Czekałem właśnie z tatą na mamę Alex'a. Po tylu latach rozłąki znowu się zobaczymy z Quackiem. Byłem bardzo podekscytowany i nawet mróz nie mógł popsuć mi humoru. Trząsłem się cały w oczekiwaniu na panią Moore. Tarłem o siebie co chwilę dłonie, w nadziei, że to choć trochę mnie ogrzeje. Spojrzałem na tatę, który robił to samo. Uśmiechnąłem się do niego, przez co jego wargi również uniosły się do góry.
-Co synku, cieszysz się?- skinąłem energicznie głową.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo.- Na końcu głos mi się załamał z zimna.
-Mam nadzieję, że Isabella się pośpieszy, bo nie wiem, czy niedługo w kostkę lodu mi się nie zmienisz.- Zaśmiał się. Mruknąłem niezadowolony. Tata był przyzwyczajony do takich temperatur. Za to ja ledwo już znosiłem te trzy, czy pięć stopni. Aktualnie było minus osiem, a ja myślałem, że serio będzie zaraz ze mnie posąg z lodu. Poczułem ogromną ulgę, gdy zobaczyłem, że pani Moore zjeżdża na pobocze. Czym prędzej chwyciłem za walizkę, a następnie podszedłem do krawężnika. Tata na to zareagował tylko śmiechem, żeby zaraz dołączyć do mnie. Gdy pojazd się zatrzymał, wysiadła z niego kobieta o kruczoczarnych włosach, brązowych oczach i dość dobrze obdarzone przez matkę naturę ciało. Wyglądała nieziemsko.
-Boże, Karlos! Jak ja cię dawno nie widziałam!- przytuliła mnie, a ja zaśmiałem się.
-Wiem, wiem proszę pani, ale proszę chodźmy już do auta. Zaraz zamienię się w posąg lodowy.- zachichotała, a następnie wypuściła mnie z uścisku.
-No tak.- spojrzała na walizki, po czym je spakowała do bagażnika, a ja z tatą wsiedliśmy do auta. Gdy pani Moore również znalazła się w samochodzie, zapięła pasy, a następnie ruszyła.
-Przy okazji Karl, mów mi ciociu. Nie znoszę, jak ktoś mówi mi pani.- uśmiechnąłem się.-Dobrze, ciociu.
Gdy dotarliśmy na miejsce, jak najszybciej opuściłem samochód. Podszedłem do bagażnika i czekałem aż ciocia mi go otworzy. Kiedy w końcu to zrobiła, czym prędzej wyjąłem walizkę i czekałem, aż tata weźmie swoją.
-Szybciej!- pośpieszałem ich. Serce biło mi strasznie szybko, a żołądek ściskał się ze stresu. Zaraz zobaczę swojego najlepszego przyjaciela z dzieciństwa!
-Spokojnie, Alex ci nie ucieknie.- oznajmiła spokojnie kruczowłosa. Przewróciłem oczami, a następnie zacząłem przeskakiwać z nogi na nogę.
-Już?- zapytałem zniecierpliwiony.
-Tak, możemy iść.- mój ojciec spojrzał na mnie tym swoim uśmieszkiem, pełnym czułości.
-Przypominasz tak bardzo mamę.- nagle powiedział.
-Też tak reagowała, gdy nie mogła się czegoś doczekać.- podszedł do mnie, po czym objął moje plecy.
-Taka jej malutka kopia.- zmrużyłem oczy.-Jestem już duży!- oznajmiłem, a chwilę później wyrwałem się z jego uścisku. Zacząłem iść za ciocią, którą widocznie bawiła nasza relacja.
Kiedy staliśmy przed drzwiami mieszkania, patrzyłem na cyferkę 52. Zastygłem. To był ten moment, którego nie mogłem się doczekać, a teraz? Teraz się boje. Raz kozie śmierć. Wziąłem głęboki wdech, po czym wszedłem do domu. Jako ostatni...
-Pokazać ci pokój Alex'a?- zapytała ciotka, a ja skinąłem głową. Szedłem za nią rozglądając się po po domu. Był mały. Salon połączony z kuchnią i trzy pary drzwi. Znając życie to, łazienka, pokój mamy i taty Quacka i pokój chłopaka. Kobieta o kruczoczarnych włosach otworzyła drzwi, znajdujące się po lewej stronie, po czym weszła do pomieszczenia.
-Alex, synku.- powiedziała spokojnym głosem.
-Karl przyjechał.- chłopak siedział przy biurku i coś robił. Podszedłem bliżej, a on schował coś do kieszeni.

CZYTASZ
Przeciwieństwa się przyciągają//Karlnap
RomanceNowy początek.. Każdy się boi zmian, a 7-letni Karl Jacobs nie ma wyboru. Rodzice postanawiają go oddać do babci, ponieważ są zbyt zajęci pracą, żeby zająć się własnym synem. Dlatego właśnie chłopak musi z północnej Karoliny przeprowadzić się do Geo...