Rozdział 18. Inny Rodzaj Urodzin

364 7 0
                                    

Dziś jest dla mnie bardzo ważne a jednocześnie smutny dzień. A bowiem dzisiaj były moje 17 urodziny. I poraz pierwszy miały się odbyć bez rodziców. Na szczęścię już od rana znalazł się ktoś kto poprawił mój humor a tą osobą był mój brat. Dokładnie o dziewiątej rano. Gdy usłyszałam wibracje pod materacem uśmiech sam wkradł się na moje usta. Bez wachania odchyliłam materac, a widząc wibrujące walkie-talkie żuciłam się po nie. Niezmiernie się ucieszyłam gdy w słuchawce usłyszałam tak dobrze mi znany głos.

- Cześć młoda. - powiedział a ja momentalnie poczułam ciepło w sercu.

- Cześć. - odpowiedziałam. W moim głosie było słychać niezmierną radość. Nie tylko z powodu okazji dzisiejszego święta, tym drugim powodem jest to że nie słyszałam głosu White'a od ponad miesiąca.

- Na początku z okazji urodzin chciałbym złożyć Ci najlepsze życzenia, w tym żebyś w końcu sobie kogoś znalazła.

- Jak zwykle humor cię nie opuszcza. A tak poza tym od jakiegoś czasu mam kogoś.

- Uuu. Kogo?

- A mogę Ci najpierw opowiedzieć co się odjebało w pierwszym tygodniu po tym jak ostatnio rozmawialiśmy?

-  No dobra ale od tego tematu się nie wymigasz.

- Spoko, Spoko stary. A więc Edzio dostał zawału i umarł sobie. Po czym na jego pogrzebie Grace, tak ta wiedźma mnie przytuliła. Puźniej było odczytanie testamentu, w którym jak się okazało przejęłam jego ⅓ majątku i...

- Chwila, Chwila. Podsumujmy. Dostałaś kilka miliardów złotych od Edzia który miał mieć Cię za synową do czego nie doszło. A jego córka wiedźma jebana, suka, pojebana Ciebie przytuliła?

- No mówię przecież! A tak
w ogóle nie wiesz co puźniej się odjebało. Grabie pozwoliły mi zostać na noc w "jej" willi, a dzień puźniej na luzie zajebała mi kota i wyjebała na zbity pysk. Potem przyjechałam do rezydencji Monetów w której od jakiegoś czasu mieszkam...

- Moneci cię przygarnęli?!

- Tak Sherlocku Holmlesie. A teraz przejdźmy do czegoś nudniejszego albo wiem szkoły. Miałam najlepszą średnią na całym roczniku.

- Wow. Jestem pod wrażeniem. A wracając to z kim się umawiasz?

- A ty tylko o jednym. - przerwałam na chwilę - Z Tony'm Monetem. - w słuchawce usłyszałam szum tak jakby chłopak wypluł napój który miał w ustach.

- Czy ciebie siostra kurwa pojebało. - zrobił mi pięcio minutowy monolog o tym dlaczego to jest zły pomysł. - Ale kurwa wyrłumacz mi dlaczego akurat ten JEBANY Tony Monet.

- Jest słodki, miły, opiekuńczy, romantyczny...

- KURWA no nie. No po prostu KURWA no nie. Normalnie przyjechałbym mu najebać ale muszę żyć jak gdyby udając że nie wiem o was, więc powiem tyle. Według mnie jesteś pojebana i wykazujesz się jedynie idiotyzmem spotykając się z nim ale dam ci się uczyć na błędach. - od razu zrobiło mi się cieplej na sercu.

- Dziękuję. - i właśnie wtedy wpadł mi do głowy jeden dobry pomysł. - wiesz... - zaczęłam - chciałabym się z tobą zobaczyć. To był by dla mnie najlepszy prezent na urodziny.

- Dobra młoda. Zobaczymy co da się zrobić. Postaram się ok? A może jak wyjedziecie na wakacje? Powiesz mi gdzie a potem spotkamy się pod wymówką że jestem starym znajomym

- Ok. - i wtedy usłyszałam szuranie drzwi po podłodze. - muszę kończyć. Pa. - powiedziałam szeptem. On nawet nie zdążył mi odpowiedzieć bo wsadziłam urządzenie pod poduszkę, i zaczęłam udawać że śpię. Chwilę po tem do pokoju wpadła czwórka najmłodszego rodzeństwa Monet. Dwójka z nich w rękach trzymała jakieś worki a ten wytatuowany miał wielki bukiet książkowy ( a mieliśmy nic nie mówić Hailie), najstarszy z całej gromadki stał tyłem więc nie mogłam ocenić co ma w rękach. Ja jednak pomimo tego że bardzo mnie to zaciekawiło postanowiłam nie otwierać oczu. Po chwili jednak i tak musiałam to zrobić ponieważ zostałam oblana wiadrem zimnej wody. Podskoczyłam w miejscu gdy tylko poczułam zimno. Przed sobą zauważyłam Dylana z wiadrem. Już nie żyjesz - pomyślałam po czym poderwałam się na równe nogi (nie dbając o to kogo to był pomysł) i swoim wilgotnym ciałem przyległam do blondyna.

- Kurwa dziewczynko pojebało cię. - prubował mnie odepchnąć ale ja się nie dałam. W końcu gdy się od niego odkleiłam popatrzyłam na jego mokre rzeczy z tryjumfem. Moja wygrana nie trwała długo bo chwilę puźniej moja przyjaciółka wraz z starszym bliźniakiem wysypali na mnie zawartość worków. Jak się okazało były to słodyczę.

- I ty Hailie przeciwko mnie? Naprawdę? - nie powiem było fajnie ale kto to kurwa posprząta? Potem podszedł do mnie zasypanej w słodkościach dziewczyny i wręczył książkowy bukiet. Szczerze mówiąc to w tamtej chwili myślałam że lepiej będziemy się bawić bez najstarszych nudziarzy. Bukiet odłożyłam na biórko a potem z Monetami zaczęłam objadać się przerórznymi czekoladami, cukierkami, żelkami i tym podobnym jedzeniem. Zaczęliśmy także rozmawiać na różne tematy. Ku mojemu zaskoczeniu tak z nikąd bliźniaki przyniosły szampana którego polali do pięciu kieliszków. Tak to znaczy że ja z przyjaciółką też dostałyśmy. Tak. Bracia Monet dali nam alkoholowego szampana. Po jakimś czasie dziewczyna postanowiła wyjść a wtedy się zaczęło...

- No to wszystkiego najlepszego mała. - powiedział Tony przysuwając się do mnie.

- Normalnie sto lat. - wypowiedziało równocześnie dwóch najstarszych chłopaków w pomieszczeniu ale ja nie zwracałam na to uwagi ponieważ ten wytatuowany mnie pocałował. - Uuuuu. Gorzko! Gorzko! Zaczęli krzyczeć chłopaki a ja tylko modliłam się by brunetka nie usłyszała tych idiotów. Oni skorzystali z chwilowej nie obecności dziewczyny na dogryzanie nam. Po chwili jednak przyszła z przepięknym tortem.

Był on wykonany w stylu okładki  mojej ulubionej książki albowiem okrutnego księcia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Był on wykonany w stylu okładki  mojej ulubionej książki albowiem okrutnego księcia. Ja z dziewczyną zjadłyśmy jedynie po kawałku bo te świnie pokroiły na dwa małe i trzy ogromne które zjedli szybciej niż my. O dziwo pochwalili Hailie umiejętności kulinarne. Stwierdzili że bardzo dobre. Po jakimś czasie ja mocno pijana stwierdziłam że wyjawię tym ludzią mój seret. No bo jakby czemu by nie?

- Wiecie gdzie nauczyłam się tak dobrze strzelać z broni palnej? - zapytałam zwracając na siebie uwagę.

- W willi Santanów? - strzelał Shane.

- Na planie filmowym. - odpowiedziałam tak jakby to była rozmowa o pogodzie. Natomiast pozostałym zebranym opadła szczęka. - No co?

- Grałaś w filmie i nic nie powiedziałaś! - krzyknęła podekscytowana brunetka. - to super! A możemy go obejrzeć?

- Ok. Ale chodźcie do salonu. - i poszliśmy oglądać. Moneci stwierdzili że moją rolę wykonałam bezbłędnie i zajebiście. Słysząc to na mojej twarzy odtazu pojawiły się rumieńce. Po wszystkim mój pijany mózg kazał mi podejść do Tony'ego i go pocałować co też zrobiłam. A potem przypominiałam sobię o burdelu w moim pokoju i postanowiłam się go o to zapytać. - Tony. Mogę z tobą spać. Proszę dobrze wiesz jaki mam burel w pokoju. - on posłał mi swój zadziorny uśmieszek a ja nie zważając na konsekwencje skinęłam głową. Chłopak od razu wziął mnie na ręce i dłużej nie myśląc całował mnie po drodze. I pomyśleć że puźniej będę tego żałować. Gdy tylko doszliśmy do jego pokoju rzucił mnie na łużko.

A potem zabawa była długa i przyjemna. Powolna i agresywna. Była nie przemyślana ale upragniona. Oraz zakazana.

💜💙💜Dla wytrwałych 💙💜

Drodzy czytelnicy. Przepraszam za takie zakończenie rozdziału. Chciałam to jakoś rozwinąć ale kompletnie nie potrafie opisywać takich scen. Mam nadzieję że to zrozumiecie.
Miłego Dnia / Nocy :)

Na zawsze razem / Dylan Monet x YnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz