≓ Rozdział 28 ≒

15 3 9
                                    

Starali się żyć normalnie. Chodzili do pracy, na zakupy i treningi – już niemal wyłącznie razem, bo Seweryn w końcu przekonał Maję, że sam w życiu nie pójdzie na siłownię, a z nią jest mu łatwiej, a w ogóle powinni trochę rozważniej podejść do kwestii posiłków przed- i potreningowych. Dzień wcześniej studiował temat do późnych godzin nocnych, dlatego siła argumentów nie mogła złamać żadnego oporu. Czasem na sali spotykali też Kubę – zazwyczaj samotnego. Za każdym razem, gdy Seweryn go dostrzegał, instynktownie przybliżał się do Mai. Bał się, że któregoś dnia gdzieś zobaczy Laurę.

Ona jednak się nie pojawiała – a przynajmniej nie osobiście, bo wydawało mu się, że podejrzanie często widzi na ulicach czerwonego Hyundaia o znanych numerach. Za każdym razem, gdy dostrzegał to auto, zgrzytał zębami ze złości. Poza tym, że Laura ewidentnie ich śledziła i czasem do niego dzwoniła, nie robiła nic złego. A przynajmniej tak się wydawało.

Któregoś sobotniego Maja wyszła wyrzucić śmieci, a gdy wróciła w ręku miała lekko zmiętą kartkę.

– Co tam, znowu zebranie wspólnoty? – zapytał Seweryn znad klasówek.

– Nie. Sama nie nie wiem... Masz pomysł, co to może być? Bo brzmi niepokojąco.

Wystarczył jeden rzut oka, by wiedzieć – chociaż Seweryn nie potrafił w to uwierzyć. Zwykła biała kartka, a na niej napisane markerem jedno zdanie:

NIEKIEDY DOPIERO KARA STWARZA POCZUCIE WINY.

Otworzył usta, a potem je zamknął. Nie potrafił znaleźć słów – w nagłym ataku zerwał się z miejsca i wyjrzał przez okno, ale na ulicy nie dostrzegł ani znajomej sylwetki, ani czerwonego samochodu.

– Była tutaj – warknął. – Jestem pewien, że to ona.

– Laura?

– Nie wiem, co to za słowa, ale jestem pewien, że to jej pismo. 

Jeszcze raz spojrzał na kartkę i zawahał się. Przecież to nie miałoby żadnego sensu... A on nie potrafił działać bez dowodu. Musiał mieć cokolwiek.

– Czekaj, napiszę do Kuby.

Wiadomość nie nadchodziła, więc Seweryn zrobił coś, czego nie praktykował już od grudnia – sprawdził social media. Laura wciąż nagrywała stories, ale nie znalazł ani jednego, które powiedziałoby, że była w okolicy ich mieszkania.

O tym, że popełnił błąd, przekonał się już po chwili, gdy zobaczył od niej wiadomość.

– Nie odpisuj jej – ostrzegła Maja, ale on nie mógł się powstrzymać.


– To jest chore

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

– To jest chore. – Maja wyjęła mu telefon z ręki. – Naprawdę, nie rozmawiaj z nią.

– Mam na to pozwolić?! Żeby zostawiała takie rzeczy?

– Znudzi jej się. Musi. A zresztą, może to nie ona?

Niedługo później Kuba potwierdził przypuszczenia Seweryna.


Zaraz potem pojawiło się zdjęcie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zaraz potem pojawiło się zdjęcie. Być może Seweryn miał już paranoję, ale mógłby przysiąc, że widział ten samochód, nawet nie raz. Zanim zdążył odpisać, Kuba dodał jeszcze:

Seweryn stanowczo odłożył telefon i mocno przytulił Maję

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Seweryn stanowczo odłożył telefon i mocno przytulił Maję. Jeszcze nigdy nie było mu tak ciężko.

Nie wiedział, że to początek – bo wbrew nadziejom, Laurze bynajmniej się nie znudziło. Coraz częściej znajdowali w skrzynce kartkę z dziwnym napisem, za każdym razem coraz bardziej agresywnym. Czasem było to tylko jedno słowo: „Odpuść", „Wracaj", czasem zdanie: „Początki są inne", „Czasu nie cofniesz". I chociaż Seweryn nie zaglądał już na stories, a nawet odinstalował Instagram, dawna przyjaciółka znów zaczęła bombardować go wiadomościami, a nawet dzwonić o dziwnych porach, czasem w nocy. W końcu, za radą Mai, Seweryn zablokował Laurę, gdzie tylko mógł. Nie chciał na nią patrzeć, nie chciał nawet o niej myśleć. Ale późnym wieczorem, pod koniec stycznia, kiedy został sam, nie mógł się powstrzymać – raz jeszcze przejrzał ich konwersację, cofając się aż do końcówki wakacji. Znalazł ten pamiętny dzień, gdy umówili się na spacer po parku, w którym po raz pierwszy spotkał Maję. Uśmiechnął się niewesoło, gdy zobaczył, jak rozmawiają o radzie pedagogicznej i o tym, że bezczelna biegaczka, będzie z nim pracować.

– No i co się stało od tego czasu? – zapytał cicho sam siebie.

I jakiś głos w głowie podsunął mu odpowiedź: Laura nie nie mogła się pogodzić, że dla kogoś jeszcze był ważny. Że nie była dla niego jedyna, nie stanowiła absolutnej osi jego świata; że nie zawsze byłby już na jej skinienie. Z nagłą mocą uświadomił sobie też, że to nie ich relacja się zepsuła – bo coś, co od początku było popsute, nie mogło już bardziej niszczeć. I przecież to nie było tak, że Laura nagle zrobiła się dla niego nieprzyjemna – ich rozmowy wcześniej były tylko trochę łagodniejsze, bo wszystkie przytyki starał się obracać w żart, nawet jeśli sprawiały mu ogromną przykrość. Wszystko zmieniło się, gdy Laura zaczęła widywać go z Mają – nawet jeśli wciąż był dla niej dostępny cały czas.

Gdy zobaczyła, że jest szczęśliwy.

Myślał o tym przez cały następny dzień, na poły ze złością, na poły z żalem. Jak nigdy marzył o urlopie, nawet nie po to, by jak zawsze spędzić go spokojnie w domu, ale żeby uciec. Oddałby wiele, żeby spakować walizkę, wziąć Maję pod rękę i pojechać... gdziekolwiek. Gdzieś daleko. Za granicę. Najlepiej z kotami, prowadząc je na tych śmiesznych kocich smyczach, które kiedyś widzieli w sklepie zoologicznym. Mieć gdzieś wszystko i wszystkich.

Kiedy po południu znalazł kolejną kartkę, wszelki żal wyparował jak kamfora – został tylko gniew. Bo tym razem w skrzynce znalazł wydrukowane zdjęcie. Kiedy mu się przyjrzał, korzystając z tego, że światło fotokomórki na klatce schodowej świeciło trochę dłużej, krew odpłynęła mu od twarzy.

Zobaczył siebie z plecakiem na ramieniu, wychodzącego ze szkoły, pod rękę z Mają – chociaż tego mógł się tylko domyślać, bo tam, gdzie powinna się znajdować, wydarta była dziura. Nieco wyżej, na pustym marginesie, znajdował się napis:

ROLE JUŻ OBSADZONE, DUBLERÓW NIE PRZEWIDUJEMY.

– Ty chora... – warknął, mnąc kartkę w rękach.

Wtedy podjął decyzję. Czas o wszystkim powiadomić policję.



My ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz