≓ Rozdział 30 ≒

13 4 12
                                    

Do domu wrócili w ciszy, bo żadne z nich nie chciało komentować spotkania z Laurą. Chociaż Seweryn zgadzał się z każdym słowem, które padło, był pełen strachu. Doskonale zdawał sobie sprawę, że po czymś takim ich sytuacja może się tylko pogorszyć. W mieszkaniu okazało się, że Maja też to czuje, bo drapiąc Furrella po podbródku, rzuciła od niechcenia:

– Może jutro zamówimy na obiad pizzę, co? Jakoś niespecjalnie chce mi się iść na zakupy.

– Jasne – odparł sztucznie lekkim tonem. – Akurat miałem ochotę.

Tak zgodnie uznali, że cały weekend spędzą w domu, nawet jeśli musieliby zostać tylko z zamawianym jedzeniem. Myśl o poniedziałku i powrocie do codziennego życia wydawała się nieznośna, a Seweryn nie potrafił tego zatrzymać dla siebie. W nocy, gdy leżeli obok siebie, z Kimchi i Furrellem w nogach, westchnął ciężko i mocniej objął Maję.

– Śpisz? – zapytał cicho.

– Jakoś nie mogę.

Milczeli przez chwilę.

– Przysięgam ci, że to się uspokoi – powiedział Seweryn. W jego głosie pobrzmiewała rozpacz, ale zignorował to. – Przejdziemy przez to. Nie pozwolę, by zatruwała nam życie. Nie zostawię tego.

Maja odwróciła się do niego.

– Wiem. Tylko co jeszcze możemy zrobić?

Znów westchnął – ciszej, by nie było słychać tego, jak bardzo jest zrezygnowany.

– Na pewno nie pozwolę zamknąć cię w czterech ścianach – wyszeptał. – Coś wymyślę. Tylko proszę...

– Nie, nie zostawię cię przez to, nie bój się.

Najgorsze było to, że chociaż zastanawiał się niemal do rana, nie znalazł żadnej drogi do tego, by wszystko zakończyć. I z coraz większym strachem myślał o tym, że prędzej czy później ukochana straci cierpliwość, nawet jeśli teraz twierdziła inaczej. Chociaż zżymał się na policjanta, dobrze wiedział, o kogo chodzi w tej całej sprawie. Gdyby Maja zniknęła, Laura nie ruszyłaby jej śladem, tylko została na miejscu i robiła to, co do tej pory wychodziło jej najlepiej – zatruwała mu życie trucizną słodką jak miód.

Sobota upływała całkiem spokojnie. Rzeczywiście zamówili pizzę, nie wychodzili nigdzie i spędzili tak miły dzień, że Seweryn prawie zapomniał o wszystkim. Prawie, bo wciąż miał wrażenie, że coś się zbliża, a głupie liściki to dopiero początek. Gdy przechodził w przedpokoju, albo gdy mył zęby w łazience i widział swoje oblicze w lustrze – jeszcze bledsze niż zazwyczaj – dostrzegał niepokój w oczach. Czuł go pod skórą. Miał wrażenie, że nawet kocie ogony drżą nerwowo, chociaż wmawiał sobie, że to tylko przywidzenia.

Później wiele razy myślał, że to osławiona intuicja zaczęła do niego przemawiać – i jak to zwykle bywa w takich chwilach, nie dopuszczał jej do głosu tak długo, aż było już za późno.

W niedzielę, znów niespodziewanie spokojną, telefon Seweryna zaczął wściekle dzwonić.

– Coś mi się wydaje, że to nie wiadomość, że wygrałem milion – mruknął.

W jednej chwili zrobiło mu się gorąco. Dzwoniła Laura.

– Czego może chcieć? – Maja przymknęła książkę, z niepokojem patrząc na telefon.

Seweryn wzruszył ramionami, odrzucając połączenie.

– Pewnie odnieść się do tego, co usłyszała w...

Przerwał mu kolejny telefon.

Trzy odrzucone połączenia później Seweryn zablokował numer. Nie miał ochoty rozmawiać z Laurą, chociaż nawet przed samym sobą nie chciał przyznać, że poza niepokojem pojawiła się też zupełnie absurdalna ciekawość. Naprawdę zaczynał zastanawiać się, czego dawna przyjaciółka może od niego chcieć, szczególnie po tak długim czasie milczenia.

My ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz