Ciągniemy się na dno

28 8 0
                                    

Nazajutrz, wyjątkowo obudziłam się przed Nickiem. Wyszłam na balkon, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Dzisiejsza noc nie przyniosła ukojenia, wręcz przeciwnie, sprawiła że w mojej głowie był jeszcze większy mętlik. Znaleźliśmy się w potrzasku, nie bardzo wiedząc jak się z niego wydostać i w którą stronę iść.

Może nie powinniśmy być razem, może trzymaliśmy się tego zbyt kurczowo, czegoś co i tak skazane było na porażkę. Nie zależnie od tego, jak oboje się staramy, to któreś z nas za każdym razem coś niszczyło. Może już czas najwyższy odpuścić. Kochałam go do utraty tchu, ale to nie wystarczało.

- Ja pierdolę- wyszeptałam, łapiąc się za głowę.

- Do kogo mówisz?- podskoczyłam, słysząc głos Nicka za plecami.

- Do siebie- przyłożyłam dłoń do serca, próbując opanować jego przyspieszone bicie.

- Wszystko w porządku?- zapytał.

- Nie- odparłam,wchodząc za nim do pokoju- nic nie jest w porządku Nick. Co dalej? Nie mogę tak dłużej...jeśli chcesz mnie zostawić, to po prostu to zrób.

- Nie tego chcę- usiadł na łóżku, chowając twarz w dłoniach.

- Nie możemy tego robić...kłócić się, uprawiać seks,a potem udawać że nic się nie stało i dalej unikać...wariuje od tego- usiadłam obok niego.

- Nie umiemy być razem, ani żyć bez siebie- wyszeptał nie patrząc na mnie.

- Chcesz przestać próbować?- poczułam jak z żalu robi mi się nie dobrze.

- A ty tego chcesz?- spojrzał na mnie po raz pierwszy.

- Może tak musi być, może inni mają rację...ciągniemy się na dno- odparłam łamiącym się głosem.

- Odkąd to słuchasz innych?- prychnął Nick.

- Spójrz na nas! Odkąd się znamy, bez przerwy dokopujemy sobie nawzajem, to nie powinno być takie trudne, miłość powinna być...łatwa- krzyknęłam, wyrzucając ręce w górę.

- Masz rację, czuję że tracę grunt pod nogami, nie potrafię odejść choć wiem że może powinienem...boje się, że zniszczymy siebie i wszystko wokół- Nick krążył po pokoju w tą i z powrotem.

- Może powinniśmy zrobić sobie przerwę- wyszeptałam,czując jak dławi mnie płacz.

- Przerwę? To się nigdy nie udaje Lori- pokrecił głową z rezygnacją.

- Dajmy sobie więcej przestrzeni...nie musimy spędzać razem każdej wolnej chwili, nie musimy bez przerwy razem być...może oboje potrzebujemy nabrać dystansu- wzruszyłam ramionami, sama nie wierząc w to co mówię.

-Nie potrafię już bez ciebie oddychać, jesteś moim tlenem Lori...duszę się kiedy cię nie ma- uklęknął na przeciwko mnie.

Te piękne słowa, które do mnie wypowiedział, byłyby niemal romantyczne, gdyby nie okoliczności.

- Jesteś jednocześnie najlepszym i najgorszym co mnie spotkało.

- Twój ojciec ma rację Nick...zniszczę cię- spuściłam głowę.

- Mój ojciec?- zmarszczył brwi.

- Tak...wtedy po meczu,kiedy wyszedłeś do szatni,dał mi jasno do zrozumienia co o mnie myśli i chyba miał rację- odparłam smutno.

- Mój ojciec to protekcjonalny dupek, chciałby żebym był z kimś takim jak Gia tylko dlatego, że widzi w tym jakąś korzyść. Nie zna cię, wcale mnie nie zniszczysz, jeśli już to zrobimy to razem- podniósł mój podbródek patrząc mi w oczy- kocham cię za to i pomimo tego.

The Day I Met You ⭐️w trakcie korekty⭐️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz