Potwór w jej głowie

26 8 0
                                    

Będę wdzięczna jeśli zostawicie po sobie ślad ⭐️ lub komentarz....nie bójcie się komentować, to zawsze dla mnie motywacja nawet jeśli jest to konstruktywna krytyka 😉
🖤🖤🖤

Nim zdążyliśmy się obejrzeć nastał grudzień. Ostatnie kilka tygodni upływało nam w spokoju. Chodziliśmy na zajęcia i treningi, czas uciekał nam przeplatany imprezami i meczami. Z Lori układało mi się lepiej niż dotychczas, nikt nie próbował mieszać w naszym związku, a ten dupek Dave dał sobie w końcu spokój z telefonami do mojej dziewczyny. Wszystko zdawało się być takie jak powinno.

15 grudnia wypadały moje 21 urodziny, Lori uparła się że wyprawi dla mnie imprezę w domu bractwa. Mimo moich próśb i starań żeby tego nie robiła, nie chciała nawet o tym słyszeć. Chciałem je spędzić zdala od wszystkich, tylko we dwoje, ale niestety nie mogliśmy sobie pozwolić na opuszczenie meczów.

Lori przeszła samą siebie, wraz z innymi dziewczynami udekorowała cały parter w barwy drużyny, wszędzie wisiały balony 23 - moim meczowym numerem oraz napisy MVP- najbardziej wartościowy gracz. Na imprezę przyszły prawdziwe tłumy,  nie żeby nie było ich na każdej normalnej imprezie, jednak miałem wrażenie że dziś jest ich więcej niż zazwyczaj. Na tarasie stał prawdziwy, wynajęty  DJ ,a w miejscu w którym zawsze stał stół zawalony byle jak alkoholem, znalazł się profesjonalny mini bar, serwujący najróżniejsze drinki. Wszyscy składali mi życzenia, klepiąc po plecach albo stukając się ze mną kubkami. Nie znałem połowy z tych ludzi, jednak wiedziałem że  oni musieli znać mnie, szczególnie że zdecydowana większość to były dziewczyny.

- wszystkiego najlepszego skarbie- wyszeptała mi do ucha Lori, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.

- ta impreza to jakieś szaleństwo- pokręciłem głową.

- poczekaj aż zobaczysz swój prezent- uśmiechnęła się do mnie chytrze.

Nie znosiłem niespodzianek, więc tylko uśmiechnąłem się krzywo nie wiedząc czego mogę się spodziewać po tej szalonej dziewczynie.

- ohh nie bój się, to nic takiego- mrugnęła do mnie.

- Lori doceniam to,ale musiałaś wydać na to wszystko majątek- prywatny bar i DJ? Nawet ona nie mogła ich przekonać do bycia tutaj za darmo- jeszcze prezent?

- nie wydałam na niego ani grosza- uśmiechnęła się tajemniczo.

- czy to ty nim jesteś?- wymruczałem do jej ucha, w myślach wyobrażając ją sobie nagą, owiniętą wielką, czerwoną kokardą.

- tak i nie- zaśmiała się- to nie to co masz na myśli.
Podeszła do budki DJa odbierając mu mikrofon.

- słuchajcie ludzie, chciałabym żebyście na chwilę przestali robić to co robicie- zwróciła się do wszystkich,a DJ ściszył muzykę- Nick, ciężko dać coś komuś, kto ma chyba wszystko, ale jest coś czego nigdy ode mnie nie dostałeś- odłożyła mikrofon i schyliła się po coś ukrytego w budce DJa. Wyszła z niej dzierżąc w ręce gitarę akustyczną i usiadła na fotelu obok.
- dawno tego nie robiłam, więc miejcie litość- puściła do wszystkich oko.

Zaczęła grać pierwsze nuty i ku mojemu zaskoczeniu śpiewać. Nigdy nie słyszałem tej piosenki, miałem wrażenie że  napisała ją specjalnie dla mnie. Ta dziewczyna nie przestawała mnie zaskakiwać.

"I chociaż miało być na zawsze,
  a było tylko na chwilę. Widocznie
  na tyle było nas stać, dobrze że tylko na       tyle...tacy jak my mają potwory w                  głowach, krzywe uśmiechy na twarzy i
  brudne słowa..."

Śpiewała wers za wersem, a ja nie mogłem oderwać od niej oczu. Teks piosenki doskonale opisywał nasz związek, a raczej to jaki był wcześniej. Wiedziałem też dlaczego wybrała akurat ten utwór, oboje mieliśmy swoje demony i oboje próbowaliśmy stawić im czoła. Grała na gitarze tak samo świetnie co na pianinie. Wyglądała jakby nigdy nie rozstała się z tym instrumentem, a już na pewno nie na pięć lat. 

The Day I Met You ⭐️w trakcie korekty⭐️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz