Ciężko oddychałam, podpierając się na łokciach.
Miałam nadzieję, że moim krzykiem nie obudziłam braci. Szczególnie biorąc pod uwagę, że był dopiero wieczór, a oni byli bardzo zmęczeni i z tego co słyszałam, mieli w planach wstać dopiero rano.
Ku mojej uldze, nie słyszałam niczyich kroków.
Chociaż właściwie... może lepiej, gdyby ktoś tutaj był.
Bardzo powoli wstałam, pocierając bolący nadgarstek.
Z sporej odległości, delikatnie się wychyliłam i jeszcze raz zerknęłam.
Cofnęłam się jednak o krok, kiedy ponownie ujrzałam zwierzę.
Siedziało sobie na poręczy i jadło jakiś owoc. Taki zerwany naturalnie, co było nawet satysfakcjonujące.
Upewniłam się, czy napewno mam wszystkie okna zamknięte, i kiedy tak było, odważyłam się bliżej podejść.
Poznałam, że tym przesłodkim zwierzątkiem była małpka kapucynka. Kiedyś, jeszcze w Anglii, miałam wycieczkę do ZOO, i właśnie tam one były.
Kiedy mnie zauważyła, delikatnie się cofnęła, na tyle, ile pozwalała jej poręcz.
Była jednak odważna, i... całkiem ciekawa.
Ja również tam dzielnie stałam, z każdą chwilą coraz bardziej się nią fascynując, i coraz mniej się bojąc.
Miałam ochotę ją przytulić, lub pogłaskać.
To było by cudowne, ale...
A właściwie czemu nie? Wiem, że te małpki są bardzo przyjazne i raczej nie atakują aż tak często.
Ale z drugiej strony, to będzie dla niej bardzo stresujące.
W pewnej chwili, tak się w nią wpatrując wpadłam na świetny pomysł.
Cicho otworzyłam drzwi, i wyszłam na korytarz. Modliłam się, aby żadna deska nie zaskrzypiała. Na szczęście tak się nie stało i po chwili już byłam piętro niżej.
Muszę znaleźć kuchnię. Gdzie ona będzie? Raczej na parterze.
Z taką myślą, zeszłam jeszcze niżej, po zakręconych schodach. Z tego co pamiętam, w lewo jest główne wejście do domu, i nic więcej.
Zapewne to od drugiej strony jest ogród, taras, może basen, salon... no i kuchnia.
Nie myliłam się i mijając jakieś pomieszczenia, między innymi siłownię z widokiem na zieloną dżunglę, nareszcie dotarłam do poszukiwanego pomieszczenia.
Otworzyłam pierwsze lepsze szafki, jednak w każdej były jedynie naczynia. Po kilku sekundach, mój wzrok napotkał się jednak z jakimiś drzwiami.
Podeszłam do nich po otwarciu, ujawnił się przede mną pokój, co prawda o połowę mniejszy od poprzedniego, ale cały w najróżniejsze półki, na których leżały produkty spożywcze.
Mieliśmy zapas jedzenia, na około miesiąc, a nie kilkanaście dni, ale okej.
Odszukałam wzrokiem miejsce z różnymi ziarnami, musli, i tego typu rzeczami.
- granola czekoladowa, płatki owsiane... - Czytałam po cichu etykiety, przesuwając po nich palcem wskazującym. - O! Musli z orzechami i suszonymi owocami. - Nareszcie znalazłam coś idealnego.
Chwyciłam puszkę i wróciłam do pokoju. Na szczęście, małpka wciąż tam była.
Podchodząc do okna, nogi miałam jak z waty, i chyba nigdy nie przypuszczałabym, że przez takie coś, można być tak zestresowanym.
CZYTASZ
Hailie Monet - 12y
Novela JuvenilCześć! To moja kolejna praca o tej tematyce. Tym razem Hailie ma 12 lat. Na początku książki Shane i Tony mają 16 lat; Dylan 17 lat; Will 24 lata; Vincent 28 lat. Tym razem będzie trochę więcej problemów. Dziewczynce będzie ciężko się zaklimatyzow...