≓ Rozdział 15 ≒

18 2 10
                                    

Dyrektor złapał Seweryna już w poniedziałek i to jeszcze rano. Nie bacząc na nic, nawet na fakt, że lekcja miała zacząć się za pięć minut, ani na to, że w pokoju nauczycielskim są też inne osoby, zaczął swoją płomienną przemowę. Właśnie tak wszyscy dowiedzieli się, że wkrótce powstanie nowa inicjatywa, bardzo nowoczesna, bardzo na czasie i przede wszystkim – świetnie przemyślana.

– Naprawdę, jestem pod ogromnym wrażeniem waszej pracy – zakończył Trzmielowski. – Twojej pracy Sewerynie. Bo mówiłem już Mai, ale powtórzę, jest to najmilsza niespodzianka w tym roku szkolnym, a mamy dopiero listopad.

Było już sporo po dzwonku, gdy dyrektor wreszcie pozwolił Sewerynowi odejść, obiecując, że zrobi wszystko, by pomóc im i już uruchomił swoje kontakty. Nie było wątpliwości – koło ekologiczne, które dla lepszej rozpoznawalności nazwali ECOllege, zacznie działać jeszcze w tym roku. Seweryn, choć zestresowany całym tym porannym powitaniem i faktem, że po raz pierwszy spóźnił się na własne zajęcia, nie mógł powstrzymać uśmiechu. Może to angażowanie się nie było takie złe?

Po pierwszej lekcji miał okienko, w które w tym roku wpisał swój dyżur. Gdy tylko uczniowie opuścili klasę, wyjął referaty, które miał do sprawdzenia, ale wtedy do drzwi ktoś zapukał – na tyle głośno, by można było to usłyszeć nawet przez szkolny gwar z korytarza. Okazało się, że to Maja.

– Dzień dobry, można na konsultacje? – zagaiła, niepewnie zaglądając do środka.

– A po co? Masz same piątki. Ale zapraszam.

Maja zaśmiała się i przycupnęła na pierwszej ławce.

– I jak się czujesz? – zapytała.

– Po przemowie dyrektora? Nieswojo. Niby wiedziałem, że jest wylewny, ale ja też nie słyszałem jeszcze od niego tylu pochwał. Mam wrażenie, że od uścisku ścierpła mi ręka.

– Mówiłam! No, tylko mnie tak nie ściskał. A tak fizycznie, w sensie po chorobie?

Znów zrobiło mu się ciepło. Uśmiechnął się i wsparł na biurku, znów myśląc o tym, jak łatwo jest czasem połechtać jego próżność.

– Hm, no jeszcze trochę pokasłuję, ale już na chodzie. I to pełnym, gotów do działania.

Kobieta uśmiechnęła się do niego chytrze.

– Dobra wieść, bo widzisz, mam pewną propozycję.

– Oho, kolejny ciekawy projekt? Jeśli masz te ciastka, co ostatnio, wchodzę w to bez szczegółów.

– O, dobrze wiedzieć! Ale nie, zanim zaczniemy nowy, trzeba oblać stary. Co ty na to?

Seweryn lekko zacisnął wargi. Znienawidzone „musimy to oblać", które często słyszał na studiach, sprawiało, że uciekał, gdzie pieprz rośnie. Na imprezę tego typu poszedł tylko raz, bardziej z ciekawości, niż z chęci, i nie wiedzieć jak i kiedy wylądował w jakimś klubie z grupą ludzi, których nie tylko nie lubił, ale nawet dobrze nie znał. Przełknął jednego czy dwa shoty i gdy nikt go nie widział, umknął, już walcząc z migreną od dudniącej muzyki i nadmiaru bodźców. Z drugiej strony to było dawno – a Maja była inna. Nie wyglądała na taką, która lubuje się w podobnych wypadach, dlatego postanowił spróbować jej zaufać.

– Wszedłem raz, nie mogę już wyjść – stwierdził ze śmiechem. – To co, Cavablanka?

– Możemy, chociaż... mam inny pomysł, wierzę, że lepszy.

I nim Seweryn zdążył się zaniepokoić, dodała:

– Zapraszam do siebie. Będę miała te ciastka, ale nie tylko. No i poznasz Kimchi i Furrella. Mruczały o ciebie.

My ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz