≓ Rozdział 2 ≒

38 8 57
                                    

Seweryn już rankiem pożałował swojego lenistwa. Po nagle zakończonym spacerze wciąż jak głupi czekał na wiadomość od Laury, przez co nie był w stanie skupić się na czymkolwiek konkretnym. Wieczór spędził ze średnio mądrą książką, co rusz zerkając na telefon. W końcu zajrzał nawet na Instagram, którego serdecznie nie znosił, tylko po to, by z kilkunastu stories dowiedzieć się, że przyjaciółka najwyraźniej więcej dyskutowała ze swoimi obserwującymi niż stukała w klawisze. Zabolało go to i ze złością rzucił telefon na kanapę, a od tej chwili usilnie powstrzymywał się od zerkania na wyświetlacz.

Sprawdziany, których prawie nie ruszył, nie zniknęły przez noc, od rana wprawiając go w paskudny nastrój. Ambitnie wierząc w swoją moc, postanowił przejrzeć je rano, choćby i w szkole, dlatego tylko na szybko przygotował sobie kanapkę, herbatę przelał do kubka termicznego, który dostał od Laury na któreś urodziny, niedbale zgarnął wszystkie uczniowskie prace i pognał do pracy. Zaczynał co prawda dopiero od trzeciej lekcji, ale ufał, że w pustym pokoju nauczycielskim będzie mu się łatwiej skupić. Zresztą miesiąc po początku roku szkolnego było już nieco spokojniej, przynajmniej do malującej się na horyzoncie przerwy świątecznej, która i dla uczniów, i dla nauczycieli wiązała się ze śródroczną klasyfikacją, spędzającą sen z powiek niemal wszystkim.

Odpychając od siebie te myśli, Seweryn wysiadł na tym przystanku co zawsze, wszedł do szkoły nieco przed końcem pierwszej lekcji i przystanął zdumiony, widząc uczniów kręcących się po szkolnym korytarzu.

– Co tu się dzieje? – zapytał podejrzliwie ochroniarza, który skinął mu głową.

– Gdzie?

– Na korytarzu. Dlaczego uczniowie nie są na lekcji?

Ochroniarz, starszawy i sympatyczny pan Czesław, aż się zaśmiał.

– A no bo lekcje są skrócone. Po południu jest rada pedagogiczna. Zapomniał pan, co?

Seweryn z trudem powstrzymał przekleństwo cisnące mu się na usta. No oczywiście, że zapomniał. Jak przez mgłę przypomniał sobie moment, w którym zaznaczał ten dzień w nauczycielskim kalendarzu. Zwykle zaglądał do niego przy śniadaniu, ale tym razem przez pośpiech wszystko się poprzestawiało. Zresztą, wiedział, co tam zobaczy – przypomnienie o konieczności oddania sprawdzianów, a na to patrzeć nie chciał. W końcu miał za swoje; słuszną karę za pospolite lenistwo.

Minął ochroniarza, przepchnął się między uczniami, gromiąc ich wzrokiem i prędko dostał się do pokoju nauczycielskiego na pierwszym piętrze. Zastał w nim Monikę, nową germanistkę, i Zbyszka – dojrzałego geografa, który za punkt honoru stawiał sobie adorowanie każdej nauczycielki, szczególnie tej, która zaczynała pracę w danym roku szkolnym. Sewerynowi niepomiernie działało to na nerwy, dlatego powitał wszystkich oszczędnym skinieniem głowy i czym prędzej zaszył się w ulubionym kącie między szafą a oknem.

Ze wszystkich sił próbował pracować, ale nic nie poradził na to, że jego słuch działał doskonale – i dlatego w pewnym momencie ze skupienia wyrwał go śmiech Moniki.

– Oj, Zbyszku! Chyba mi będzie tego brakować – stwierdziła, sięgając po kubek z kawą.

– Czy będzie, to się dopiero okaże – odparł geograf, częstując się jeszcze jedną krówką, które leżały na talerzyku na środku stołu.

– Na pewno będzie, chyba że kolegów nie witasz tak serdecznie! Pewnie dowiemy się dzisiaj.

– Na radzie pojawi się ktoś nowy? – Seweryn nieco wbrew sobie włączył się do rozmowy.

Monika skinęła głową.

– Myślałam, że wiesz. Dyrektor zatrudnił kogoś na zastępstwo za Anetę. Mocno się poharatała na tym wyjeździe.

My ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz