Nie umiem Cię nie chcieć

58 12 42
                                    

Zajęcia i wykłady upływały jak zwykle nudno, ale zbliżał się weekend, a co za tym idzie początek sezonu futbolowego, organizowanego co roku przez NCAA (National Collegiate Athletic Association). Dwanaście drużyn rywalizowało ze sobą o dostanie się do sezonu zasadniczego, kończonego fazą play-off. Szczęściarze, którzy zostaną wybrani przez tzw. łowców głów, będą mogli starać się o zawodostwo w wielkiej lidze NFL. Skutkowało to radosnym podekscytowaniem wszystkich studentów.

Było to ogromne wydarzenie towarzyskie.Oznaczało to też serie nieprzerwanych imprez i różnych wydarzeń w życiu uczelni oraz części odwołanych zajęć. Mama dzwoniła do mnie i do Lexi z pytaniem czy wracamy do domu, nalegając wręcz żebym wróciła spotkać się ze starymi znajomymi.

Wiedziałam, że nie chciała żebym została i brała udział w tych wszystkich imprezach i pakowała się w kłopoty. Ja jednak postawiłam na swoim i nie zamierzałam ruszać się stąd, ciekawa nadchodzących wydarzeń.

Lexi pojechała nazajutrz. Miała zostać tam cały weekend. Poprosiłam ją o przywiezienie reszty moich rzeczy i laptopa. Carrie została ze mną, nie chcąc przegapić żadnego dnia z dala od Briana.

Dzień kończył się treningiem. Od pamiętnej niedzieli widziałam go tylko raz na wykładzie z ekonomii. Wysyłał mi sprośne smsy siedząc trzy rzędy za mną. Miał na tyle napięty grafik, że nie było czasu nawet na chwile się spotkać.

Żeby starać się o zawodowstwo w drużynie futbolowej, musiał mieć wysoką średnią i brać udział w prawie wszystkich zajęciach. Mimo że pochodził z bogatego domu i stać go było na studia, to otrzymał wysokie stypendium sportowe, które zapewniało mu darmową naukę, pokój w domu bractwa i wyżywienie. Musiał jednak stosować się do pewnych określonych reguł.

Widząc go na stadionie, odczuwałam bolesne napięcie, które jak najszybciej miałam ochotę rozładować.

Ćwiczyliśmy dziś nowy układ na ważne rozgrywki, które miały odbyć się za tydzień. Układ był dobry, ale brakowało mu ikry. Wiedziałam jednak, że choćby moje pomysły były świetne, to Gia nigdy nie wzięłaby ich pod uwagę, tylko dla chorej satysfakcji.

Uczyłam się więc grzecznie nowego układu, nie chcąc dawać jej pretekstu do czepiana się mnie. Nie chciałam żeby odkryła co łączy mnie z Nickiem. Zaszkodziłoby to nam obojgu.

Futboliści mieli dzisiaj luźniejszy dzień. Wygłupiali się na boisku przerzucając do siebie piłkę i żartobliwie obalając się nawzajem na ziemie. Gia zarządziła próbę generalną. Ustawiła głośnej muzykę i zaczęłyśmy wykonywać nasz układ.

Futboliści podeszli bliżej obserwując nas, gwiżdżąc i wiwatując głośno. Układ był dość seksowny, więc nie mogli oderwać od nas oczu. Nick lustrował wzrokiem moje nogi i tyłek. Widząc to Gia wyszła przede mnie wykonując swój pokaz i prężąc się przed Nickiem.

Postanowiłam, że zaimprowizuje. Ominęłam ją tanecznym krokiem i wyszłam na przód, stając przed wszystkimi dziewczynami. Zaczęłam tańczyć jak na klubowym parkiecie, zachęcana przez głośne okrzyki i gwizdy. Gia kipiała z wściekłości. Wiedziałam, że będę miała przerąbane.

-Stop!- krzyknęła i wyłączyła muzykę- na przodzie jest zawsze główna cheerleaderka Hall- stanęła przede mną- Ty...stoisz z tyłu- uśmiechnęła się zjadliwie.

- Masz racje...do póki ta główna nie rusza się, jakby zalano jej buty betonem- futboliści ryknęli śmiechem, a Nick zasłonił twarz ręką żeby stłumić parsknięcie.

-Chyba zapominasz kim jestem- zwęziła oczy jak szparki.

- Dziewczyną, która leci do tatusia, za każdym razem jak jej coś nie wyjdzie?- zapadła cisza.

The Day I Met You ⭐️w trakcie korekty⭐️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz