Rozdział 17

81 8 0
                                    

Chwila obecna, komnaty dla gości w koderskim zamku

Shi rozwarł usta, by pałeczki służącego wsunęły się do wnętrza i nakarmiły go suchym ryżem. Lepkie, białe ziarenka przykleiły się do jego języka, nie pobudzają wcale kubków smakowych, zanim książę je połknął. Zrobił to tylko dlatego, że był naprawdę głodny. Trwał późny wieczór i dopiero teraz służba przyniosła mu posiłek. O ile posiłkiem dało się nazwać małą miseczkę czystego ryżu, spożywanego w stanie praktycznego unieruchomienia na krześle, gdy ktoś, kto trzymał metalowe pałeczki, mozolnie dawkował jedzenie do jego ust. Shi zerknął na czarną miseczkę, dostrzegając, że właśnie jego kolacja się skończyła. Nie powitał tego z zachwytem, ponieważ jego żołądek nadal żądał jedzenia po kilkutygodniowym rozpieszczaniu go przez koderskich kucharzy i samego Egona, który naprawdę starał się, aby Liuxianczyk przybrał zdrowo na wadze.

Dlaczego ja się na to zgodziłem?, pomyślał, gdy zamaskowana służba zabrała naczynia i zostawiła go na moment samego przed toaletką, przy której siedział. Zerknął mimowolnie na swoje odbicie w lustrze, które wcale mu się nie podobało i ciężko westchnął, kiedy znowu zobaczył tę czarną plamę na swoim gardle. Rodzice wydali na niego wyrok śmierci, a on nic obecnie nie mógł z tym zrobić poza czekaniem na ratunek bądź ewentualnym przybliżeniem do siebie tragicznego końca. Wystarczyło na przykład wyskoczyć przez okno.

Z tą myślą wstał ze stołka i nie przejmując się prezencją swojego ciała, podszedł do odsłoniętej szyby, by zerknąć, co dokładnie się za nią kryło. Jego obecny pokój nie był umieszczony zbyt wysoko, ponieważ tylko na pierwszym piętrze, ale gdyby tylko dobrze skoczył, spokojnie udałoby mu się popełnić samobójstwo. Ten pomysł jednak mu szybko zbrzydł, kiedy stwierdził, że na pewno zarżnięcie się jakimś ostrym narzędziem byłoby bardziej majestatycznym sposobem na przejście jego duszy do zaświatów. Wrócił wtedy do toaletki, służącej jednocześnie za małe biurko i w pierwszej szufladzie od góry odkrył mały nożyk do listów. Tym raczej skutecznie nie zakończę swojego życia, mruknął do siebie w głowie, odkładając narzędzie na swoje miejsce. Minął dopiero jeden dzień w tym koszmarze, a ja już myślę o śmierci. Muszę się zebrać w sobie, może Egonowi jednak powiedzie się w tych głupich negocjacjach. Skrycie na to liczył, ale jego nadzieja szybko z niego wyparowywała przy trzymaniu się każdej kolejnej zasady obowiązującej porcelanowe lalki.

Przy rozmowie w salonie dostrzegł, jak koderski książę patrzył na niego z przerażeniem, a i on sam bał się swojego widoku. Widoku, który jawnie przedstawiał to, jak nisko znowu upadł. Spojrzał na swoje dłonie okryte białymi rękawiczkami z namalowaną na końcach palców fioletową imitacją paznokci. Wykonano je tak zręcznie, że w rzeczywistości można było je wziąć za jego prawdziwe dłonie. W przypływie nienawiści zerwał materiał z rąk i rzucił gdzieś za siebie. Wolał patrzeć na żółtawą skórę poznaczoną gdzie nie gdzie drobnymi bliznami po nabytych przez niego ranach, gdy uczył się służby w Esparze.

– Już wolałbym tam wrócić – powiedział specjalnie na głos, o dziwo automatycznie używając koderskiego, do którego już bardzo się przyzwyczaił.

Nagle drzwi do komnaty otworzyły się, by wpuścić do środka powracających służących. Ci jednak nie podeszli do niego, tylko odezwali się niskimi głosami po liuxiańsku.

– Para cesarska żąda widzieć cię, książę – oznajmili prawie jednocześnie. – Zapraszamy z nami.

Zdezorientowany Shi podążył za nimi bez protestu, nie wiedząc, czego mogli chcieć od niego rodzice. Zapomniał kompletnie o rękawiczkach, więc opuścił pokój z obnażonymi dłońmi. Złamanie zasad, pomyślał, ale nie wrócił się po zdarty przed momentem materiał. Niezwykłą przyjemność przynosiło mu myślenie, ile zasad udało mu się już złamać podczas tych pięciu lat wolności. Co prawda nie osiągnął pogwałcenia najważniejszej z nich i trochę przez to żałował, że tak mocno stopował rozwój swojego związku z Egonem. Gdyby tego nie robił, zapewne już jakiś czas temu z satysfakcją złamałby i tę ostatnią, cholerną zasadę i mógłby być już kompletnie potępiony przez Liuxian. Z tą myślą przekroczył próg pokoju przydzielonego rodzicom i zatrzymał się w wyznaczonym przez służbę miejscu. Ojciec siedział na skraju łóżka, a matka stała przy oknie tak jak Shi chwilę temu i szybko odesłała służbę ostrym gestem, więc cała trójka zamaskowanych zniknęła bez śladu.

Książę z porcelanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz