze walkie-talkie. Będę z tobą rozmawiać zazwyczaj o północy bo wtedy jest mniejsze prawdopodobieństwo że się ktoś o tym dowie. Powiem Ci przez nie dokładną datę ślubu w odpowiednim momencie wejdziesz powiesz coś w stylu " moja siostrzyczka nie będzie żoną kogoś takiego" zastrzelisz go i uciekniesz. Nasz stary dom stoi pusty więc będziesz mógł tam zamieszkać. A furę sprzedasz.
- Dobra. Zrobię to dla ciebie. Zrobię to wszystko bo cię kocham młoda. Ale w sumie będzie trochę adrenaliny, zabawy i jak mnie złapią to chociaż nie będę siedzieć za nie zwinność. Wchodzę w to. - w tamtym momencie chciałam krzyczeć, skakać i płakać ze szczęścia jednocześnie. To właśnie w nim kochałam. Był gotów zrobić dla mnie wszystko.
- Dobrze to idź do Adriena. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
- Conor. -powiedziałam w stronę ochroniarza.
- Tak panno Yn. - odpowiedział.
- Głodna jestem. Dwie minuty z tąd widziałam MC Donald's. Możemy jechać?
- Hej a ja?- zapytał Adrien.
- Wy pogadacie a my coś przywieziemy.
- Dobra.
Perspektywa Whita
Kochałem moją siostrę zawsze we wszystkim mi pomagała. To czemu ja mam nie pomagać jej?
- To jak długo znasz moją siostrę? - zacząłem rozmowę.
- Jakiś rok.
- To ten będzie twoim ostatnim. - powiedziałem lekko dźgając go nożem ( tak jak w planie młodej) i zacząłem po kolei go związywać. Następnie zabrałem mu identyfikator i kluczyki do samochodu. Pośpiesz nie zeskanowałem go przy bramce i kluczykami odpaliłem auto. Niezła fura pomyślałem. Po godzinie jazdy stanąłem w lesie by się przebrać i ufarbować włosy. Po jakimś czasie dojechałem do naszego starego domu. I zaczęło się moje życie na krawędzi.
💙💜💙Dodatek dla wytrałych💜💙💜
Uwierzcie będzie się działo.
CZYTASZ
Na zawsze razem / Dylan Monet x Yn
Novela JuvenilYn Kane jest zwykłą 16-latką która ma dwoje kochających rodziców i starszego brata White'a. Życie dziewczyny wywraca się do góry nogami gdy dowiaduje się że jej rodzice umierają w lawinę śniegu. I właśnie wtedy pod swoje skrzydła przyjmuje ją pan Sa...