Rozdział 28. Niespodzianka

216 7 1
                                    

Ostatni tydzień był dziwny, i nie chodzi mi o przygotowania do włamania, a o mnie i Dylana. Cały tydzień gdy tylko wracał z coleg'u przychodził do mojego pokoju i rozmawiał ze mną o wszystkim. Dosłownie! Już się nawet dowiedziałam jaki chłopak został wyjebany z jego uczelni i za co. Blondyn nawet opowiedział mi o jego aresztowaniu, bo podobno on zgwałcił jakąś laskę. Współczuje jej, no bo to jednak trauma do końca życia. A ile hajsu pujedzie na psychologa, ile czasu zajmie jej dojście do siebie...

Wracając wspomniałam, że pomiędzy mną a Monetem jest dziwnie. Ostatnio zabierał mnie do różnych restauracji, a nawet pojechał że mną na lodowisko. Może to chore, ale zaczynam sądzić, że się we mnie zakochał. Niby jest to dla mnie dziwne, ale tak chyba było odkąd się poznaliśmy. Wsumie dostawałam znaki. A dokładniej chodzi mi o jego lekkie przygaszenie, gdy byłam z Tonym. To była oznaka zazdrości. Ja pierdole. Nie żeby coś, ale to mi się podobało. Niby czułam się lekko niezręcznie, ale na samą myśl chce mi się uśmiechać. Za dużo ale. Za dużo.

Dzisiaj, jako, że jutro będziemy się włamywać do rezydencji... Jak to wogule brzmi? Jakbyśmy byli jakimiś młodymi przestępcami. Wracając, Monet zaprosił mnie na wspólny wypad do galerii. Nie spodziewałam się tego bo on jest największym przeciwnikiem zakupów. Dziś postawiłam na biały golf i czarne spodnie. Do tego dobrałam złote dodatki i zrobiłam lekki makijaż. Jak to powiedział Shane, wyglądałam „uroczo”. W sumie dla reszty zbliżenie moje z Dylanem jest lekkim szokiem. W sumie nawet się im nie dziwię, ponieważ dla mnie ta sytuacja także jest dziwna o czym wspomniałam już wcześniej.

Zeszłam na dół, a po przywitaniu się z Williamem ruszyłam do garażu, i do czekającego tam na mnie chłopaka. Gdy tylko go zobaczyłam nie mogłam uwierzyć własnym oczą. Monet wybrał na nasz wypad czarny golf. Wyglądał w nim tak seksownie, że przez chwilę nie mogłam oderwać od niego wzroku. Jakby wiedział, że najbardziej podobają mi się faceci w golfach. Moje zaskoczenie trwało do czasu, w którym to się do mnie odezwał. Jako auto, którym pojedziemy wybraliśmy moje lamborgini. Po chwili rozmów ustaliliśmy, że jeszcze pójdziemy do fryzjera. I to z dwóch powodów. Po pierwsze Monet tak jak ja musi podciąć końcówki, a po drugie ta wiedźma Grace nie widziała mnie od czasu wyprowadzki i jakby coś poszło nie tak to by mnie nie poznała.

Na początku razem z moim towarzyszem wybraliśmy się do sklepów z ubraniami. W sumie przyjechałam tu głównie dlatego żeby ładnie wyglądać przed śmiercią. Czemu cały czas zakładam, że nasza misja się nie powiedzie? Oczywiście sama musiałam oceniać czy dobrze wyglądam w danych żeczach bo blondyn moje stroje komentował jedynie : „mhm”, „Jest super” i „To odpada za krótka”. Mimo lekkiej irytacji z tego powodu nic nie mówiłam. Tak właśnie spędziliśmy dwie godziny. Potem poszliśmy do starbucksʼa. Ja zmówiłam karmelowe latte, a chłopak czarną kawę. Gdy tylko ją dostaliśmy, usiedliśmy do jednego że stolików, przy którym wypiliśmy nasze napoje i porozmawialiśmy. Niedługo potem wsiadaliśmy do samochodu. Po nie długiej chwili zaczęliśmy rozmawiać o tym co zrobimy że swoimi włosami.

- Ja chyba pociemnie kolor i zetnę. - powiedział dumnie Monet.

- No chyba cię pojebało. Twój kolor jest zajebisty i do ciebie pasuje, więc nie rozumiem ci ty chcesz w nim zmieniać. - wypaplałam to, a Dylan popatrzył na mnie tym swoim łobuziarskim uśmiechem.

- No dobra. Jak mówisz, że są git to takie muszą być nie? - zapytał widocznie nie oczekując odpowiedzi, a po chwili dodał - A ty co planujesz?

- Myślałam o ścięciu włosów do ramion i o oddaniu na jakąś fundację, ale boję się, że będę tego żałować. - wyznałam szczerze. Tym razem to on spojrzał się na mnie jak latarnia na dziwię, na co się lekko uśmiechnęłam.

- Dziewczynko powtarzaj za mną. - rozkazał, a ja dłużej nie myśląc wykonałam jego polecenie. - Jestem Yn Kane.

- Jestem Yn Kane.

- Jestem najpiękniejszą dziewczyną na świecie. - z niewiadomych przyczyn po jego słowach lekko się zarumieniłam.

- Jestem najpiękniejszą dziewczyną na świecie.

- I nie ważne co by się nie stało.

- I nie ważne co by się nie stało.

- Nie zwątpie w siebie i swoją urodę oraz ambicje. - Jezu jaki on jest słodki.

- Nie zwątpie w siebie i swoją urodę oraz ambicje. - mimo, że nie wierzyłam w te słowa to i tak je powtórzyłam by nie wkurzyć blondyna.

Reszta drogi minęła na kłutni o piosenkę. Ja chciałam Davida Kushnera, a on Sama Tinnesza. Oczywiście wygrałam te potyczkę kiedy Monet odwrócił na chwilę wzrok aby spojrzeć na drogę. Nie musiałam długo czekać aż powiedział, że podoba mu się i, że mam zostawić. Po około pięciu minutach dojechaliśmy do fryzjera.

Pierwszy na fotelu usiadł mój przyjaciel, a pani przy symfoni naszych śmiechów podcięła mu końcówki. Ja natomiast stwierdziłam, że mam wyjebane w konsekwencjie i ścinam do ramion i jeszcze proszę o pofarbowanie na czarno. W sumie teraz nawet wyglądałam jak prawdziwa młoda gangsterka. Oczywiście Dylan i tak mnie skomentował. Oddałam resztę swoich włosów na fundację. Przez dłuższy czas czułam się dziwnie. Chodzi mi o to, że poczułam się jakoś inaczej po skróceniu ich prawie czterokrotnie!

Potem pojechaliśmy razem na obiad. Lekko zdziwił mnie jego dobór lokalu. No bo okazało się, że ten idiotą zarezerwował stolik w jednej z najdroższych i najbardziej ekskluzywnych restauracji. Niby wszystko okej, no ale jakbym wiedziała to bym jakąś sukienkę założyła, a nie strój codzienny. Mimo tego było bardzo miło i sympatycznie.

Na koniec wspólnego dnia Monet oznajmił mi, że jedziemy obejrzeć zachód słońca, dodatkowo oznajmił, że tam gdzie mnie zabiera jest super widok. Kiedy dojechaliśmy to co zobaczyłam zmiotło mnie z planszy. I to nawet bardziej niż wtedy kiedy Tony uszykował te całe podchody.
Blondyn uszykował piknik. Nad wielką dmuchaną kanapą i tradycyjnym kocem jest duża gałąź na której zawieszone zostały długie lampki. Na kocu znajdowało się dużo jedzenia. Między innymi croissanty, owoce i deska serów. A do tego doszedł zachód słońca. Ja pierdole.

- Podoba Ci się? - zapytał niepewnie przyjaciel, a ja rzuciłam mu się na szyję.

- Lepiej być nie mogło.- wyszaptałam w jego ramię.

Potem razem usiedliśmy i zajadaliśmy się przygotowanym jedzeniem. Nawet nie zwróciłam uwagi gdy ręka Moneta spoczęła na moim udzie. Bo jedyne co się liczyło w tamtym momencie to my. Nic więcej. Po długim czasie rozmów twarz Dylana mocno zbliżyła się do mojej. Aż w końcu mnie pocałował. Nie żeby coś ale czekałam na to od rana. Ale oczywiście musiało się coś spierdolić. Usłyszeliśmy strzał, a po chwili przyszedł do nas Conor.

- Nie chce wam przeszkadzać, ale tu już nie jest bezpiecznie. - powiedział, po czym pomógł nam się zebrać. W drodze powrotnej do domu powiedział nam, że znalazł w lesie człowieka, który pochylał się nad wykrwawiającym się ciałem.

Na zawsze razem / Dylan Monet x YnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz