𝟕. 𝐏𝐞𝐧𝐬𝐲𝐥𝐰𝐚ń𝐬𝐤𝐢 𝐝𝐨𝐦

3.2K 113 110
                                    

Dzisiaj już był ostatni dzień w tym przecudownym miejscu.

Bardzo bym chciała tutaj jeszcze kiedyś wrócić.

Po powrocie z plaży, wzięłam prysznic i się generalnie ogarnęłam. Jak zwykle. W pokoju już miałam mieszankę, którą Zoya najbardziej lubiła. Chwyciłam ją z smutnym uśmiechem i wyszłam na balkon.

Usiadłam na ziemi, a małpka odrazu wskoczyła mi na kolana. Pogłaskałam ją, a następnie przyłożyłam moje czoło do jej czółka. To było takie nasze „kocham cię".

- Kocham Cię Zoyu, bardzo. Ale... dzisiaj w nocy już wracam do domu.. nie wiem czy kiedykolwiek się jeszcze zobaczymy, ale będę okropnie... - Zrobiłam przerwę, żeby pociągnąć nosem. Już ryczałam. - okropnie tęsknić.

Kapucynka przestała przeżuwać, spojrzała się na mnie, i wskoczyła mi na szyję, przytulając się.

- Jedz dalej, kochanie. - Uśmiechnęłam się jednym kącikiem ust.

Podniosłam prawą dłoń, aby dotknąć swojej szyi. Naszyjnik wciąż tam był.

Małpka miała swoją bransoletkę na łapce, a ja swój wisiorek na szyi. Ku mojemu zdziwieniu, Zoya na serio mnie zrozumiała i przyniosła na drugi dzień kilka muszli.

Obiecałyśmy sobie, że nigdy tego nie wyrzucimy. Wiedziałam, że u Zoyi może być ciężko, ale ja będę go miała w najskrytszej skrzyneczce.

~

- Płakałaś? - Dylan podniósł mój podbródek, kiedy tylko zeszłam na dół, aby dokładnie mi się przyjrzeć.

Przez te dziesięć dni, naprawdę się z nimi zżyłam.

Tony mnie zauważył, ba, nawet zaczęliśmy mówić sobie „cześć" i „pa".
Raz nawet się chlapaliśmy w basenie. Usłyszałam wtedy pierwszy raz, taki jego najszczerszy śmiech, i było to serio urocze.

Z Shane'em i Dylanem również zaczęłam więcej rozmawiać. Nie było mi już tak niezręcznie w ich towarzystwie. Nawet bardziej się przed nimi otworzyłam.

Takie wakacje naprawdę działają, i była to jedna z najlepszych decyzji, jakie mógł podjąć Vincent.

- Nie...

- Hailie, nie kłam. - Shane podniósł brwi, również się na mnie patrząc.

- Po prostu... będę tęsknić za tym miejscem. Nie chcę jeszcze wyjeżdżać. - Przyznałam cichym głosem. Wodziłam wzrokiem po podłodze, ale kątem oka widziałam, że Dylan westchnął. Czułam, że nawet mnie przytulił jedną ręką, klepiąc po ramieniu.

Następnie skierował mną na wolne krzesło, na którym usiadłam.

- Przecież jeszcze tu wrócimy. Nie masz się czym martwić, młoda. - Shane próbował mnie pocieszyć. Tony też się we mnie wpatrywał.

Nie chciałam robić dramatów, więc tylko kiwnęłam głową i nałożyłam sobie trochę ryżu, fasolki i jakiegoś grillowanego mięsa.

Właśnie była nasza ostatnia kolacja. Nie odzywałam się przy niej. Obserwowałam morze, które było dosłownie przed nami, bo stół jadalniany był na wielkim tarasie.

Zachodziło słońce, a ja przez cały wyjazd, codziennie obserwowałam to fascynujące zjawisko.

Po tym odrazu wróciłam do pokoju. Dopakowałam ostatnie rzeczy, przebrałam się w piżamę, i ustawiłam budzik na dwudziestą trzecią.

Jutro, niestety, zamiast odrazu wracać do domu, musimy jeszcze pojechać do Anglii.

Okazało się, że muszę osobiście odebrać coś z tamtejszego urzędu, i przy okazji będę miała okazję, aby zabrać z mojej starej szkoły moje ostatnie rzeczy.

Hailie Monet - 12yOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz