≓ Rozdział 32 ≒

13 4 8
                                    

– Myślisz, że teraz w końcu odpuści?

Seweryn westchnął ciężko i puścił Maję. Jak nigdy cieszył się z jednego, rzecz jasna za krótkiego okienka, które tym razem pozwoliło mu złapać choć chwilę oddechu po niespodziewanych odwiedzinach Laury.

Już dokończenie jednej lekcji jawiło mu się jak czysty koszmar – nie wyobrażał sobie nawet, jak miałby poprowadzić zaraz następne zajęcia. Teraz, gdy patrzył na zatroskane oblicze Mai, wątpił, by przez najbliższy tydzień był w stanie w ogóle normalnie uczyć. Czy robić cokolwiek produktywnego.

– Nie mam pojęcia – odparł szczerze. – W życiu nie spodziewałbym się, że będzie mnie nachodzić w szkole. Ale skoro tak... niczego już nie wiem. Poza jednym.

– Czym?

– Tym, że mam już absolutnie dosyć. Jej i tego całego wariactwa.

Maja spojrzała na niego bystro.

– Wyglądasz, jakbyś miał jakiś plan.

– To nie plan... bardziej pewien pomysł.

– Dajesz. Pomysłów nigdy za wiele.

Odetchnął głębiej. To był ten moment; moment na to, by wydusił, co chodziło mu po głowie odkąd Laura zaczęła podrzucać im do skrzynki kartki z pogróżkami. Ujął jej dłonie, po raz kolejny zachwycając się ich gładkością.

– Wynieśmy się z tego miasta, Maja – poprosił z pasją. – Na zawsze. Gdzieś daleko, gdzie nikt nas nie znajdzie. I... hm, przetestujmy ECOllege w praktyce.

To była ucieczka, doskonale zdawał sobie z tego sprawę – tym razem chciał jednak postąpić jak tchórz, choć do tej pory wyrzucał to sobie za każdym razem, gdy uciekał. Wiedział, że gdyby zebrali się po cichu, mogliby tak zniknąć i pojawić się w innym miejscu, na przykład na drugim końcu Polski, zaczynając w ten sposób nową historię. Razem. Oczywiście byłoby im ciężko, szczególnie na początku, ale wierzył mocno, że daliby sobie radę – a za spokój był gotów na każde ustępstwa. To wszystko przemyślał pospiesznie, idąc po lekcji do kantorka biologów i to samo powtórzył zaskoczonej Mai.

– Co o tym myślisz? – zapytał na koniec.

Jej milczenie mogło wystarczyć za odpowiedź, ale nie zostawiła go bez słowa.

– Sama nie wiem... – mruknęła, patrząc w okno. – Drastyczny krok.

– Wiem, ale jeśli policja nas olała... Co jeszcze można zrobić? Może właśnie teraz, gdy nic mocno nie trzyma nas w tym mieście, jest najlepszy moment. Ty niedawno przyjechałaś, a ja nigdy nie byłem z nim emocjonalnie związany.

– A praca? Ja jestem tu tylko na zastępstwo, ale ty...

– Poradzę sobie, w każdej szkole potrzebny jest chemik. A jeśli nie, znajdę cokolwiek. Mam dwie ręce, dwie nogi, o dziwo jestem zdrowy. Mogę robić cokolwiek... Będę robił cokolwiek – powtórzył z naciskiem. – Nie chcę, żebyśmy nadal musieli się obawiać. I żyć w takich nerwach.

– A ja nie chcę, żebyś musiał uciekać przez dziewczynę, która najwyraźniej ma nierówno pod sufitem. – Maja pogładziła go po policzku, gestem, który zupełnie rozmiękczał mu serce. – I żebyś się nie zmarnował. To też nie jest właściwe. Myślałeś o doktoracie, pamiętasz?

– Ale...

– Nie podejmujmy decyzji pochopnie. Obiecuję, że to przemyślę, dobrze?

Nie spodziewał się, że Maja od razu przyklaśnie jego pomysłowi, ale jej wahanie było dla niego jak cios w podbrzusze. Mimo tego skinął głową.

My ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz