(not) now

1.1K 77 51
                                    

Jeonginowi podobało się w Mediolanie. Nawet bardzo. Niestety, wszystko, co dobre, szybko się kończy. Młody mężczyzna musiał szybko wrócić do codzienności.

— Yang — chłopak wychylił głowę zza laptopa, gdy usłyszał pukanie do drzwi.

— Tak?— uniósł nieco brwi, widząc w progu swojego biura Chana.

— Mogę cię prosić?— zapytał Bang, opierając się o futrynę.

— A, tak, oczywiście — odparł od razu młodszy, odruchowo zabierając z biurka swój tablet.

— Nie, to ci się nie przyda — rzucił Chan, zanim zniknął na korytarzu.

Jeongin zdziwił się nieco, bo na tym tablecie miał wszystkie potrzebne pliki. Ruszył za starszym, z tyłu głowy mając obawy. Bał się, że może zapisał coś źle, a teraz szef jest na niego zły. Podążał za nim aż do jego biura, z każdym kolejnym krokiem czując, jak dłonie mu się trzęsą. Bang przepuścił go w drzwiach, zaraz powoli wchodząc do pomieszczenia. Dyskretnie przekręcił zamek w drzwiach.

— Co się stało?— został zmartwiony Jeongin, kręcąc się po pomieszczeniu.— Zrobiłem coś źle?

— Owszem — przyznał Bang, podchodząc bliżej. Yang cofnął się o krok.— Co to jest?

Jeongin zmarszczył brwi zdezorientowany pytaniem starszego. Rozejrzał się po jego biurze, ale nigdzie nie znalazł nic niepokojącego.

— Ale... Ale co?— zapytał, totalnie nie rozumiejąc Chana.

— To — wskazał palcem na śnieżnobiałą koszulę Jeongina.— Co to ma być?

Młodszy uniósł jedną brew, wpierw spoglądając w dół, a potem na Banga. Nadal nie do końca rozumiał, co starszy miał na myśli.

— Ta koszula?— dopytał zaskoczony, wskazując na siebie palcem.— Moja koszula?

— Tak, ta koszula — zgodził się z nim starszy, podchodząc bliżej.— Dlaczego jest rozpięta? Dobrze się bawisz, chodząc tak po całym komisariacie?

Jeongin uchylił usta, marszcząc brwi. Chan był na niego zły, bo odpiął dwa guziki koszuli? Przecież to nic złego, zwłaszcza, że Yang wcale nie chodził tak po całym komisariacie. Wręcz przeciwnie, wychodził ze swojego biura tylko, gdy został wezwany. Bang zaczął zbliżać się do się młodszego i położył ręce na jego bokach.

— Hyung, w moim biurze jest gorąco, przecież wiesz. Poza tym...— Yang chciał wymigać się od złości Chana. Spiął się, wpadając pośladkami na kant biurka.— To tylko dwa guziki.

— Tylko dwa?— Bang uniósł brew.— Wiesz, że mnie tym prowokujesz?— położył dłonie na biurku, po obu stronach ciała młodszego.— Szczególnie, że nie jesteśmy u mnie...

— Nikogo nie prowokuję — stwierdził Yang, powoli zaczynając się obawiać.— Przestań, Hyung, muszę wracać do pracy.

— Teraz chcesz wracać?— prychnął rozbawiony Bang, łapiąc młodszego pod udami. Jednym, sprawnym ruchem posadził go na biurku.— Podnieciłeś mnie...— mruknął, swoją nogą rozszerzając szczupłe uda Yanga.— A teraz mi pomożesz.

— Że co?— krzyknął szeptem Jeongin, nieudolnie próbując wyrwać się z sideł Banga.— Jesteśmy w pracy, przecież ktoś tu może wejść!

— Nie martw się, zamknąłem drzwi — Chan przyssał się do bladego obojczyka młodszego.

Jeongin westchnął, łapiąc Banga za ramiona. Chciał go od siebie odsunąć, ale Chan tylko przyciągnął go do siebie za talię. Stanął między jego nogami, składając coraz to dłuższe pocałunki na jego ciele. Młodszy zmarszczył brwi. Lubił, gdy Chan był miły i mu dogadzał, ale nie, kiedy byli w pracy. Zawsze istniało ryzyko, że ktoś ich przyłapie.

My Policeman - stray kidsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz