𝟐𝟎. 𝐍𝐢𝐞𝐰𝐲𝐛𝐚𝐝𝐚𝐧𝐲 𝐭𝐞𝐫𝐞𝐧

2.1K 101 35
                                    


Prawie zadławiłam się powietrzem.

Jak zwykle, gdy budziłam się w nowym miejscu, w pierwszej chwili przeżywałam zawał. Częściowo było to spowodowane przykrymi zdarzeniami z przeszłości, co oczywiście z przykrością musiałam stwierdzić.

Powoli, wypoczęta, wstałam z łóżka i trąc powieki, podeszłam do okna, aby je uchylić, wyjątkowo rezygnując z wyjścia na balkon. Zdążyłam jednak zauważyć, że praktycznie przed samą willą, ciągnie się turkusowe morze.

Udałam się do łazienki, gdzie ochlapałam twarz zimną wodą, umyłam zęby mocno miętową pastą, związałam włosy w dwa kucyki z tyłu głowy, a następnie wygrzebałam z walizki wygodne dresy z krótkimi nogawkami i większą, ale zwykłą koszulkę.

Stawiałam na wygodę, szczególnie dzisiaj, kiedy nie mam jeszcze wybadanego terenu.

Zeszłam na dół, rozglądając się wkoło. Nie było słychać żadnych odgłosów. Cisza, zupełnie jakby dom był pusty.

Kierowałam się na dół - myślałam, że może tam będzie któryś z moich braci. Na przykład Will. Tak, Will byłby cudowny.

Idąc po schodach, na ścianach wisiało mnóstwo fotografii.

Było kilkanaście z Blanche; na jakiś galach, oficjalnych kolacjach, imprezach. Mnie jednak najbardziej przypadło do gustu, takie na którym miała długą, ale przewiewną białą suknię i siedziała na długiej huśtawce wśród drzew wiśni.

Na niektórych byli też chłopcy, tacy wyglądali tak jak teraz, może byli z dwa lata młodsi, jednakże pojawiło się parę, gdy byli w moim wieku.

Gdzieś pomiędzy zauważyłam też dziewczynkę, która pojawiła się z trzy razy. Na jednym dopiero co się urodziła, później miała może z dwa i trzy latka. W króciutkich brązowych i nieco pofalowanych włoskach oraz ogromnymi ciemnymi oczkami.

Pewnie ktoś z rodziny.

Na żadnym z nich nie skupiłam jednak większej uwagi, a całkiem zatrzymałam się dopiero już przy dole, gdy na zdjęciach moi bracia byli bobasami.

Jakie to było urocze! Nigdy nie zastanawiałam się jak wyglądali, gdy byli tacy malutcy, a mieszkałam z nimi już prawie cztery miesiące.

Na jednym z nich było zdjęcie całej piątki - wszyscy byli w mini garniturkach i znajdywali się przed ogromną choinką, a to oznaczało, że była gwiazdka.

Najstarszy, Vincent, trzymał około dwuletnie bliźniaki i ledwo dawał radę ich utrzymać, ale dzielnie stał. Może ośmioletni Will trzymał słodkiego Dylana za rękę i uśmiechał się pokazując dołeczki w policzkach do zdjęcia, a maluch próbował go naśladować i pokazał swoje mleczaki.

Stałabym tak dłużej, ale wtem usłyszałam jakieś szurnięcie. Oho, ktoś tu jednak jest.

Nie wiem dlaczego z góry założyłam, że to któryś z moich starszych braci. Z taką myślą udałam się, jak się okazało do kuchni, w której mocno się zdziwiłam, bo zamiast szerokich barów, któregoś chłopca ujrzałam dorosłego kota w czarno białe plamki.

Zabaczywszy mnie, czmychnął czym prędzej z pomieszczenia, a ja podniosłam brwi. Kto by się spodziewał...

Otrząsnąwszy się z pierwszego zaskoczenia, powiodłam wzrokiem po czystych blatach wykonanych z brązowego marmuru, na których jeszcze przed sekundą bezceremonialnie chodziło zwierze.

Hailie Monet - 12yOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz