𝟑𝟐. "𝐓𝐨 𝐧𝐢𝐞 𝐛𝐲ł𝐨 𝐩𝐲𝐭𝐚𝐧𝐢𝐞, 𝐚 𝐬𝐭𝐰𝐢𝐞𝐫𝐝𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞"

1.4K 93 66
                                    


Zgadywanka! Dzisiejszy tekst z tytułu należy do...? 🍓➡️

Mam anemię.

Superowo.

Właśnie wracaliśmy z kliniki, po tym gdy wykryto u mnie tę chorobę.

- I co teraz, Vince?

Chłopak przez chwilę mi nie odpowiadał. Musiał się skupić, by spokojnie wyjechać z parkingu, który jak na zamożną i prywatną przychodnie, miał dosyć mały wyjazd.

Vincentowi poszło jednak naprawdę dobrze, chociaż ciężko by inaczej - tego dnia zdecydowaliśmy się na jedną z sportowych fur. Była czarna i z kilometrów świeciła elitarnością.

- Uważam, że narazie nie powinniśmy rezygnować ze szkoły. Leczenie prawdopodobnie potrwa do kilku tygodni. Masz za to zwolnienie z lekcji wychowania fizycznego do końca tego roku. Jako, iż zazwyczaj masz te zajęcia w środku dnia, możesz w ich czasie chodzić do biblioteki, bądź siedzieć na ławce.

- Aha.

- Jesteś obrażona.

- Nie jestem!

- To nie było pytanie, a stwierdzenie, Hailie. Czy naprawdę, aż tak smuci Cię chwilowa rezygnacja z wuefu?

- Nie chodzi o to... Smuci mnie to, że jestem chora. Że muszę brać tyle lekarstw. Mnóstwo witamin, żelazo, leki na skupienie, na lepszy oddech, na skórę, włosy... Nawet nie potrafię wszystkiego wymienić! Po prostu wolałabym być zdrowa. - Ostatnie słowa wymamrotałam z dużym zawodem i zirytowaniem, czego nie skomentował już Vincent.

Założyłam ręce na piersi i spojrzałam na swoje nogi. Miałam dziś podkolanówki i spódniczkę, więc dokładnie widziałam swoje uda. I przypomniał mi się jeszcze jeden skutek choroby.

Uda moje, były bowiem takie jak moja dłoń. Miałam już tego dosyć, że ciągle jadłam, i nie tyłam, a wręcz w drugą stronę.

Aby na nie nie patrzeć podniosłam wzrok, który trafił a lusterko. Otworzyłam je, aby poprawić włosy, ale wtedy znowu - zobaczyłam swoją twarz i usta, które były zupełnie bez koloru.

Już jakiś czas temu to zauważyłam, ale teraz, gdy znałam powód, wyjątkowo mi to przeszkadzało.

Zamknęłam, trochę zbyt agresywnie lusterko, co oczywiście, że nie umknęło Vince'owi.

- Hailie... Pogadaj dzisiaj z swoim psychologiem, dobrze? Umówię cię.

Wzruszyłam ramionami.

- I oczywiście, jeżeli tylko będziesz chciała, jeżeli tylko będziesz potrzebowała pogadać, z którymś z nas, to się nie wahaj. Mamy jakieś tam doświadczenie, bo nasza matka też chorowała na anemię.

Pokiwałam głową i sama się zastanowiłam, czy ktoś od strony mamy na to cierpiał. Nie przypominałam sobie tego, a anemia jest podobno dziedziczna.

- Dziwne trochę... Nie kojarzę, żeby ktoś z rodziny mamy miał tą chorobę.

Spojrzałam na Vincenta, który mi nie odpowiedział. Widziałam za to, że jego palce na kierownicy zbielały, a wyraz twarzy stał się zamyślony.

I był taki już do końca drogi. Nawet się nie odezwał, a gdy dojechaliśmy, szybko poinformował mojego ukochanego brata o stanie mego zdrowia, napisał do reszty co mi dolega i razem z Willem poszedł do swojego gabinetu.

Nie wyszli z niego już do końca dnia.

A ja spędziłam go na kanapie, czytając książki i oglądając filmy.

Hailie Monet - 12yOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz