Przeklęte dołeczki

68 14 57
                                    

Wchodząc do pokoju, Carrie rozwiała wszystkie moje wątpliwości związane z wyglądaniem jak ździra pierwszego dnia na kampusie. Zaśmiałam się w duchu, że chyba spotkałam bratnią duszę. Natomiast Lexi przyglądała się jej w ten sam karcący sposób, w jaki patrzyła na mnie gdy zawsze szykowałam się na imprezę.

Miała na sobie obcisłą, cekinową sukienkę w kolorze złota, która kończyła jej się tuż pod tyłkiem i wysokie sandałki na szpilce. Włosy rozpuściła w burze blond loków, a oczy umalowała w przydymiony, ciemny makijaż.

Pomyślałam, że to coś, co sama bym założyła. Natomiast dzisiaj postanowiłam postawić na coś prostego, ale seksi. Zawsze dochodziłam do wniosku, że zbyt ekstrawagancki ubiór odciąga uwagę od twoich najlepszych atutów, którymi są cycki, tyłek i nogi.

Wybrałam więc swoją ukochaną małą czarną na cieniutkich ramiączkach bez pleców i czarne szpilki wiązane na łydkach. Włosy upięłam w seksowny kok. Lubiłam tą fryzurę, ponieważ pozwalała odkryć plecy i tatuaż różyczki, który miałam za lewym uchem. Usta pomalowałam na czerwono. Wszyscy wiedzieli, że czerwone usta to mój znak rozpoznawczy. Pasowały do mnie jakbym się z nimi urodziła. Całość dopełniłam złotymi kolczykami w kształcie koła i złotą bransoletką od Versace. Carrie przyglądała mi się z podziwem.

- Z którego wybiegu Victorias Secret się urwałaś?- żartowała- jesteś przepiękna.

- Dziękuję, ale przesadzasz, ty też wyglądasz jak milion dolarów- nie chciałam być tylko miła. Naprawdę była bardzo atrakcyjna, choć trzeba było przyzwyczaić się do jej dużych oczu i piegów zdobiących jej nos i policzki.

- Będziesz mi kradła wszystkich przystojniaków- śmiała się.

Nagle jej telefon zaczął wibrować.

-Chris już jest, chodźmy. Cześć Lexi, szkoda że z nami nie idziesz- Lexi pomachała jej na pożegnanie, a mnie obrzuciła tylko przelotnym spojrzeniem.

Zamknęłam drzwi za sobą i poszłam korytarzem za Carrie.

- Właściwie, to o co chodzi z twoją siostrą?- zapytała.

- Nic takiego, nie mamy zbyt dobrego kontaktu- odparłam.

- Myślałam, że bliźniaki mają wyjątkową więź.

- Tak, może kiedyś tak było, teraz całkowicie się od siebie różnimy.

Wyszłyśmy na parking, gdzie czekał na nas kumpel Carrie. Wysoki, przystojny, ciemny blondyn ubrany w jeansy i odpiętą do połowy koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami.Gasił swoim Conversem papierosa kiedy podeszłyśmy. Zmierzył mnie spojrzeniem od czubka głowy aż po buty i zarumienił się. Typowe.

- Czczcześć jestem Chris- wyjąkał.

- Miło cię poznać, jestem Lori- uśmiechnęłam się, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Uwielbiałam wprawiać ich w zakłopotanie.

- Kto by pomyślał- zawołała Carrie- Lori sprawiła, że wielki samiec alfa Chris się jąka.

- Eehhmm -odchrząknąl Chris- tak...eee jedźmy już, podobno jest mega tłum.

Wsiadłyśmy na tylne siedzenie jego Audi i ruszyliśmy w stronę bractwa. Faktycznie tłum ludzi był imponujący. Zajeżdżając na parking przed domem bractwa zauważyłam, że ludzie wylewają się aż na podwórko.

Stojąc, bądź siedząc gdzie popadnie, każdy trzymał w dłoni czerwony kubek. Muzyka dudniła już na całego kiedy przeszliśmy przez dom na taras przy basenie. Ustawiono tam budkę DJ-a i zgromadzono cały zapas alkoholu.

The Day I Met You ⭐️w trakcie korekty⭐️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz