𝟐𝟒. „𝐉𝐚 𝐰𝐬𝐳𝐲𝐬𝐭𝐤𝐨 𝐦𝐨𝐠ę"

1.9K 112 56
                                    


Zanim przeczytacie, zgadnijcie kto powiedział tekst z tytułu rozdziału! ➡️

Siedziałam na łóżku i schylałam się, podciągając ciemno niebieskie podkolanówki na nogi.

Teraz, po przerwie wielkanocnej nasz mundurek się nieco zmienił. Był bardziej przystosowany do cieplejszych dni.

Śnieżna koszula została uszyta z cieńszego materiału, podobnie jak granatowe podkolanówki, o których wcześniej wspomniałam i które miałam teraz na sobie. Cieszyłam się, że to one teraz są, bo nie przepadałam za rajstopami, a wcześniej takowe były. Po prostu to był wygodniejszy wariant.

Gruby sweter, zamienił się na
marynarko-kamizelkę, która oczywiście miała logo szkoły i była w kolorze przewodnim - granatowym. Will zamówił mi też czarne mokasyny, ale bez łańcuszka, bo takie podobały mi się dużo bardziej.

Bez zmian pozostały jedynie krawat i spódniczka.

Pofalowane od warkocza włosy zostawiłam rozpuszczone, za to przypięłam z tyłu głowy kokardę pasującą kolorystycznie do reszty outfitu.

Gotowa zeszłam na dół, gdzie zjadłam na szybko płatki z mlekiem i czekałam na braci, którzy z tym akurat się nie spieszyli. W tym czasie przeglądałam sobie moje notatki i to, co było przed świętami.

A do szkoły pojechałam z Shane'em i Dylanem, bo Tony pojechał motorem.

Mijając drzewa, wystawiałam twarz do słońca, które się przez nie przebijało, choć przecież go i tak nie potrzebowałam.

Przez ten kilkudniowy pobyt na kanarach opaliłam się na czekoladkę, co było szczególnie widoczne na tle innych uczniów, o czym przekonałam się, gdy tylko weszłam do szkoły.

Coś zakłuło mnie w sercu, gdy zobaczyłam Laurestine, której wzrok obojętnie przejechał po mojej osobie, a potem z uściskami pobiegła witać swoje nowe przyjaciółki. Gdzieś w głębi serca miałam nadzieje, że po Wielkanocy do mnie podejdzie, wyjaśni swoje zachowanie i znów się zaprzyjaźnimy, ale nie. Niestety nie...

Westchnęłam i odwróciłam się, wchodząc do sali od historii, gdyż właśnie zadzwonił dzwonek.

Po jakimś czasie, na przerwie udałam się do toalety. A przynajmniej chciałam, bo wtedy mój wzrok dosięgnął pewnego chłopaka.

Myślałam o nim trochę, i stwierdziłam, że przydałoby się go przeprosić i wyjaśnić nieco sytuację. Obejrzałam się po korytarzu w celu kontroli, czy nie ma tutaj żadnego z moich braci, po czym zarzuciłam włosy do tyłu i do niego podeszłam.

- Anthony.

Wymówiłam jego imię, ponieważ gadał właśnie ze swoimi kumplami, którzy na mój widok i na mój głos natychmiast ucichli i zaczęli wbijać we mnie spojrzenie. Starałam się ich ignorować, ale było to trudne.

W końcu, nie licząc Thony'ego, to była trójka starszych o rok ode mnie chłopaków. Byli też wyżsi, więc aby patrzeć na nich musiałam nieco zadzierać głowę.

Nie dokuczali mi jednak. Zapewne widzieli kim jestem i kim są moi bracia. I co mogą im zrobić.

Szatyn się odwrócił i spojrzał się na mnie tymi niebieskimi oczami. Najpierw się zdziwił na mój widok.

- Hailie? Cześć, co tam?

- Eee... Stwierdziłam, że dobrze by było wyjaśnić... - zerknęłam no jego przyjaciół, nie do końca wiedząc czy się o tym się dowiedzieli. - tamtą sytuację.

Chwycił mnie za rękę i odciągnął gdzieś na bok. Była to wnęka, z której nie dosięgał wzrok uczniów z korytarza, jeżeli się nie przyjrzeć. To dobrze.

Hailie Monet - 12yOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz