𝟐𝟖. "𝐁ę𝐝𝐳𝐢𝐞 𝐤𝐮𝐤𝐮, 𝐝𝐳𝐢𝐞𝐰𝐜𝐳𝐲𝐧𝐤𝐨"

2K 110 60
                                    


Dzisiaj raczej tekst z tytułu rozdziału jest łatwy do zgadnięcia, prawda? 🫶➡️

Budynek z zewnątrz, wyglądał na bardzo klimatyczny. Zrobiony w starym stylu, ale zamożny, idealnie wpasowujący się w otoczenie.

W środku, natomiast było równie cudownie, jednakże obowiązywał tutaj totalnie inny styl. Nowocześniej i wszystko krzyczało "pieniądze". Oczywiście nie w złym sensie, bo było tu bardzo ładnie.

Bardzo ekskluzywnie i czarno, ze złotymi dodatkami. Recepcjonista był ubrany w ciemny i elegancki garnitur. Na nasz widok się uśmiechnął.

- Hailie, chodź usiądziemy na tamtej kanapie, co? - zaproponował Shane, widząc moje zmęczenie na twarzy. Pokiwałam głową i udaliśmy się na drugi koniec lobby, na dużą i czarną kanapę o dziwnym kształcie.

Dylan wszystko załatwił i chwilę później wjeżdżaliśmy windą na siódme piętro.

Chyba właściciel tego budynku był niezdecydowany, bo znowu, w naszym mieszkaniu było nowocześnie i jasno. Mnóstwo różowych i zielonych kwiatów.

Szybko obejrzeliśmy cały apartament. Każdy z nas miał swój pokój z wielkim, łączonym balkonem, a oprócz tego były tu jeszcze dwie łazienki i salon z kuchnią. Chociaż wątpię, że z niej skorzystamy.

Wybraliśmy sobie pokoje, co w sumie nie było konieczne, bo wszystkie były bardzo podobne.

Wzięłam zimny prysznic po podróży i przebrałam się w biały top Diesla oraz zwykłe, jeansowe spodenki. Na to narzuciłam rozpinaną bluzę. Czekając na chłopców, sprawdziłam pogodę i bardzo się ucieszyłam, bo kolejne dni mają być dużo cieplejsze. Chociaż trochę obawiałam się, że trzydzieści stopni nas wymęczy.

To kolejny dowód, że nasz świat szaleje. Kto to widział, żeby w maju była taka pogoda?

Razem zdecydowaliśmy, żeby wyjść na miasto coś zjeść. Jako, że był wieczór, może trochę być trudno znaleźć stolik. W Costa del Sol było przecież trochę ludzi, którzy tak jak my, chcą zjeść kolację w ładnym miejscu, ale wierzyłam w moich braci.

No i się nie zawiodłam.

Kelner zaprowadził nas do dodatkowo płatnego, ale najlepszego stolika. Był wolny, bo kosztował chyba z pięćset dolarów.

Stał on na werandzie, z prawej strony była plaża, a z lewej długa promenada. Gdzieś w tle grała hiszpańska muzyka. Zamówiliśmy jedzenie, a czekając na nie, ciągle się śmialiśmy. To był naprawdę cudowny
wieczór - udało mi się nawet zapomnieć na moment o strzelaninie. 

Zajadałam się pysznym tapas i popijałam Mohito, oczywiście bezalkoholowe, o czym bracia upewniali się z kilka razy.

Chcieliśmy iść się jeszcze przejść nad brzegiem morza, zjeść może jakieś lody, ale wszyscy byliśmy już tak padnięci, że po prostu wróciliśmy do apartamentu.

Wykąpałam się jeszcze raz. Nie wyobrażam sobie, położyć się do łóżka bez kąpieli, nawet jeśli takową brałam kilka godzin temu. W końcu byłam na mieście.

Z uśmiechem na ustach położyłam się do łóżka. Udało mi się nawet całkiem szybko zasnąć i nie myśleć o przykrych wydarzeniach, które ostatnio mi się przytrafiły.

***

- Podoba ci się? - zapytałam Shane'a obracając się przed lustrem. - Taka fajna, przewiewna. Założyłam pod nią strój.

- Naha ładna, dziewczynko - uśmiechnął się do mnie, rzucając na łóżko. Pokręciłam głową. Dopiero co je pościeliłam. - Sukienka jak sukienka. To ta z eee... Saint Barth'a?

Hailie Monet - 12yOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz