Upadek

24 9 3
                                    


Zdradził mnie...Zdradził...nie mogłam w to uwierzyć, a jednocześnie przeczuwałam że to co piękne nie mogło być zbyt prawdziwe. Jak mogłam być tak głupia? Poświęciłam dla niego całą siebie i wszystko w co do tej pory wierzyłam, a on mnie tak po prostu zdradził kiedy siedziałam w swoim pokoju, usychając z tęsknoty. Jak mogłam tak szybko mu zaufać i uwierzyć,  że na prawdę mu na mnie zależy? Byłam na siebie wściekła, ale to nic w porównaniu z okropnym bólem który przeszywał moją klatkę piersiową, pozbawiając mnie tchu.
Wpadłam do łazienki w akademiku, chwytając się zlewu, a łzy zalewały mi całą twarz. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze, które kompletnie już mnie nie przypominało, miałam podpuchnięte, czerwone oczy i rozmazany makijaż. Uderzyłam z rozmachem otwartą dłonią w tafle lustra, przeklinając na cały głos. Zamknęłam się w toalecie i chwyciłam torebkę, wyciągając z niej pakiecik z kokainą. Wysypałam odrobinę zawartości na wierzch dłoni i wyciągnęłam wszystko prawą dziurką nosa. Poczułam jak znajome ciepło rozchodzi się po moim ciele, a gorzki smak pali mi gardło. Usiadłam pod ścianą, opierając głowę o chłodne kafelki. Mięśnie rozluźniły się, przynosząc ukojenie, a serce zwolniło swój naturalny rytm. W tym momencie już nic nie miało takiego znaczenia, a wszystko wydawało się takie prozaiczne. Wiedziałam, że złamałam obietnicę i przerwałam swój półroczny okres trzeźwości, ale kompletnie mnie to nie obchodziło. On też jej nie dotrzymał, obiecał że nigdy mnie nie skrzywdzi, a jednak złamał mi serce, które jeszcze tak nie dawno spało spokojnie uśpione głęboko w mojej piersi.
Nie wiem jak dlugo siedziałam pod tą ścianą, czas wydawał mi się dłużyć. Ubrania zdążyły już mi prawie całkowicie wyschnąć, więc musiało minąć sporo czasu. Wstałam, wracając z powrotem do lustra, wytarłam chusteczką resztki białego proszku, które przykleiły mi się do nosa, poprawiłam rozmazany makijaż i ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Moja twarz przybrała kształt wyluzowanej maski, a źrenice były tak rozszerzone że prawie nie było widać koloru moich oczu. Wiedziałam, że Lexi może rozpoznać że brałam, jednak w tym momencie kompletnie mnie to nie obchodziło. Najważniejsze co się teraz liczyło, to to że choć na chwilę zagłuszyłam uczucia,a ból w sercu zelżał.
W pokoju czekała już na mnie Carrie, gdy weszłam poderwała się z łóżka podchodząc do mnie.

-wszystko w porządku?Wybiegłam za tobą,słyszałam waszą kłótnię- patrzyła na mnie z zatroskaniem w oczach.

-to już nie ważne-wzruszyłam ramionami- to koniec.
-strasznie mi przykro Lors- spuściła głowę.

Minęłam ją, siadając na łóżku. Lexi przypatrywała mi się z dziwną miną. Starałam się unikać z nią kontaktu wzrokowego, więc szybko położyłam się do łóżka udając że śpię. Sen jednak nie nadchodził, mój umysł nadal pełny był Nicka.
Załatwiłam sobie zwolnienie od znajomego lekarza, żeby nie musieć chodzić na zajęcia. Nie chciałam go oglądać, wiedziałam że jeśli go zobaczę to wszystko do mnie wróci i szybko mu wybaczę. Gia wściekała się, że opuszczam treningi, ale wiedziała że nie znajdzie nikogo lepszego ode mnie, więc nic sobie z tego nie robiłam. Od ostatniej niedzieli mój telefon nie przestawał dzwonić, kiedy przyszła wiadomość, spojrzałam na ekran telefonu "porozmawiaj ze mną " głosiła treść wiadomości,  nie zamierzałam jednak odpowiadać na żadną z nich.
Carrie mówiła, że Nick kilka razy próbował ją nakłonić żeby wpuściła go do naszego pokoju. Ja natomiast byłam nie ugięta, napędzana kokainowym hajem.
W czwartek postanowiłam wyjść ze swojej jaskini, mój mózg domagał się tlenu. Jeździłam samochodem Lexi, nie bardzo wiedząc dokąd zmierzam. Jakaś chora, masochistyczna siła pchała mnie prosto na stadion, podświadomie wiedziałam że futboliści mają trening. Zaparkowałam samochód i udałam się na stadion wejściem dla gości, usiadłam na najwyższej trybunie zakładając kaptur na głowę. Był tam...przerzucał piłkę innym trenującym, do kolana przyczepiony miał czarny stabilizator, siedziałam zbyt daleko żeby dobrze widzieć jego twarz, ale wystarczająco blisko żeby widzieć gojące się rozcięcie na jego wardze i posiniaczone żebra, mimo tego był nadal zniewalająco przystojny. Poczułam jak kokaina przestaje działać, a do oczu napływają mi łzy. Wstałam z ławki i zbiegłam na sam dół z zamiarem wyjścia z boiska.

The Day I Met You ⭐️w trakcie korekty⭐️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz