Niestety, pozostałe dni ferii nie było jakiegoś pokaźnego śniegu.
A właściwie to w ogóle go nie było, ponieważ w nocy delikatnie pruszył, ale zanim wstałam i zjadłam śniadanie, już topniał, co skutkowało tym, że na zewnątrz była ciapa.
- Tony! - Dylan krzyknął, wbiegając do kuchni w niedzielny poranek. Ostatni dzień wolnego.
Siedziałam w kuchni z bliźniakami, którzy rozmawiali luźno. Ja też czasami wtrącałam swoje zdanie.
- Jezu, czego? - Rzucił z nie chęcią.
- Nie uwierzysz co znalazłem! - Wypalił szukając coś na telefonie.
- No? - Rzucił zniecierpliwiony, spoglądając do telefonu. Shane również się nachylał.
- To jest ten mem, o którym bez przerwy mówiliście w Meksyku? - Zapytał straszy z bliźniaków, kiedy ci nareszcie przestali się śmiać.
Racja, ciągle się z niego śmieli, ale nie mogli go znaleźć. Teraz, kiedy Dylan go nareszcie odnalazł, nie mogli przestać rżyć.
- O, mogę też zobaczyć? - Zadałam pytanie, i nie oczekując na odpowiedź, wstałam i również zerknęłam do telefonu.
Był to jakiś słaby żart, więc tylko raz zachichotałam i wróciłam na miejsce, przewracając oczami. Shane miał taką samą reakcje.
~
Powrót do szkoły, nie był dla mnie taki ciężki.
Moje rodzeństwo, miało chyba jednak inne zdanie. Tego poranka włóczyli się jak nie wiem co, a kiedy nareszcie dojechaliśmy pod szkołę, nawet ledwo co, przywitali się ze swoimi przyjaciółmi.
- Cześć, Hailie! - Laurestine podbiegła, kiedy mnie zobaczyła, i z całej siły przytuliła. To było.. urocze. Przez ostatnie, dobre 5 lat, nie miałam takiej przyjaciółki, która cieszy się, gdy mnie widzi. A już napewno nigdy w szkole.
Natomiast Laurestine śmiało mogę nazwać przyjaciółką. I byłam z tego bardzo dumna.
- Hej, Laure! Miło cię widzieć. - Odwzajemniłam uścisk. - Jak ci minęły ferie?
- Nie było tak źle jak myślałam, że będzie. Do babci przyjechała moja ulubiona kuzynka, Loretta. - Uśmiechnęła się na to wspomnienie. - A u ciebie?
- U mnie też było super, tylko chłopcy codziennie mnie chlapali wodą i praktycznie cały czas spędzony w Meksyku piekły mnie oczy. - Zmarszczyłam nos, ale dziewczyna się z tego zaśmiała.
- W ogóle, mega się opaliłaś! Masz taką samą karnację, jak twoi bracia. - Powiedziała, kiedy już byłyśmy pod salą, w której mieliśmy mieć matematykę.
- Will powiedział to samo. - Przypomniałam sobie, uśmiechając się szerzej.
Właściwie przyjemnie było mieć rodzeństwo.
~
W czwartkowe południe, wsiadłam do samochodu Tony'ego.
Czekałam na niego, aż skończy palić papierosy i pożegna się z przyjaciółmi.
Oparłam głowę o szybę i przymknęłam oczy. Okropnie mnie zaczęła boleć na plastyce. Nie mówiłam o tym nikomu, żeby nie robić problemu, ale jak tak dalej pójdzie, będę musiała o tym powiadomić, któregoś z braci.
Dodatkowo, jak na złość, czułam, że coś mnie drapie w gardle.
Spróbowałam odchrząknąć, ale to przyniosło jedynie falę bólu.Zasłoniłam usta, bo zachciało mi się kaszlnąć, ale kiedy odsunęłam dłoń się przeraziłam.
CZYTASZ
Hailie Monet - 12y
Teen FictionCześć! To moja kolejna praca o tej tematyce. Tym razem Hailie ma 12 lat. Na początku książki Shane i Tony mają 16 lat; Dylan 17 lat; Will 24 lata; Vincent 28 lat. Tym razem będzie trochę więcej problemów. Dziewczynce będzie ciężko się zaklimatyzow...