𝟑𝟏. "𝐖𝐢𝐞𝐦, 𝐜𝐨 𝐬𝐢ę 𝐩𝐨𝐝𝐨𝐛𝐚 𝐝𝐳𝐢𝐞𝐰𝐜𝐳𝐲𝐧𝐤𝐨𝐦"

1.5K 107 38
                                    


Kto powiedział tekst z tytułu rozdziału?! Nasza gra ciąg dalszy! 🫨➡️

- Will!!! - krzyknęłam na cały głos, zalana łzami i potem. - Proszę! Ktokolwiek... - zasapałam się, zatrzymując i opierając ręce o kolana, zmęczona szybkim biegiem po schodach w naszej strasznej willi.

Szybko wstałam znowu piszcząc, gdy poczułam jak coś mnie dotyka.

Zaczęłam biec przed siebie. Szybko. Tak szybko jak nigdy dotąd.

- Vince...! Will...! Dylan...! Shane, Tony...!!! Gdzie jesteście?! Pomóżcie mi... proszę... - załkałam wrzeszcząc. Powoli opadałam z sił i ze strachem musiałam przyznać, że mój bieg staje się coraz to wolniejszy. Wtedy dostrzegłam wielkie drzwi na końcu. Oni tam są. Ja to wiem, oni potrzebują pomocy. Wrzasnęłam jeszcze raz, że już idę, żeby poczekali minutkę.

Wtem poleciałam na ziemię, i to nie z mojego powodu. Jeszcze nie wiedziałam z jakiego, i wolałabym, aby tak zostało. Och, jak ja teraz żałuję, że zaciśnięte wcześniej powieki, otworzyłam!

Nade mną wisiała czarna postać. Ogromna i masywna, z zachowaniem pijaka i zapachem alkoholu, którym przesiąkły już nawet chyba obrazy w korytarzu mojego domu.

Przestałam oddychać.

Odruchowo moje ręce dotknęły szyi. Przeraziłam się.

Zjawa nałożyła mi łańcuchy. Grube, metalowe.

I wtedy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przez głowę przeszły mi wszystkie okrutne, smutne, żenujące, traumatyczne i stresujące sytuacje, które wydarzyły się odkąd pijany kierowca nie uderzył w samochód mojej mamy i babci.

Chwila... pijany kierowca. Ta zjawa to pijany kierowca.

I z każdym kolejnym wspomnieniem, łańcuchy zaciskały się coraz to mocniej. Dokładnie jak moje zobrazowanie mych uczuć tuż przed snem,  przed Willem.

Brakowało mi tchu.

Szarpałam się. Płakałam. Traciłam oddech.

Starałam się krzyczeć, wołać o pomoc, ale już zupełnie brakowało mi powietrza i zdobyłam się tylko na sapnięcie.

- Hailie!!!

Usiadłam gwałtownie, czując nagle, że jestem na czymś miękkim. Wzięłam bardzo głęboki wdech. Chwilka... jak to możliwe?

Moje palce powędrowały do mojej szyi. Nic na niej nie było.

I dopiero wtedy otworzyłam spanikowana oczy.

Byłam w moim pokoju. Oświetlało go słabe światło lampki nocnej. Obok mnie siedział mój ulubiony brat. Jego wyraz twarzy był bardzo spanikowany. Mogłam tylko zgadywać, że to on wykrzyczał moje imię.

Przed łóżkiem stał Vincent. Jego twarz nie była obojętna, bezuczuciowa. Ona była wystraszona. Taka... jakby nie wiedział co ma zrobić. Dylan też tu był.

I w tym momencie do pokoju też szybkim krokiem wbiegli bliźniacy.

Co tu się dzieje?

- Gdzie on jest? - szepnęłam przerażona, oglądając się po pokoju. - Zapalacie światło!

- Hailie, kto? Co się dzieje, malutka?

- Co jest, młoda?

- Co z nią?

- Zapalcie światło!!! - krzyknęłam jeszcze bardziej zniecierpliwiona i zdenerwowana, o ile to w ogóle możliwe.

Chłopcy się usłuchali i po chwili mogłam poczuć się odrobinkę bezpieczniej. Z tych emocji po moich policzkach zaczęły lecieć gorące łzy.

Hailie Monet - 12yOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz