Kłopoty w raju

25 9 0
                                    

Jeszcze nigdy nikt, nie zrobił dla mnie czegoś takiego. Szłam do szatni z szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy. To był iście filmowy, romantyczny gest, ale kompletnie nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Szczęście wprost rozrywało mi klatkę piersiową. Z męskiej szatni dochodziły głośne śpiewy i krzyki, futboliści bawili się na całego, a każdemu dopisywał szampański humor. Przebrałam się w swoje normalne rzeczy i postanowiłam zaczekać na Nicka w korytarzu. Nick wyszedł z szatni w towarzystwie trenera i jakiegoś eleganckiego Pana w średnim wieku, uścisnęli sobie dłoń wymieniając uprzejmości i oddalili się w inną stronę.
Odwróciłam się, usłyszawszy za plecami jakieś poruszenie, to fanklub Nicka w powiększonym składzie o inne dziewczyny. Stały za rogiem, czając się na wychodzących z szatni futbolistów. Kiedy Nick je minął, szeptały do siebie na ucho z przejęciem kiwając głowami. Miał na sobie zwykły biały T-shirt, czarne spodnie i moje ulubione czarne vansy, włosy sterczały mu jeszcze mokre po niedawnym prysznicu, pachniał obłędnie kiedy podszedł do mnie i przytulił do piersi.
-to było niewiarygodne- odkleiłam się od niego, patrząc mu w te niebieskie oczy.
-mówisz o moim heroicznym zwycięstwie, czy napisie?- uśmiechnął się cwaniacko.
-o jednym i drugim- śmiałam się- jesteś szalony. Nick wzruszył ramionami, uśmiechając się uroczo- a propos zwycięstwa…tam stoi twój mały fanklub- wskazałam brodą w stronę dziewczyn, widząc że na nie patrzymy odwróciły z zakłopotaniem głowy.
-dziś zaliczam tylko przyłożenia- zaśmiał się Nick.
-dziś?- zapytałam podejrzliwie, przypominając sobie o czarnowłosej dziewczynie. Nick przewrócił oczami.
-z chęcią zaliczę też ciebie- wymruczał mi do ucha, nie zdążyłam odpowiedzieć bo dostrzegłam ojca Nicka, idącego korytarzem w naszym kierunku.
-Nicholas…witaj Lori- przywitał się z nami- wspaniały mecz synu, ale przyłożenie w 2 kwarcie mogło pójść łatwiej gdybyś zastosował moją taktykę.
-byłem sam na ich trzech, nie miałem sz…
-za mało się starasz- przerwał mu Jack- wiem, że rozmawiałeś dziś z łowcą talentów, musisz się bardziej przykładać- ciągnął.
-mam kontuzję, omal nie przerwałem meczu- warknął Nick, na co Jack tylko uśmiechnął się chłodno. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, po czym Nick oznajmił, że musi wrócić do szatni po torbę, zostawiając mnie z nim sam na sam. Szlag.
-wiesz, że kariera sportowa jest dla Nicka bardzo ważna, prawda Lori?- spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem. Do czego on pił? Z każdym zdaniem przestawał podobać mi się coraz bardziej.
-oczywiście- odparłam krótko.
-jeżeli leży ci na uwadze jego dobro, to nie rozpraszaj go swoimi krótkimi spódniczkami- spojrzał na mnie lodowato.
-słucham?- żachnęłam się. Jack stanął naprzeciw mnie, patrząc mi prosto w oczy.
-ten napis…cóż za romantyzm, nie uważasz? Powinien skupić się teraz na spełnianiu swoich marzeń.
-swoich czy twoich?- Jack zmroził mnie wzrokiem.
-myślisz, że ty tu jesteś najważniejsza? Myślisz, że to będzie trwać wiecznie?- prychnął z rozbawieniem, od którego miałam ochotę go spoliczkować- jesteś tylko jedną z wielu, nie zapominaj o tym kotku.
-wiesz co myślę?-zrobiłam krok do przodu, nie dając się zastraszyć- byłeś kiedyś wspaniałym zawodnikiem, ale nie dość wspaniałym- uśmiechnęłam się zjadliwie- realizujesz swoje nie spełnione ambicje kosztem syna, miał dzisiaj poważną kontuzję, a ciebie obchodzi tylko taktyka- prychnęłam pogardliwie, patrząc mu w oczy. Jack wykrzywił usta w grymasie wściekłości, jednak nie stracił swojego opanowania.
-znam swojego syna lepiej niż ci się wydaję…i znam takie jak ty, cheerleaderka, ładna buzia, długie nogi, rozumiem czemu zwrócił na ciebie uwagę, ale pamiętaj że kiedy mu się znudzisz, on będzie miał wszystko, a ty…nic- zaakcentował ostatnie słowo, uśmiechając się do mnie złowieszczo.
-Nick na pewno nie podzieli twojego zdania- odparłam z wyższością, na co roześmiał się tubalnie gotowy do odejścia.
-lubię cię Lori…walisz prosto z mostu, zupełnie jak ja- po raz ostatni uśmiechnął się zjadliwie i oddalił korytarzem.
-dupek- burknęłam pod nosem, odprowadzając go wzrokiem.
Moje przeczucia co do niego, okazały się prawdziwe. Od początku wiedziałam, że z jest z nim coś nie tak. Elegancki pan z bogatego domu to tylko maska, którą przybierał w codziennym życiu, ale pod nią był tylko wyniosły palant. Było w nim coś jeszcze, coś mrocznego i niebezpiecznego, z czym nie należało igrać, a ostrzegawczy głos w mojej głowie podpowiadał mi, że to jeszcze nie koniec. Nick w końcu wyszedł z szatni z grymasem irytacji na twarzy, nie chciałam pozwolić żeby Jack popsuł nam dzisiejszy humor.
-boli cię?- zapytałam wskazując palcem na jego nogę.
-tylko trochę, dostałem zastrzyk przeciwbólowy, a żebro jest tylko stłuczone- odparł.
-zajmę się tobą- uśmiechnęłam się czule.
-seksowna pielęgniarka?- Nick poruszał brwiami.
-przykro mi, ale teraz będziesz musiał się oszczędzać- zatrzepotałam niewinnie rzęsami.
-już prawie mnie nie boli-Nick wzruszył ramionami, szczerząc zęby-poza tym…jest wiele innych rzeczy, które mógłbym ci zrobić- wyszeptał seksownie, aż wszystko w środku ścisnęło mi się rozkosznie.
-wolnego romeo, czeka nas jeszcze impreza- mrugnęłam do niego okiem, wsiadając do auta na miejsce kierowcy.
W domu bractwa był już prawdziwy tłum, ludzie zeszli się tu chyba prosto ze stadionu, a napalone studentki tłoczyły się przy futbolistach, próbując zwrócić na siebie uwagę. Kiedy wszyscy zobaczyli, że wchodzimy każdy podchodził do Nicka klepiąc go przyjaźnie po plecach albo przybijając piątki. Dziewczyny obrzucały mnie zazdrosnymi spojrzeniami, do których zdążyłam już przywyknąć. Ruszyliśmy w kierunku drużyny, torując sobie miejsce przez ich fanclub. Wznosiliśmy toast, stukając się kubkami, a impreza rozkręcała się już na całego.
W środku panował taki tłok, że większość osób przeniosła się na zewnątrz. Zajęliśmy nasze standardowe miejsca przy basenie, wybrane szczęściary zajmowały teraz kolana swoich futbolistów, wdzięcząc się mało powabnie. Carrie i Brian dołączyli do nas zaraz potem.
-Carrie!- zauważyłam ją, kiedy próbowała przedostać się przez tłum.
-hej! Niezła impreza, to jest Brian- przedstawiła mi go po raz pierwszy. Nie należał do drużyny, ale także był wysportowany i całkiem przystojny.
-cześć, miło cię w końcu poznać, Carrie ciągle o tobie mówi- Carrie pacnęła mnie w plecy.
-nie wierz w ani jedno jej słowo- zgromiła mnie wzrokiem, na co wybuchłam śmiechem.
-Brian może dołączysz do chłopaków, porwę na chwilę twoją dziewczynę zanim mnie znokautuje- Brian przytaknął rozbawiony.
Ciągnęłam Carrie za rękę, torując sobie drogę do stołu z alkoholem.
-napijmy się- zakomenderowałam, nalewając nam szoty.
-widzę, że nie tracisz czasu- zaśmiała się Carrie, wychylając razem ze mną po dwie kolejki.
-możemy dołączyć?- odwróciłam się na dźwięk czyjegoś głosu, stało tam czterech napakowanych facetów, których nigdy wcześniej tu nie widziałam- jestem Dave, a to Blake i Mike.
-Lori i Carrie- przedstawiłam nas, nalewając im szoty.
-cheerleaderki?- zapytał Dave.
-tylko ja- uśmiechnęłam się, na co wymienił porozumiewawcze spojrzenia z kumplami- jesteście członkami bractwa? Nigdy was tu nie widziałam.
-uczymy się na USC- uśmiechnął się Blake z błyskiem w oku, na co prawie zakrztusiłam się szotem.
-życie wam nie miłe?- rzuciła Carrie.
-spokojnie maleńka, mamy taką zasadę- rywalizację zostawiamy na boisku- mrugnął do niej okiem. Wydawał się mówić szczerze. Dave wziął ode mnie butelkę, nalewając kolejne szoty. Musiałam przyznać, że był bardzo przystojny. Był ode mnie o dwie głowy wyższy, ciemne blond włosy delikatnie zaczesał na żel, a w jego uśmiechu nie było niczego co wywoływałoby niepokój. Zauważyłam, że Carrie wymieniała spojrzenia z Blakiem. Wszyscy wydawali się dość mili i chyba nie mieli złych zamiarów, przychodząc tu. Rozejrzałam się za Nickiem, który dalej siedział w swoim fotelu pijąc drinki z kumplami, zignorowałam dziewczynę która zajęła moje miejsce po jego prawej stronie. Umówiliśmy się w końcu, że musimy pracować nad zaufaniem.
Rozmowa z nowo poznanymi chłopakami przychodziła nam lekko, okazało się że są całkiem w porządku. Byli przezabawni, więc czułam się jakbyśmy się znali od zawsze.
-chcesz potańczyć?- zapytał Dave. Rzuciłam szybkie spojrzenie na Nicka, który właśnie rozmawiał z dziewczyną siedzącą obok.
-jasne, czemu nie- uśmiechnęłam się na zgodę, w końcu wolno mi było mieć kolegów prawda?
-mogę być szczery?-zapytał nagle Dave, obracając mnie w tańcu.
-wal- odparłam.
-tak naprawdę to zwróciłem na ciebie uwagę już na stadionie- odpowiedział szczerze.
-czyli musiałeś też widzieć, że kapitan jest moim chłopakiem- uśmiechnęłam się znacząco.
-tak…Carter zrobił niezły pokaz, a ty chciałaś dokopać mojej dziewczynie- wiedziałam, że nie mogło być tak miło.
-nie obraź się, ale Kendall to straszna suka- wzruszyłam ramionami.
-nie owijasz w bawełnę- Dave wybuchł śmiechem.
-podobno- śmiałam się.
-tak, nie mogę zaprzeczyć- zrobił minę niewiniątka. Złapał mnie w pasie i zbliżył do mnie odrobinę. Naprawdę wydawał się bardzo miły. Nagle dostrzegłam parę niebieskich oczu wpatrujących się wprost w moje. Nick stał przy stole z alkoholem, obserwując nas z miną świadczącą o nadchodzącej katastrofie.
-przepraszam na chwilę- uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do Nicka. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- tylko tańczymy- wyjaśniłam zanim zdążył się odezwać.
-to nie wygląda na tylko taniec- odparł lodowatym tonem.
-Nick proszę…- nie miałam ochoty na kolejny wybuch zazdrości, świetnie się bawiłam.
-spokojnie Carter zaraz ci ją oddam- przymknęłam oczy, słysząc za plecami głos Dave, proszę kurwa tylko nie teraz. Nick zacisnął pięści.
-co tu robisz Scott?- wysyczał Nick.
-tylko dobrze się bawię stary- Dave podniósł ręce w geście obrony.
-robisz to kurwa z moją dziewczyną- Nick zrobił krok w jego stronę, ale stanęłam przed nim chwytając go za koszulkę.
-ona może decydować sama-odpowiedział Dave, jakby prosił się o śmierć.
-nie mów mi kurwa co może moja dziewczyna- warknął Nick, odrywając od siebie moje ręce.
-serio stary? Chcesz się bić? Jesteś u siebie- odparł Dave, tym samym dając do zrozumienia, że inaczej Nick nie miałby szans. Nick odsunął mnie na bok i podszedł do Dave popychając go obiema rękami. To się nie skończy dobrze.
-Nick, kurwa przestań natychmiast!- krzyczałam, ale w ogóle mnie nie słuchał, Dave pokręcił głową śmiejąc się chytrze.
-może po prostu ze mną bawi się lepiej- oh Dave zamknij się już. Nick zamachnął się i wycelował pięść prosto w jego policzek, Dave zatoczył się na tłum gapiów, który jak zwykle zdążył się już zebrać, kiedy działa się jakaś sensacja. Odzyskał równowagę rzucając się na Nicka i przewracając się razem z nim na stół z alkoholem, który roztrzaskał się na drobne części. Nick wykrzywił się z bólu, kiedy Dave wbił mu pięść w stłuczone żebra.
-Dave nie!!!- krzyczałam. Nickowi udało się wyswobodzić, i kopnąć go w twarz rozwalając mu łuk brwiowy. Zaalarmowani kumple Dave przybiegli mu na ratunek. Wszyscy krzyczeli „biją się, biją się!!!”, więc chwilę później dołączyła reszta chłopaków z naszej drużyny. Zaczęła się prawdziwa bitwa, w koło śmigały pięści i szklane butelki. Nasi futboliści mieli przewagę liczebną, więc ci bardziej rozsądniejsi wkroczyli do akcji i zaczęli wszystkich rozdzielać zanim się pozabijają.
-lepiej jak już pójdziecie- rzuciłam do Dave, na co kiwnął głową, spojrzał ostatni raz na rozwścieczonego Nicka i wyszedł dając znak swoim kumplom.
Zgarnęłam torebkę z fotela i wybiegłam na parking, czując jak łzy zalewają mi twarz, na domiar złego zaczął padać rzęsisty deszcz. Nick dogonił mnie, kuśtykając przez parking, złapał mnie za rękę, ale mu ją wyrwałam.
-nie dotykaj mnie! Nie wasz się mnie kurwa dotykać!- darłam się.
-co z nim robiłaś?!- krzyczał, dysząc ciężko.
-to tylko taniec Nick! Coś ty sobie kurwa myślał, powodując tą bójkę!- wycelowałam w niego palec.
-co ja sobie myślałem?! Jesteś niewiarygodna! Dlaczego musisz być taką egoistką?!- darł się na mnie, wymachując rękami. Ulewa zaczęła się na dobre, zalewając mi oczy, byłam już przemoczona do suchej nitki.
-ja nie powiedziałam nic na temat dziewczyny, z którą paplałeś cały wieczór, ani o tej w czarnych włosach, która podobno zostawiła coś u ciebie w pokoju!- zdzierałam sobie gardło, doprowadzona na skraj furii.
-o czym ty mówisz?
-co robiła w twoim pokoju Nick?- zapytałam krztusząc się własnym płaczem, ale milczał- co tam robiła?!- wydarłam się, znowu nie odpowiedział, zaśmiałam się przez łzy, kiwając głową na znak zrozumienia- mam tego kurwa dość, właśnie dlatego nigdy nie chciałam z nikim być, żeby nie czuć się tak jak teraz, a ty wszystko spierdoliłeś!!!!- popędziłam w stronę Ubera, którego wezwałam biegnąc na parking.
-to nie tak!- Nick biegł za mną, próbując się tłumaczyć, ale odwróciłam się odpychając go od siebie z całych sił, woda kapała mu z włosów, a na ustach miał rozmazaną krew która sączyła mu się z rozciętej wargi.
-zostaw mnie w spokoju!- odparłam chłodno i wsiadłam do taksówki zanim zdążył się jeszcze odezwać.

🖤🖤🖤

Kolejne rozdziały właśnie się piszą, postaram się je wrzucić w ciagu dwóch dni😉będę wdzięczna za komentarz i ⭐️

The Day I Met You ⭐️w trakcie korekty⭐️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz