Zazdrość

35 11 16
                                    

Pięć dni. Tyle minęło odkąd ostatni raz go widziałam. Wychodziłam z pokoju tylko do łazienki i na zajęcia. Ominęły mnie prawie wszystkie imprezy.

Carrie po kilkunastu próbach wyciagnięcia ze mnie co się stało, dała sobie spokój, przyglądając mi się smętnie od czasu do czasu. Kilka razy złapałam się na tym, że trzymam telefon w ręce gotowa zadzwonić lub napisać do Nicka. Szybko jednak rezygnowałam z tego pomysłu, wiedząc, że wrócę tylko do punktu wyjścia.

Nie mogłam przestać o nim myśleć. Czułam, że za nim tęsknie. Zastanawiałam się gdzie jest i co teraz robi. Brakowało mi jego dotyku i zapachu. Czułam się jak ubezwłasnowolniona.

W szósty dzień powiedziałam dość. Nie mogłam przecież rozpaczać z powodu faceta, którego poznałam raptem kilka tygodni temu. Nie byłam sobą i nie czułam się sobą. Dlaczego pozwalałam na to, żeby jakiś facet miał wpływ na moje życie? Gdzie podziała się ta niezależna Lori?

- Carrie! Szykuj się, wychodzimy!- zarządziłam. Carrie wytrzeszczyła na mnie oczy.

-Ona żyje!!!- zawołała radośnie.

-Tak, żyje i ma ochotę się zabawić- nie trzeba było długo jej namawiać.

Jej chłopak wyjechał więc mogłyśmy dziś zaszaleć. Już po godzinie byłyśmy gotowe do wyjścia. Dzisiaj miała odbyć się wielka impreza w domu bractwa, otwierająca sezon futbolowy.

Wiedziałam, że on tam będzie, ale nie chciałam dać po sobie poznać, że mnie to obchodzi. Postanowiłam udawać, że nie istnieje.

Ta impreza to istne szaleństwo, ludzi było dwa razy więcej niż zwykle. Wszędzie porozwieszane były kolorowe dekoracje w barwach drużyny. Część osób miała nawet pomalowane twarze jak kibice na stadionie, a alkohol lał się strumieniami.

Ja sama ubrałam dzisiaj strój chearlederki, jak pozostałe dziewczyny z drużyny. Basen, przy którym zazwyczaj toczyła się najważniejsza część życia towarzyskiego, zamienił się w kłębowisko piany.

Powrzucano do niego materace i kola do pływania oraz dmuchane lalki z sex-shopu. Część dziewczyn kąpała się w nim nago, dopingowana przez pijanych facetów.

- Loriiiii gdzie się podziewałaś dziewczyno?!- krzyczał Chris z pijackim uśmiechem na twarzy.

Był już nieźle wstawiony.

- Chodź napij się z nami!

Nick odwrócił się w tym samym momencie, słysząc moje imię. Postanowiłam cały wieczór go ignorować i zachowywać się jak gdyby nigdy nic. Pozwoliłam Chrisowi nalać sobie drinka, cały czas stojąc plecami do Nicka.

Stworzyliśmy sobie prywatny parkiet i razem z chłopakami z drużyny i pozostałymi dziewczynami szaleliśmy i wygłupialiśmy się w tańcu.

Ktoś wpadł na pomysł konkursu picia na krześle, z jedna nogą uniesioną do góry. Zgłosiłam się od razu, za przeciwniczkę mając Sophie, która razem ze mną weszła do drużyny.

Piłyśmy jeden kubek za drugim, chwiejąc się na jednej nodze i walcząc o równowagę. Przegrywa ta która pierwsza spadnie z krzesła. Przy ostatnim Sophia zachwiała się i runęła na ziemię przy ogólnym rozbawieniu wszystkich zgromadzonych.

Podano mi ostatni kubek i wypiłam go jednym tchem, po czym straciłam równowagę i wpadłam w ramiona jakiegoś umięśnionego faceta.

-Przepraszzzam- wybełkotałam.

- Miło, że na mnie lecisz- wyszczerzył się nieznajomy, nadal trzymając mnie na rękach.

- Mam na imię Jake- powiedział przystojny brunet, o orzechowych oczach.

The Day I Met You ⭐️w trakcie korekty⭐️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz