Gdy tylko dojechaliśmy na miejsce zobaczyłam ( podobną do naszej) Wille którą otaczał las. Nie powiem zrobiła na mnie wrażenie. Gdzieś przed domem był podjazd na którym zaparkowaliśmy pojazd.
- Choć oprowadzę Cię. - powiedziała Haillie a ja ruszyłam za nią. Pokazała mi ogródek, siłownię, salon, kuchnie, bibliotekę ( w której spędziłyśmy jakąś godzinę na czytanie) i swój pokój. Tak jak u nas mają w domu skrzydło pracownicze do którego nie może wchodzić no chyba że jest umuwiona z Tony'm na strzelnicę lub jak czegoś naprawdę bardzo potrzebuje.
- To co robimy? - zapytała dziewczyna
- A może powiemy pomysły na trzy? - Haillie skinęła głową. - To na trzy. Raz dwa trzy.
- Babeczki! - powiedziałyśmy jednocześnie. Szczerze podoba mi się nasz podobny styl myślenia.
- Tylko jak chcemy je jeść to trzeba te babeczki po upieczeniu szybko przemycić. Bo inaczej święta trójca dobierze się do nich zanim zdążymy skończyć dekorować. - oznajmiła brunetka a ja się cicho zaśmiałam.
- Najwyżej udekorujemy u ciebie w pokoju.
- Ej w sumie to dobry plan. - i poszłyśmy. Po drodze do kuchni nikt nam nie przeszkadzał. Natomiast w niej zastałyśmy Eugine ( pomoc domową) która zaproponowała nam pomoc ale my grzecznie odmuwiłyśmy. Gdy już wstawiałyśmy je do piekarnika więc musiałyśmy odmówić. Wyczytałam że muszą siedzieć w nim trzy godziny gdy powiedziałam to przyjaciółce wydarła się - Co?! - i tym samym ściągnęła do nas swoich dwuch braci ( Dylana i Tony'ego) którzy ewidentnie nas szukali.
- Co robicie? - powiedzieli równocześnie.
- Babeczki i muszą siedzieć w piekarniku dwie godziny. - prychneła dziewczyna.
- No trochę długo. Chcecie może iść w tym czasie na trening z nami? - powiedział spokojnie blondyn.
- Też masz kursy ze strzelania z pistoletu Yn? - zapytał wytatułowany chłopak.
- Tak. Albo raczej miałam. Adrien mnie uczył. - te słowa starałam się powiedzieć jakby mnie to lekko przybijało.
- To chcećie? - zapytali bracia Monet.
- Tak. - równo odpowiedziałyśmy na pytanie. Wszyscy razem poszliśmy narpierw na strzelnicę.
- To tak na początek kilka zasad. - Oznajmił Tony. - Haillie już je zna ale i tak przypomnę. Zakładasz słuchawki a jak powiem stop to odkładasz broń. Nie wymierzasz jej w nikogo z nas. Dylan będziesz pomagał Haillie a ja Yn.
- Dobrze. - powiedzieliśmy razem całą trójką. Brunet wręczył mi pistolet po tym jak założyłam słuchawki dźwiękoszczelne. Pomugł mi się ustawić i szepnął do ucha.
- Strzelaj mała. - nie wiem co oznaczał zwrot " mała" ale powiedział to tak jakby że mną flirtował. Bynajmiej ja zaczęłam strzelać do tarczy. Szczerze to po pięciu minutach było widać wszyscy byli tacy podjarani że zorganizowaliśmy mały turniej strzelecki. Każdy miał po dziesięć strzałów. Chłopaki zmienili tarcze na taką która wyglądała jakbyśmy mieli strzelać do niej z łuku. Bynajmniej zaczął Dylan. W sam środek strzelił pięć razy. Potem Haillie. W środek strzeliła trzy razy naco chłopaki gwizdneli z uznaniem. Puźniej za broń chwycił Tony. - Paczcie i się uczcie. Szczególnie ty mała. -uśmiechnął się do mnie łobuziarsko i strzelał. - kurwa. - przeklnął kiedy za ostatnim razem mu się nie udało. Natomiast jego rodzeństwo widocznie to bardzo rozbawiło. -Spierdalajcie. Teraz ty mała. -wręczył mi pistolet a ja zaczęłam strzelać. Tym razem Dylan i Haillie zaczęli się dusić ze śmiechu natomiast Tony był wkurzony. Bo okazało się że trafiłam w środek tarczy dziesięć razy. Ich śmiech aż sprowadził resztę Monetów.
- Z czego tak rżycie? - zapytał Shane.
- Pracować się nie da. - dodał przewracając oczami Vincent. A gdy cała nasza czwórka nie potrafiła odpowiedzieć Will powtórzył pytanie ale bezpośrednio do Haillie. A ona opowiedziała mu historie począwszy od ogłoszenia konkursu. Najlepsze było to że Shane zaczął dusić się razem z nimi a Dwuch najstarszych braci patrzyło z niedowierzaniem aż sobie nie poszli.
- Chce ktoś pizze? - zapytał starszy bliźniak.
- A ty tylko o jedzeniu! - wykrzyczało w tym samym momencie rodzeństwo. Ale jednak puźniej wszyscy się zgodziliśmy.
Jak Dylan zamówił poszłyśmy do kuchni gdzie czekała na nas gosposia ponieważ już wyciągnęła babeczki z pieca i podejrzewała że same chcemy je udekurować. Na szczęście święta trójca włączyła PlayStation więc mogłyśmy na spokojnie przenieść do pokoju i ozdobić. Kiedy akurat skończyłyśmy zadzwonił dzwonek do drzwi. Okazało się że to pizza. Była naprawdę dobra. Moja akurat była z szynką parmeńską i rukolom. Ten mój ulubiony smak został polany najlepszym ( według mnie) sosem a mianowicie czosnkowym. Cały czas gadaliśmy na różne tematy i nie obeszło się bez mojego przezwiska którym mówił do mnie tylko Tony "mała". Gdy każdy zjadł po połowie pizzy zaczęła się gra w butelkę. Pierwsza kręciła Haillie i wypadło na Tony'ego.
- Tony prawda czy wyzwanie?
- Zacznijmy grę lekko. Prawda.
- Czy naprawdę zakochałeś się w Yn. - zapytał podstępnie Shane.
- Tak. - nigdy nie spodziewałam się że ktoś mi w taki sposób wyzna miłość a już na pewno nie najmłodszy brat Monet. Więc otworzyłam szerzej oczy a Haillie z Shane'm wybuchneli śmiechem. Natomiast Dylan spuścił wzrok jakby go to trochę zasmuciło. Następnie kręcił Tony i wypadło na Haillie.
- Biorę prawdę bo znając was to wymyślicie mi jakieś chore wyzwanie.
- uuu. Czekałem na tą chwilę. -podjadarał się blondyn. - czy kiedyś oczywiście po wprowadzeniu do nas piepszyłaś się. Jak tak to z kim, gdzie, i kiedy. - powiedział z triumfem.
- Leo Hardy, w jego pokoju nad cukiernią, kiedy mogłam się z nim spotykać chyba tydzień przed zmuszonymi zaręczynami. Nic mu nie rubcie. Jak już musicie coś z tym zrobić to idźcie do Vinc'a.
- Okej. - teraz zakręciłam ja. Tym razem wypadło na Dylana. - prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Napisz do Vincenta wiadomość o treści xD. - i zrobił to. Sam najstarszy brat Monet zaś zaczął wypytywać nas o to co to znaczy a my wybuchneliśmy śmiechem. Po jakimś czasie blondyn zakręcił butelką i wypadło na Shane'a który wzioł wyzwanie.
- Obiegnij w dziesięć minut naszą willę dwanaście razy. - powiedział jego młodszy bliźniak a ten pobiegł. O dziwo jak wrucił to pochwalił nam się że przebiegł piętnaście okrążeń. I zakręcił. Tym razem wypadło na mnie - No no, no mała prawda czy wyzwanie?
- A może dla odmiany bo zawsze biorę prawdę. Wyzwanie.
- Całuj się z Tony'm przez dwadzieścia pięć sekund. -powiedział uśmiechając się zadziornie Shane. Dasz radę pomyślałam i podeszłam do wytatułowaneo bruneta. Gdy moje wargi zetkneły się z jego zaczął mnie namiętnie całować. Ten pocałunek był jakby magiczny, słodki i ostry ale chyba jednak zapamiętam go do końca życia. Nawet nie było czuć papierosów które na codzień pali. Po tym zagraliśmy jeszcze z cztery rundy i poszłyśmy do pokoju Haillie. Przebrałyśmy się w piżamy wzięłyśmy babeczki i przyszedł czas na film.
- To co oglądamy? - zapytałam.
- Wiesz u nas w domu ja mogę oglądać tylko bajki Disneya, i to mnie denerwuje. - oznajmiła szeptem brunetka.
- W takim razie może krainę lodu?
- Okej. - zgodziła się i odpaliła film. Oglądało się bardzo fajnie aż nie doszło do sceny z piosenką "mam te moc", bo wtedy weszła święta trującą i fałszowali na całe gardło. Skończyło się na tym że zasnęłyśmy a chłopaki zjedli resztę babeczek. A Tony musi być nieźle zakochany bo obudziłam się w niego wtulona. W jego pokoju. W jego łużku. Nosz kurwa.
💜💙💜Dodatek dla wytrwałych💙💜💙
Jak by co to wiem że ma być "Dylan Monet x Yn" a nie "Tony Monet x Yn" ale mój pomysł stawia na ich drodzę parę komplikacji. Więc zobaczycie jeszcze będą razem.
CZYTASZ
Na zawsze razem / Dylan Monet x Yn
Fiksi RemajaYn Kane jest zwykłą 16-latką która ma dwoje kochających rodziców i starszego brata White'a. Życie dziewczyny wywraca się do góry nogami gdy dowiaduje się że jej rodzice umierają w lawinę śniegu. I właśnie wtedy pod swoje skrzydła przyjmuje ją pan Sa...